Nagość sprawia, że czujemy się niekomfortowo, mimo, że to Ona wystawia się na pastwę naszych oczu. Powoli zabudowywana, separowana od świata staja się daleka i obca dla nas.
Ciało pokryte gipsem już coraz mniej przypomina człowieka, a coraz bardziej dzieło sztuki. Przemienia się w coś znacznie piękniejszego i trwalszego niż mięśnie, krew i kości obleczone sk
órą - flash. Jej ciało przynależy już do innego porządku. Dłonie zlewają się z nogami, przedramiona z torsem i talią, zamiast gładkiej skóry powstaje szorstka nieregularna faktura gipsu z pietyzmem rzeźbiona przez … to nie ma znaczenie przez kogo, w tym konkretnym performance byli to Ryszard Hodur (scenograf i pracownik PWST) i Łucja Ondrusz-Bąk, ich wykonawcza funkcja została podkreślona przez czarny kostium zlewający się z tłem. Istotą zdarzenia jest samo działanie: stopniowe „zamurowywanie” gipsem performerki.
Mężczyzna siedzący tuż obok mnie wyszeptał: „Jakie to przyjemne”, dla niej czy dla mnie pomyślałam. Rzeczywiście, coś w trwaniu powstawania nowej formy, która dokonuje się na naszych oczach jest przyjemnego. Ten wysoce estetyczny obraz – czarne, aksamitne tło, biały gips i zanikające pod nim nagie ciało – hipnotyzuje. Jednak bierność performerki, brak ruchu i reakcji z jej strony, nieobecne spojrzenie niepokoi, wybija z przyjemnej, bezpiecznej percepcji.
Strapiona twarz pochylona nad lewym ramieniem budzi w nas rodzaj wyrzutu. Zamknięta w
klatce swoich myśli nie może porównać własnych wyobrażeń o świecie z otaczającą ją rzeczywistością. Co jest prawdą, a co tylko wytworem jej umysłu albo choroby? Dlaczego pozwala im na to? Czy zbierze się na ostatni wysiłek woli, czy na wspomnienie o życiu wstanie, ruszy się za nim gips zaschnie?
Kobieta zapada się coraz głębiej w siebie, bezwolnie daje zagipsować sobie twarz. Maska, która powstaje z mieszaniny minerału i wody, odbiera jej tragiczność. Staje się bezimienna, groteskowa, żadna. Ryszard Hodur i Łucja Ondrusz-Bąk, jak rzeźbiarze przyglądają się swojemu dziełu, wygładzają niedoskonałości i wycofują się w cień zostawiając performerkę sam na sam z widownią. Światło powoli gaśnie.
Performance Bez Tytułu Anny Popiel studentki III roku reżyserii teatralnej w PWST im. Ludwika Solskiego w Krakowie, w którym miałam przyjemność brać udział w trakcie Forum Młodej Reżyserii tego roku (2015), został zrealizowany pod opieką pedagogiczną prof. Barbary Hanickiej. Miał na celu zaprezentowanie tzw. „wpływów negatywnych” na osobę
z zaawansowaną schizofrenią.