„Pudełka” bez pudła (recenzja spektaklu)

Joanna Jaskulska
Joanna Jaskulska
Kategoria teatr · 7 marca 2016

Istnieją różne rodzaje pudełek. Każde ma swoje przeznaczenie. Taka scena, na przykład: pudełko-niespodzianka, ze sztuką w środku. Widz nigdy nie wie, co się stanie, gdy jedna z jej ścian się uchyli. Co tam znajdzie. Ale w tym jest właśnie największa przyjemność – w odkrywaniu niewiadomej. Pudełko ma również drugie oblicze, nieco mniej przyjemne. Chowa się w nim to, czego nie chce się pokazać. Coś wstydliwego. Może w końcu być też zbiorem. Miejscem, do którego wkładamy rzeczy, które chcemy uporządkować lub rzeczy, które porządkują… nas.

 

Trzecia Scena Teatru Nowego w Poznaniu w spektaklu studentów poznańskiego STA przypomina właśnie pudełko: cztery ściany, dość puste i przestrzenne. W środku ustawili się ubrani na czarno aktorzy. Po prawej, prezenter lokalnego programu telewizyjnego szykuje się do wejścia na wizję. I… Szanowni Państwo, oto serdecznie witamy na spektaklu Pudełka. Jest to „patchworkowy zlepek etiud dotyczących takich zagadnień, jak tożsamość, etykietowanie, ludzkie dążenia i aspiracje”. Może zawierać sceny bulwersujące i obrazoburcze, kontestować zastany porządek. Oto przed Państwem prawdziwa teatralna Rewolucja, prowadząca do wszechogarniającego katharsis. Uwaga, w spektaklu użyto cytatów – klasycznych, by uniknąć płacenia Zaiksowi.

 

Figura prezentera spaja cały spektakl i otwiera przed widzami kolejne pudełka, a czasami nawet przerywa poszczególne sceny, by wtrącić podziękowania kolejnym instytucjom, które wsparły spektakl. Tworzy się w ten sposób teatr w teatrze, i to taki, który wyśmiewa sam siebie, obnażając się scena po scenie. Zespół aktorski zaczyna jednak z wysokiego pułapu: na pierwszy ogień mamy konflikt między mickiewiczowsko-miłoszową wizją kraju-arkadii, do którego dzierżąca święty chleb (który, notabene, jej wypada) matka wzywa syna-wygnańca, który wcale nie chce wracać. Ba, zaprzecza swojej tożsamości, swojemu pochodzeniu, nie widzi w swojej ojczyźnie krainy idyllicznej, a co gorsza, nie czuje się Polakiem, a Niemcem. O zgrozo, a ojciec dopiero co wybaczył za tamtą komodę… Gorące uczucia patriotyczne kontra gorące uczucia młodości szukającej swego. Ale – pada pytanie ze sceny – do czego prowadzą te uczucia? Po co przedstawiać tak wzniosłe tematy na scenie? Otwiera się kolejne pudełko, tym razem o miłości i relacjach damsko-męskich. Zamiast chodzić na randki i kierować się czymś tak chaotycznym, lepiej mieć opartą na logice tabelkę z plusami i minusami, dowodzi aktor. W humorystycznej scenie randkowania pokazuje jednak, że tabele nie wystarczą, bo w końcu – logika nie płodzi dzieci. Kto więc postawi świeczkę na grobie? Kolejne pudełko jest znowu w tonacji serio: oto aktor opowiada o synu, którego mógł mieć. Obok trzy aktorki „ożywiają” dziecko, poruszając dziecięcym kombinezonem. Wzruszająca jest ta scena, bo „dziecko” imituje dorosłego, który chciałby widzieć w nim swoją przyszłość, niezrealizowane ojcostwo. Jednak nawet w ten sposób nie uniknie się śmierci. Może ona przyjść niespodziewanie. Wyskoczyć z pudełka i pozbierać… dusze do koszyczka. Każda z nich waży dokładnie 21 gramów. Trudno jednak śmierci dobrać się do prezentera, choć ten, gdy wychodzi za swojego pulpitu, okazuje się nie mieć spodni. Znów widać dystans i ironię: po jednej stronie sceny aktorzy zmagają się z przemijaniem i innymi poważnymi tematami, a obok prezenter, prezentując obnażone nogi, na przenośnym palniku szykuje posiłek. Nie należy on jednak do innego porządku – raczej podkreśla jego komiczność.

 

Aktorom pod koniec spektaklu pozostaje już tylko autorefleksja. Teatr obnaża się do reszty: wszystko jest w nim wyreżyserowane, istnieją nawet reżyserowane improwizacje. Jak w sytuacji tak sztucznej można przekazać coś widzom? Aktorzy znajdują jedną odpowiedź: należy przekroczyć czwartą ścianę! Zamierzają się, by ją przekroczyć i… Bach! Nie można, gdyż ta jest jak szyba pancerna. Części aktorów udaje się ją obejść bocznym przejściem, jednak ich sukces jest połowiczny. Ci, którzy przeszli, nie mają co powiedzieć, bo ten, który miał przesłanie, pozostał za ścianą i wydaje mu się, że właśnie dostał wraz z kolegami aplauz. To jednak nie koniec. Brakuje finału! Aktorzy nie mają już pomysłu, jak zakończyć przedstawienie, dlatego zwracają się o pomoc do prezentera. Rewolucja rewolucją, a przysłowiowy tyłek sztuce musi ratować ten od sponsorów. W finale ironia pogania ironię, komedia komedię. W dramatyczno-podniosło-absurdalnej scenie prezenter, po złożeniu odpowiednich podziękowań firmie dostarczającej prąd oraz dyrektorowi Teatru Nowego, obnaża się do majtek, daje nasmarować olejem (chyba słonecznikowym) i z patelnią, przy wtórze fanfar, pitolenia fletu, przemarszów, machania flagą, wstępuje na podest wśród wijących się dokoła niego kolegów z grupy. Przed oczami widowni tworzy się Wielki Pomnik. Szaleństwo, proszę Państwa, istna rewolucja, prawdziwe katharsis. Widownia ryczała… ze śmiechu.

 

Świetnie zgrany zespół STA wyciągnął z pudełka zwanego teatrem wszystko: problemy tożsamości, relacje międzyludzkie, tematy ostateczne, zmieszał, wywrócił na drugą stronę i stworzył całość, trochę gorzką, mocno zabawną, chwilami wzruszającą. Nie było niczego odkrywczego, ale całość była niesamowicie świeża, lekka i dynamiczna. Dobrze czasami otworzyć i przewietrzyć to, co chowamy w pudełkach, czasem przełożyć coś z jednego do drugiego. W nich bowiem mieści się nasza historia – i ta wspólnotowa, i ta prywatna. 

 

Pudełka

Reżyseria: AGATA BIZIUK
Muzyka: RAFAŁ SEKULAK
Scenografia: PAWEŁ BRAJCZEWSKI

Prezentacja w Teatrze Nowym w Poznaniu:
30, 31 stycznia 2016, Trzecia Scena
6, 7 lutego 2016, Trzecia Scena
27, 28 lutego 2016, Trzecia Scena
Spektakl trwa:
55 minut
 

Obsada:

ALEKSANDRA BRZÓSTOWICZ, JULIA GULA, ANNA JANUCHOWSKA, ALICJA KOŁACZ, ANNA LANGNER, KAROLINA MARIA LEWANDOWSKA, MAGDALENA MAŁYSZ, PATRYCJA PIECHOCKA, ANTONINA TOSIEK, SZCZEPAN GLURA, WIKTOR GRENAS, WIKTOR GÓRSKI, MAREK NOWICKI