Nic ci nie powiem (rcenzja spektaklu Delfin, który mnie kochał)

Arabszczanka
Arabszczanka
Kategoria teatr · 16 grudnia 2015

Delfin, który mnie kochał to Pete (Jan Sobolewski), „ja” to Margaret (Jaśmina Polak), 23-latka, która przez sześć miesięcy mieszkała z Petem w specjalnym Domu Delfina. Sześć dni w tygodniu uczyła go angielskiego, obserwowała zachowania i bawiła się z nim. Przez ten czas wytworzyła się między nimi silna, intymna, seksualna relacja. Gdy eksperyment dobiegł końca, a Pete został odseparowany od Margaret – popełnił samobójstwo. Po prostu przestał oddychać.

Powyższa historia sprawia wrażenie idealnej motywacji do stworzenia przejmującej opowieści teatralnej. Szkoda, że takowa nie powstała.

Obraz wyreżyserowany przez Magdę Szpecht to bardziej performance niż spektakl teatralny.

Całość podzielona została na konkretne części – Prolog, Z pamiętnika Margaret itp., które porządkują historię i pozwalają zorientować się w tym, co jest prezentowane na scenie – nie zawsze można samemu skonstruować ciąg logiczny widowiska.

W spektaklu zostały wykorzystane nagrania rejestrujące pracę człowieka z delfinem. Słychać zapętlone komendy-słowa, które zwierzę powtarza, tzn. - które stara się powtórzyć. Dźwięk dochodzi głównie z głośników, aktorzy na żywo mówią niewiele. Jednym z nielicznych elementów tekstowych jest improwizowany, nieskładny monolog Jaśminy Polak, który prawdopodobnie ma przypominać wybiórczość informacji docierających do Petera.

Pod sam koniec widza czeka mini recital delfina, która na kilka różnych sposobów śpiewa „Mad world” brytyjskiego zespołu Tears for Fears.

Relacja Pete-Margaret pozostaje w sferze erotycznej. Nie widać między nimi więzi emocjonalnej. Mimo że nie znam się na psychice delfinów widzę tu pewne spłycenie opowieści badaczki. Jaki jest sens robienia spektaklu o delfinie i kobiecie, skoro nie sięga się do warstwy emocjonalnej, skoro nie próbuje się odtworzyć sposobów budowania tej relacji, wniknąć głębiej?

Za wartość wizualną odpowiadają nagrania wyświetlane w tle. Pozostawiają uczucie zimna, niedopowiedzenia, czystości. Wywołują melancholię i smutek, które można bardzo zgrabnie nabudować fabułą. Spektakl klimatem przypomina „Z archiwum X”, z którego motywu zresztą skorzystano. Znaczenie okraszonej bardzo interesującymi obrazami akcji słabnie jednak przez brak przekazu.

Ostatni element przedstawienia to medytacja z intencją za delfiny. Jest to o tyle ciekawe, że w części zatytułowanej „Ostatni oddech Petera” widz staje się delfinem. Wchodzi w ciało zwierzęcia, staje się ofiarą eksperymentu człowieka – umiera razem z Petem, któremu złamano serce.

Pomieszanie z poplątaniem, brak klarownej myśli, prowokacji – czegokolwiek, co zmusiłoby do myślenia. Cały czas mam w pamięci słowa Magdy Szpecht, która na spotkaniu z reżyserami Paradiso powiedziała, że o człowieku w teatrze zostało powiedziane już praktycznie wszystko. Może dlatego temat silnych relacji emocjonalnych, poruszany w Delfinie, pozostał niedopowiedziany i nieskomentowany.

Pomysł na spektakl jest brawurowy, szkoda, że nic nie zostało w nim powiedziane.

 

Delfin, który mnie kochał

Teatr Polski w Bydgoszczy

Premiera: 04.10.2015

reżyseria Magda Szpecht 
dramaturg Szymon Adamczak
muzyka/video Karolina Mełnicka
występują Jaśmina Polak, Jan Sobolewski, Angelika Kurowska/Sonia Roszczuk

czas trwania: 50 min bez przerwy