Kiedy widzimy „wygaszacze ekranu”, serwujące nam dziwnie logiczne, a jednocześnie i chaotyczne „fraktalkowe” obrazki, sposoby wizualizacji dźwięku oparte na zasadzie cyfrowego widma, deformowanego najprzeróżniejszymi, symetrycznymi filtrami, przypominają nam się mozaiki rodem z sennych wizji, lub przeżyć opisywanych przez twórców kultury zachodniej lat sześćdziesiątych.
Długo zastanawiałem się nad fenomenem „estetyki cyfry”, który zaistniał w muzyce, oraz plastyce. Wiąże się on ściśle z nurtem psychodelicznym lat sześćdziesiątych. Kiedy widzimy „wygaszacze ekranu”, serwujące nam dziwnie logiczne, a jednocześnie i chaotyczne „fraktalkowe” obrazki, sposoby wizualizacji dźwięku oparte na zasadzie cyfrowego widma, deformowanego najprzeróżniejszymi, symetrycznymi filtrami, przypominają nam się mozaiki rodem z sennych wizji, lub przeżyć opisywanych przez twórców kultury zachodniej lat sześćdziesiątych. To jest cecha cyber-estetyki, która sprawia, że produkty takie są łatwo przyswajane i wchłaniane, gdyż umysł człowieka przypomina w pewnym sensie kalejdoskop. Kalejdoskop ten, jak mandala składa się z symboli różnych trybów percepcji. Każda rzecz dostrzegana przez świadomość odbija się w nich wszystkich na raz i stąd wynika zjawisko synestezji. Dźwiękowego widzenia, lub pachnącego słyszenia, tak często występujące w poezji. Cyfrowe obrazki najczęściej także organizują przestrzeń na zasadzie kalejdoskopu, gdyż jest to najłatwiejsze, z punktu widzenia tworzącego je informatyka, próbującego uzyskać równowagę, stateczność, a jednocześnie specyficzne piękno.
W muzyce, prócz wspomnianej prostoty mamy do czynienia i z innym elementem. Prostota, klarowność i logiczności dźwięków elektronicznych, ułatwia ich percepcję i nadaje utworowi klarowności niesamowicie trudnej do oddania w muzyce „żywej”, bez rozmaitych elektronicznych zabawek, od kompresora, który służy do wyrównywania poziomów częstotliwości kolejnych dźwięków, aż do całego skomplikowanego systemu masteringowego, który nadaje charakteru i ujednolica przestrzeń, oraz dostosowuje utwór do nośnika, na jakim będzie miał być on zapisany.
Kiedy myślę o tym drugim, tajemniczym elemencie „estetyki cyfry”, dostrzegam iż jest on ściśle związany z cechą ogólnoludzką, którą człowiek posiadał już u swoich prapoczątków. Jest to tendencja do opisywania przedmiotów znajdujących się w jego otoczeniu. Przedmioty dla człowieka nie tylko istniały w sensie materialnym, ale także posiadały swoje dusze. Każde miejsce łączyło się z jakąś mitologią i dzięki temu duch zawsze sprzężony zwrotnie [feed-back] był z materią w obrębie ludzkiej świadomości. Odrzucenie perspektywy duchowej, jedynie zlikwidowało świadomość psychologii przedmiotów, którą to świadomość stara się przywrócić linia psychologów zaczynająca się na Freudzie, a osiągająca punkt kulminacyjny w myśli Junga. Można by nawet stwierdzić, że człowiek, niczym biblijny Adam, nadając przedmiotom nazwy, łączył te nazwy z pewnymi emocjami, które uznawał za duszę tych przedmiotów i które wpisywał w owe przedmioty, projektując przedmiotów przeznaczenie we własnym świecie. Sam przedmiot natomiast, odbijając się w jego psychice, wywoływał rozmaite reakcje. Od strachu, po inne, bardziej wyrafinowane formy doznań, przejawiających przebudzoną duchowość. Pierwotny człowiek próbując opisać i okiełznać te uczucia, łączył je z duszą przedmiotu (jego „Manitu”). Nie przypadkowo, cytując tytuł jednej z powieści G. Mastertona, nawiązuję do gatunku horrorów, gdyż to one najczęściej, obok powieści fantastyczno-naukowych odzwierciedlają zdolność człowieka do dostrzegania duszy przedmiotów, przodków, zmarłych...
