Nie spodoba Ci się ten spektakl. Na pewno Ci się nie spodoba. Prawdopodobnie, idąc na Hamleta, pragniesz klasyki, czegoś bezpiecznego. Zastanawiam się tylko czy teatr powinien być bezpieczny?
Słysząc o kompilacji Szekspir, Hamlet, Stary Teatr, wiemy doskonale, co zobaczymy. Jeżeli to nie Anglia, a my nie jesteśmy w Shakespeare's Globe Theatre, to istnieją duże szanse na to, że dostaniemy Stratfordczyka przetrawionego, tfu, tfu – współczesnością. Proszę, nie chodźmy na spektakle, żeby sobie ponarzekać i kliszowo powtarzać „Co oni zrobili z tekstem?”, „Jak można tak potraktować Klasyka?”, itp., itd.
Można. Kiedy jest się twórcą można wiele – pod warunkiem, że ma się coś do powiedzenia. Zatem nie ma sensu przewidywać, czy się jakoś nastawiać, proponuję przyjmować i przyswajać ze sceny idące komunikaty. Zapraszam na Hamleta do Starego Teatru.
Powiedziałabym, że spektakl charakteryzuje czystość i oszczędność. Scena jest wydrążona, „ściągnięto z niej skórę”, ukazując wielkie anatomiczne serce, które wisi po lewej stronie, jak na serce przystało. I tutaj klasycznie. Organ nie jest zupełną atrapą, ale służy pompowaniu krwi, którą napełnia mapę Europy rozłożoną na podłodze. Czy to życiodajny płyn, czy też krew ofiar – niech każdy rozstrzygnie to w swojej świadomości. Pośrodku wisi wielka, okrągła tafla lustra, pod nim obrotowa scena z wodą pośrodku. W zwierciadle odbija się woda. Nad sceną, na wzór Oka Opatrzności, wisi przekorne ucho zmarłego króla. Z prawej strony piankowa, zaciśnięta pięść – wygrażająca tym, którzy mają coś na sumieniu.
Spektakl stawia podstawowe pytanie, z którym przyszło zmierzyć się każdemu odgrywającemu kultową rolę – jak zagrać Hamleta? Czy przedstawić go jako wrażliwego młodzieńca, czy jako introwertyka z zaburzeniami o lekko psychopatycznym usposobieniu, czy może pokazać uniwersalizm jego myśli i uczynić z niego głos naszego czasu? Brak tu jednoznacznej odpowiedzi, więc Hamletów jest trzech. I żaden nie rości sobie prawa do bycia tym właściwym. Za to można wybrać sobie, do którego Hamleta nam najbliżej.
Cały obraz sceniczny jest odbiciem. To obraz naszej codzienności. Drogi do sklepu, czekania na przystanku, w pośpiechu pochłanianej drożdżówki. Bo obraz Hamleta dzieje się w naszych głowach. Dlatego jest serią obrazów pozornie niepowiązanych. Dlatego Garbaczewski próbuje powiedzieć nam, że Hamletów jest kilku. Każdy z nas ma swojego reprezentanta. Inny Hamlet Bartosza Bieleni – młody, bardzo wrażliwy, na skraju obłędu; Krzysztofa Zarzeckiego – introwertyczny, zrezygnowany; jeszcze inny Hamlet-maszyna Romana Garncarczyka.
Spektakl Krzysztofa Garbaczewskiego wystawiony w Starym Teatrze jest inspirowany dramatem Szekspira. To komentarz, przypis – esej na jego temat. A, że esej jest formą dość osobistą, to nie można mieć za złe twórcy, że przedstawia w nim swój punkt widzenia.
I proszę Cię, nie burz się na dźwięki słów, które w sztuce padają, choć do Williama nie należą. Bo nowy Hamlet to nie jest kolejna inscenizacja. Nie wybrzmi po bożemy – po szkolnemu. Ten Hamlet jest produkcją mozaikową. Widzimy obrazy, które mogłyby powstawać w głowie, być majaczeniami umysłu.
Przyznaj, że idziesz na Hamleta, żeby usłyszeć te słowa. Znamy wszyscy, więc czujemy dumę, że możemy poruszać ustami razem z aktorem. Tutaj najbardziej klasyczny monolog został sparafrazowany i brzmi „to be or to be better" – przecież nie można nie być, dzisiaj się jest. Trzeba być i to w dodatku szybko, szybciej albo pozostać przeciętnym. Nikt nie chce być przeciętnym. Prawda? Tekst Szekspira został poddany czytaniu przez to, w czym obecnie żyjemy. Dlaczego wystawiać tragedię z epoki elżbietańskiej, skoro mamy własne tragedie? Garbaczewski dał głos Hamletom, którzy żyją tu, z nami. Dał głos naszym tragediom.
