Bonnie i Clyde w Sieci

Agnieszka Kłos
Agnieszka Kłos
Kategoria technologie · 21 grudnia 2007

Teraz banki stoją otworem nie przed gangsterami i szybkimi rabusiami, do których należeli zakochani w sobie Bonnie i Clyde, ale przed hakerami. To właśnie oni wykorzystują brak umiejętności zabezpieczania systemów komputerowych, na których pracuje cała bankowość.

fot. Agnieszka Kłos

Odeszły w niepamięć najlepsze czasy dla kieszonkowych złodziei i specjalistycznych szkół, w których przyszli złodzieje uczyli się fachu pod okiem najlepszych znawców rzemiosła. W Polsce prym wiodła lwowska szkoła złodziei. Charakteryzowała się ona tym, że wypuszczała absolwentów, którzy odznaczali się nienagannymi manierami i klasą, jakiej dziś mogą im pozazdrościć niektórzy politycy. Przedwojenne czasy minęły jednak bezpowrotnie, a w miejscu dobrych i szlachetnych złodziei, pojawili się elektroniczni włamywacze.

I jak to bywa w Internecie nie mają oni twarzy i nie pozostawiają śladów włamania. Tym bardziej, że większość z nich odbywa się za sprawą nic nie wiedzących właścicieli kont w banku. Złodzieje elektroniczni wykorzystują do swoich celów wirusy, które za sprawą poczty elektronicznej trafiają pod strzechy zwykłych obywateli. Problem polega na tym, że zdradzają oni zwykle dane osobowe oraz identyfikatory bankowe dobrowolnie, sugerując się korespondencją z bankiem. Oczywiście jest ona preparowana na użytek włamania.

Teraz banki stoją otworem nie przed gangsterami i szybkimi rabusiami, do których należeli zakochani w sobie Bonnie i Clyde, ale przed hakerami. To właśnie oni wykorzystują brak umiejętności zabezpieczania systemów komputerowych, na których pracuje cała bankowość. Przyjdzie czas, że więziennictwa światowe będą narzekać na brak danych skazańców. Ostatecznie również w ich elektronicznych kartotekach można dobrowolnie zmienić czas odsiadki. Jak wskazują prognozy, czeka nas jeszcze niejedno nieprzyjemne zaskoczenie, związane z kulturą cybernetyczną.

Ostatnimi czasy głośno było o serii błyskotliwych napadów na banki w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Włoszech. Bynajmniej nie za sprawą szybko mknących od banku do banku złodziei. Prawdopodobnie napad miał miejsce w wygodnych warunkach domowego zaplecza, w którym złodziejowi nie brakowało świeżej kawy i czegoś do zjedzenia. Robota, którą wykonał kosztowała banki 200 tysięcy dolarów. Współczesny złodziej zdobył je w kilka minut nie brudząc sobie rąk niczyją krwią. To się nazywa "czysta robota".

Złodziej poszukiwany międzynarodowym listem gończym i tropiony obecnie w sieci, posłużył się wirusem typu Trojan, a właściwie jego mutacją znaną pod nazwą trojan Prg Banking. Ten niegroźny wirus dla domowych komputerów ma bardzo szybką drogę rozprzestrzeniania się po świecie i grasuje zwykle między komputerem banku a jego klientem. Najczęstszym łupem złodzieja stają się konta biznesowe, najrzadziej sprawdzane i obciążone dużą ilością przelewów. Droga rozprzestrzeniania się tego wirusa jest prosta; przenosi się on wraz z mailem, wysłanym rzekomo przez bank. W treści wiadomości podane są wcześniejsze informacje na temat konta oraz prośba o zalogowanie. Tym sposobem złodziej widzi drogę każdej transakcji na drodze klient - bank.

Wraz z linkiem do komputera trafia trojan, który pełni rolę zdalnie sterowanego szpiega. Wszystkie informacje, które potrzebne są do włamania, złodziej otrzymuje od ręki. Można więc powiedzieć, że współcześni włamywacze stają się najszybciej zarabiającymi ludźmi świata. Co więcej w ich fachu doszło do specyficznego połączenia dwóch dziedzin; napadów na bank i włamań do mieszkań. Sieć pozwala współczesnym hakerom na przestępstwa, które dotykają problemu zarówno napaści na konto bankowe, jak i włamania się do czyjejś poczty elektronicznej. Kim zatem jest z perspektywy fachu złodziejskiego i fałszerstwa na świecie współczesny Bonnie?

Jak donoszą specjaliści jedyną obroną przed złodziejami elektronicznymi pozostaje zdrowy rozsądek oraz rzetelna wiedza. Specjaliści z SecureWorks informują, że skutecznym sposobem na zabezpieczenie się przed działaniem tego wirusa jest ignorowanie korespondencji z bankiem. Wiadomo, że każdy dobrze prosperujący bank na świecie zmienia dane lub wprowadza nowy system powiadamiając klienta telefonicznie. Zdarza się też, że prosi go na poufną rozmowę do gmachu banku. W czasach totalnej elektronicznej rewolucji zmienia się nie tylko obraz banków czy samych klientów, ale przede wszystkim wszelkich nadużyć, które można popełnić. Kiedyś napad, manko albo włamanie z bronią w ręku. Dziś niewyraźny ślad kursora na ekranie, którym nawiasem mówiąc, nawiguje sama poszkodowany.