Życie staruszka wcale nie musi być smutne, o czym przekonywał nas już przed laty Jeremi Przybora w swojej piosence wykonywanej w Kabarecie Starszych Panów. Jest wiele aktywności, które przynoszą uśmiech i zadowalają naszych wspaniałych seniorów. Spotkania towarzyskie w gronie sprawdzonych przyjaciół, zakupy, rozmowy z sąsiadami, listonoszem, patrolem policji, czy choćby zwykła, ale rytualna herbatka. Do tego pamięć o najbliższych, czworonożny lub skrzydlaty przyjaciel towarzyszący w wesołej codzienności. Często zdarza się też, że staruszkowie są właścicielami pokaźnych nieruchomości, których część z chęcią oddają do użytku osobom poszukującym przytulnego lokum. Problem pojawia się wówczas, kiedy lokatorzy okazują się oszustami lub co gorsza przestępcami, a wynajmujący staje się przeszkodą w realizacji niecnych planów. W takiej sytuacji, być może, ostatecznie ktoś tu kogoś będzie zmuszony zabić.
Nobliwa dama - Pani Wilberforce, prowadzi zwyczajne życie lekko ekscentrycznej wdowy po admirale brytyjskiej marynarki. W codzienności kobiecie towarzyszy papuga o imieniu Generał oraz kilka szalonych koleżanek-melomanek. Jak to jednak w pewnym wieku bywa, starsza pani uwielbia dopatrywać się wszelakich spisków i niejasnych życiorysów wśród napotykanych osób. Z tego powodu znana jest miejscowemu posterunkowemu, który z sympatii do staruszki uprzejmie wysłuchuje jej opowieści, ale przymyka na nie oko. Pewnego dnia w odpowiedzi na ogłoszenie o wynajmie części domu do drzwi Pani Wilberforce puka grupa rzekomych muzyków. Mężczyźni szybko przypadają do gustu właścicielce, która chętnie udziela im różnorakiej pomocy, nieświadoma że w zaciszu jej domu przygotowywany jest napad na bankowy konwój. Tymczasem oszuści i złodzieje są tak nieudolni i niezorganizowani, że cała sprawa wychodzi na jaw, a staruszka staje się największą przeszkodą w realizacji przedsięwzięcia. Nie pozostaje nic innego, jak ostatecznie się jej pozbyć. Ale czy aby na pewno jest to takie oczywiste i proste?
Na deskach warszawskiego Och-Teatru w czarnej komedii na podstawie klasyka gatunku "The Ladykillers" autorstwa Grahama Linehana, zadebiutował w roli reżysera znany i lubiany przez publiczność aktor - Cezary Żak (jednocześnie odtwórca roli posterunkowego). Do współpracy i roli tytułowej zaprosił niezwykłą - wręcz wymarzoną starszą panią - Barbarę Krafftównę. W takim duecie artystycznym ten spektakl po prostu nie mógł się nie udać. Cokolwiek więc nie powiedzielibyśmy o dobrze wyreżyserowanej, wartkiej akcji i świetnych dialogach, to motorem napędowym całości jest bez wątpienia główna bohaterka. Pełna wigoru, przezabawna (również dzięki powszechnie rozpoznawalnemu tembrowi głosu), a także warsztatowo świetna Krafftówna, zachwyca publiczność bez względu na wiek i wywołuje zasłużoną burzę oklasków na stojąco. W tym miejscu należą się ukłony dla wszystkich twórców teatru, którzy nie zapominają o tej rangi osobowościach scenicznych, których na szczęście mimo upływu lat można zobaczyć na scenie.
Pozostała obsada stanowi doskonałe uzupełnienie roli głównej, a na szczególną uwagę zasługują: Michał Piela w roli najmniej rozgarniętego członka szajki - pana Lawsona oraz Michał Żurawski - Slobodan, nadpobudliwy gangster o serbskim rodowodzie. W ekipie znaleźli się także Wojciech Pokora i Michał Troński, dobrze wcielając się w odtwarzane postacie. Niewątpliwie "Trzeba zabić starszą panią" rozbawi każdego miłośnika komedii, porwie lekkością, zachwyci intrygą i zaskoczy zakończeniem. Polecam z pełną odpowiedzialnością i uśmiechem na twarzy!
Trzeba zabić starszą panią
Och-Teatr w Warszawie
Obsada: Barbara Krafftówna, Andrzej Konopka/Michał Piela, Adam Krawczuk/Cezary Żak, Wojciech Pokora, Adam Serowaniec/Rafał Zawierucha, Marcin Troński, Michał Żurawski/Piotr Żurawski oraz Jadwiga Bogusz/Barbara Zgorzalewicz-Fryźlewicz, Kiksa Kołodziejczyk-Szyszko, Katarzyna Skolimowska, Michał Zieliński (głos)