Wracając jednak do tematu samej muzyki, proponuję teraz posłuchać takich muzycznych projektów, jak np. Autechre, The Orb, czy Orbital. Słychać tam różnorakie sposoby ustosunkowania się do przedmiotów technologicznych i różnorakie emocje wywoływane przez nie. Artyści tworzący te projekty różnią się diametralnie osobowościami, lecz łączy ich fascynacja nowym tworem, który pojawił się w otoczeniu człowieka i stale wypiera tegoż z rozmaitych życiowych funkcji. Od liczenia drobnych wydatków, przypominania o spotkaniach, aż do zaspokajania potrzeb duchowych i twórczych.
Ducha cyfry w muzyce słychać, w różnych kontekstach. Od banalnego, optymistycznego „umcy umcy”, w kiczach w stylu Britney Spears, aż do strachu przed możliwościami jakie stwarza – The Orb – Orblivion; strachu przed rozmaitymi mutacjami, procesorami białkowymi, przemieszaniem cech człowieka i maszyny, czy przed tzw. Bio-techologią. Inną reakcją może być fascynacja psychologicznymi konsekwencjami istnienia takich zjawisk – Autechre; przejawia się też w fascynacji technologiczną precyzją i dostrzeganiem dualizmu pomiędzy człowiekiem (filozofia) i maszyną (technologia) – Orbital – płyta Snivilisation, utwór Philosophy by numbers; czy wreszcie w dostrzeganiu piękna cybernetycznego świata tak pozornie bliskiego pitagorejskiemu ideałowi-cyfrze – Orbital – In Sidies. Wszystkim im technologia dominująca życie człowieka kojarzy się natomiast z demoniczną siłą, „nowego ducha”, o potężnej manicznej osobowości. W umysłach ludzi początku nowego milenium, maszyna jest najczęściej kojarzona z ludzkim komfortem, a behawioralne praktyki a’la Enrike Iglesias, automatyzujące duszę człowieka, przyjmowane są przez społeczeństwo z zachwytem. Jednak zawsze są ci nieliczni, którzy ośmielają się wątpić w tę demagogię o niemalże komunistycznej powierzchowności, projektującej wizję człowieka-wybrańca [równego wobec wszystkich innych ludzi, regulowanego przez nieomylny system praw], oraz jego inteligentnego sługi-maszyny. Stawiają owi niepokorni niedowiarkowie także pytania, w których można odnaleźć psychologię Punkowego zwątpienia w „system”. Czy behawioryści nie ograniczają wolności jednostki? Czy nie zabijają indywidualności ludzi, nieświadomych oddziaływania wielkich koncernów i reklam, socjologicznych machinacji specjalistów od Public Relations, którzy są w stanie wykorzystać kryzys w świadomości całego pokolenia, dla zareklamowania nowego szamponu? Sprawa przestaje być zabawna, kiedy uświadamiamy sobie ogrom możliwości takich manipulacji najniższymi, lub powszechnymi potrzebami, jak potrzeba obnażania (także transcendentnego) i seksualności (także w naiwnych kategoriach estetycznych) – naga „laska” obok towaru na sprzedaż; pokusa i żądza władzy nad światem i najbliższym otoczeniem – „penisoidalne”, władcze, berła pilotów TV, telefony komórkowe, dające nam pozory władzy nad otoczeniem, czy nawet komunikowania się z innymi ludźmi, których imiona – dusze mamy w zasięgu ręki, zaklęte w owych demonicznych urządzeniach...
To wszystko stanowi o tym, że estetyka cyfry, jest tak bardzo silnie wpisana w świat ludzki. Człowiek jednak nie obawia się maszyny, bo instynktownie czuje przewagę nad swoim dziełem, gdyż maszyna nie potrafi niczego, czego człowiek by jej nie nauczył. Maszyna spełnia sny człowieka i wnika w nie głęboko. Lecz nawet jeśli dostanie intelekt nie wyjdzie poza intelekt, jeśli dostanie uczucia, nie wyjdzie poza nie, chyba, że skusi człowieka wizją życia wiecznego i wchłonie jego umysł.