Kim jesteśmy, skąd przybywamy, dokąd idziemy?

Agnieszka Kłos
Agnieszka Kłos
Kategoria technologie · 11 grudnia 2007

Prawda o naszej cywilizacji brzmi twardo. Nie jesteśmy nikim unikalnym w skali Wszechświata i nie występujemy w nim w roli kogoś uprzywilejowanego.

Na to pytanie nie sposób odpowiedzieć jednoznacznie, mimo że wielu artystów i naukowców próbowało. Znane są wielkie płótna przedstawiające ludzi zatrzymanych w półgeście, którzy kontemplują zastygły czas i odwołują nas do czegoś ponadczasowego. Doskonale znamy także zatrzymane w czasie fotografie wielkich artystów, którzy za pomocą światła starali się zatrzymać życie. Kto jednak oprócz literackiego Faustusa jest do tego zdolny?

Prawda o naszej cywilizacji brzmi twardo. Nie jesteśmy nikim unikalnym w skali Wszechświata i nie występujemy w nim w roli kogoś uprzywilejowanego. Choć fantazja i bark skromności gatunku ludzkiego, podpowiada nam najlepsze z możliwych scenariuszy. A jednak filmy z gatunku SF, które opowiadają niczym bajkę o innych cywilizacjach, mogą być wiarygodnym dokumentem. Na to wskazują naukowcy z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika w Warszawie. Prof. Marek Sikora mówi wprost: "Osobiście nie uważam, by nasza cywilizacja była we Wszechświecie jakimś unikatem. Zastanawiające jest jednak, dlaczego mimo tylu prób i wysiłków nie udało się nam jak dotąd odebrać znikąd sygnału świadczącego o istnieniu gdzieś złożonej formy życia".

Rzeczywiście mimo wielu prób nawiązania kontaktu z inną cywilizacją, żadna z prób nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Ziemia zajmuje jak dotąd w naszej świadomości nadal pierwsze miejsce, ale jak podpowiadają naukowcy ewolucja trwa nadal i nie wiemy, jakie może nam przynieść plony.

Mimo sceptycyzmu wielu ludzi nasłuch na kosmos trwa. Jednym z najciekawszych miejsc w Polsce, które pretenduje do roli największego ucha kosmosu jest niepozorna wieś Wylatowo. To właśnie w niej kilka lat temu pokazały się na zbożu wielkie koła, które ktoś zrobił olbrzymim walcem. Ponieważ nikt z rolników tak wielkiego walca nie posiadał, rozniosła się wieść, że zrobili je kosmici. Wylatowo już przed wojną rejestrowało nad wioską pojawienie się niezidentyfikowanych obiektów latających. We wsi nazywano je po prostu świetlikami i nie łączono z żadną z dziedzin nauki. Dopiero kilka lat temu Wylatowo dzięki telewizji oraz Internetowi stało się w Polsce głośne. Stamtąd też pochodziły pierwsze transmisje, na których widać wyraźnie latające pod niebem świetliki. Do dziś nie udało się ustalić wojskowym naukowcom, skąd pochodzą, kim są oraz dokąd zmierzają. Można powiedzieć, że świetliki na niebie są niczym Ziemia widziana w skali Wszechświata.

Istnieje przynajmniej kilka hipotez, które mówią o realnym istnieniu życia poza Ziemią. Jedna z nich zakłada, że nasze cywilizacje są za krótkie, żeby się spotkać. Inna mówi, że znamy życie w określonym aspekcie, tymczasem w kosmosie "życie" jest zupełnie innym wymiarem trwania. Profesor Sikora bardzo odważnie stawia swoje hipotezy. W jego ujęciu życia w kosmosie mają charakter bardzo domatorski, dyskretny i powściągliwy, a zatem są nieuchwytne dla ziemskich radarów. Czy nie mylił się zatem w swoich niezwykłych powieściach Stanisław Lem, który ostrzegał nas przed zbyt pochopnym kontaktem lub wymuszeniem go na innych istotach Wszechświata?
 

Wypada zastanowić się nad pytaniem, kim właściwie jesteśmy w skali makro? Jak wynika z badań sytuujemy się we Wszechświecie jako jedna z licznych baniek mydlanych, a więc na jednej ze ścianek materii, która nieustannie bąbluje. W większych salach Wszechświat jest niemal jednorodny. Czy nasza cywilizacja jest stara? W kontekście całego świata wydaje się niczym mgnienie oka. Sam Wszechświat powstał 13, 7 mld lat temu w wyniku Wielkiego Wybuchu. Tak silna eksplozja miała jednak piękne i pacyfistyczne początki. Wyłoniliśmy się bowiem z mazi lub zupy kwiatowej. W specjalnym kosmicznym kalendarzu, w którym całe dotychczasowe życie Wszechświata można zmniejszyć do skali jednego roku (Wielki Wybuch to 1 stycznia) narodziny Drogi Mlecznej wypadałaby 4 marca, powstanie Układu Słonecznego nastąpiłoby 4 września. Jesienią pojawiły się pierwsze organizmy żywe, 22 grudnia powstały zwierzęta lądowe, trzy dni później ssaki, 29 grudnia wymarły dinozaury, 31 grudnia o godz. 21.30 urodziły się australopiteki. Na tej skali nasza era zaczęła się zaledwie 4 sekundy temu, a jedna sekunda to mniej więcej pół tysiąca lat.

Skoro wiemy, jak wyglądało życie przed naszym pojawieniem się, czy równie plastycznie potrafimy wyobrazić sobie nasz koniec? Oczywiście, że tak. Jeśli tylko agresja człowieka, a więc zabawy z bronią nuklearną, eksperymenty medyczne i generalnie wojny, które się toczą, nie zmyją  z powierzchni ziemi gatunku, czeka nas upadek wielkiego meteorytu. Jak pokazuje wielka literatura, taki upadek może znaleźć genialne rozwiązanie na poziomie artystycznego spełnienia. O wielkim upadku meteorytu na Syberię i wszelkich konsekwencjach dla świata pisał w sposób natchniony Władimir Sorokin w swojej trylogii o ludziach lodu. Baśniowo - mityczna historia rodem z Rosji jest świetną ilustracją tego, co może nas spotkać za kilka milionów lat. Jak myślicie, co przetrwa z naszej cywilizacji do tej pory?

Odważny w swoich wizjach profesor Sikora nie przestaje wierzyć w potęgę ludzkiego gatunku. Według niego być może nie tylko będziemy zdolni do swobodnego ruchu między planetami, ale nasza świadomość zapłodni sztuczną inteligencję tworząc coś na kształt tworów z serialu "Star Trek".