Na widowni słychać czasem oburzone głosy – „To teatr, nie film!". W Hamlecie rozszerza się nam obraz rzeczywisty, pokazując wydarzenia z pokoju obok, sceny, które rozgrywają się za drzwiami. Tutaj chciałam zaznaczyć, że kadry są bardzo dobre, pozostają w konwencji spektaklu i świetnie go dopełniają. Tworzą nastrój niepewności, senności. Tak jak w naszych głowach, tworzących narracje, marzących, śniących – ludzie ukazują się nieoczekiwanie, ale nigdy nie przypadkowo. Wszystko ma tu swoje miejsce i odpowiedni czas. Postaci zdają się mieć za nic podział na widownię i scenę. Snują się po całej przestrzeni niczym umęczone dusze bądź – na zasadzie zupełnego kontrastu - bawią się w najlepsze. Hulaj dusza, piekła nie ma? To po trosze nasze zmory i jednocześnie nasze możliwe zakończenie.
Puszczono oko do tej bardziej konserwatywnej części publiczności, wprowadzając na scenę Helenę Modrzejewską i Konrada Swinarskiego. Chyba nikt się nie obraził, ale nie można podważyć faktu, że duchy przeszłości nieustannie kręcą się po Starym Teatrze i nie pozwalają beztrosko pracować nowym twórcom. Trzeba liczyć się z ich legendą – a rozliczenie przyjdzie wraz z krakowską publicznością. Tym razem zaproszono je do udziału w spektaklu. Są taką „radą starszych”, która nie wiele wie na temat życia we współczesnym nam świecie. Chcecie swoich patronów, których podziwiacie we foyer, ale nie zdajecie sobie sprawy, że oni nie przeprowadzą Was przez jutro, pojutrze i dzień następny. Potrzebujesz widzu przewodnika Tobie współczesnego.
Dla mnie najważniejszą sceną jest ta z Hamletem-Zarzeckim i Hamletem-Bielenią. Ten drugi umiera, kiedy ten pierwszy mówi. Topi się. Tyle, że to nie do końca człowiek. Hamletowi w wodzie umarło wnętrze. Jego wnętrze to odbicie z wody. I ono umarło. To wrażliwe, buntownicze, młode.
Końcowy monolog trzeciego Hamleta jest chyba najbliżej widza, bo trafia w tzw. codzienność naszą – jesteś mordercą, bo zgadzasz się na śmierć, którą widzisz – uderza w nas i wyrzuca z bezpiecznej przestrzeni.
Hamlet w Starym Teatrze nie pyta widza być czy nie być. On mówi: „Gdzieś rozbija się ciała, żebym mógł mieszkać w moim gównie [...] Chcę być maszyną. Żadnego bólu, żadnych myśli”. Nie, nie spodoba Ci się ten spektakl.
HAMLET wg Williama Shakespeare'a
REŻYSERIA: Krzysztof Garbaczewski
Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej
Premiera:
Duża Scena
ul. Jagiellońska 1
2015/06/13
Czas trwania: 2 godz. 30 min. - 1 przerwa
AKTOR / OZRYK - Zygmunt Józefczak
GRABARZ / AKTOR I - Małgorzata Gałkowska
GRABARZ / AKTOR II - Bogdan Brzyski
GUILDENSTERN - Szymon Czacki
HAMLET - ** Bartosz Bielenia / Krzysztof Zarzecki
HAMLETMASZYNA - Roman Gancarczyk
HORACJO - ** Paweł Smagała / Maciej Charyton
KLAUDIUSZ - Krzysztof Zawadzki
KRÓLOWA GERTRUDA - Iwona Budner
OFELIA - Jaśmina Polak
POLONIUSZ - Paweł Kruszelnicki
ROSENCRANTZ - Marta Ojrzyńska
** - rola dublowana
przekład - Stanisław Barańczak
scenariusz - Marcin Cecko, Krzysztof Garbaczewski
dramaturgia - Marcin Cecko
scenografia - Aleksandra Wasilkowska
wideo, reżyseria światła - Robert Mleczko, Marek Kozakiewicz
kostiumy - Svenja Gassen, Sławomir Blaszewski
konsultacja choreograficzna (taniec butoh) - Sylwia Hanff
inspicjentka / suflerka / asystentka reżysera - Hanna Nowak