Nigdy nie jest za późno by żyć ("Błogie dni", teatr)

Robert Stawski
Robert Stawski
Kategoria teatr · 21 września 2015

Deirdre Kinahan w swej sztuce dotknęła delikatnego, ale coraz powszechniejszego tematu pozbywania się zawadzających nam bliskich, których często w przedmiotowy sposób wyrzucamy ze świata doczesnego. Na przykładzie dwojga bohaterów, zmierzyła się z pytaniami o godności przemijania, niemoralności odrzucenia i roli najbliższych w odwiecznej wojnie mocnego ducha z bezsilnym ciałem.

W życiu niektórych ludzi przychodzi taki moment, kiedy przestają być potrzebni i niczym stare przedmioty, odstawieni zostają na bok. Ich egzystencja fizycznie jednak się nie kończy, ale aktywność i obecność społeczna zdecydowanie już tak. Zewnętrznie jedni się z takim losem godzą, choć ich dusza pomimo ułomności ciała, nadal ma chęć pełnego istnienia, Inni zaś głośno epatują swoje niezadowolenie, jednocześnie tłumacząc swą dolę nadrzędną koniecznością. I choć pozornie sami są inicjatorem zaistniałego stanu rzeczy, czy miejsca spoczynku w drodze do wieczności, robią to często wbrew sobie i paradoksalnie z miłości do innych. Z czasem świadomość bierze jednak górę nad racjonalnym myśleniem, a potrzeba działania jest silniejsza niż pierwotnie mogłoby się wydawać. Bodźcem ożywienia może być impuls wewnętrzny, emocjonalne doświadczenie, ale także spotkana na drodze życiowej osoba. Wracają często zapomniane już uczucia, rodzą się nowe niezwykłe emocje, kształtując wizje możliwe jeszcze do zrealizowania. Tylko jak wyrwać się z akceptowanej początkowo klatki?

 

Emerytowana dyrektorka szkoły podstawowej Patricia, borykająca się z nasilającymi objawami marskości wątroby, chcąc ulżyć swojej siostrze w kłopotach związanych z chorobą, decyduje się zamieszkać w domu opieki. Od początku nie jest jednak z tego powodu szczęśliwa, uważając to miejsce za norę na końcu świata, z której mimo świadomości dobrowolności podjętego wyboru, chciałaby się wyrwać. Na miejscu spotyka radosnego szarmanckiego dżentelmena, byłego aktora Seana, który mimo swoich kłopotów z chodzeniem, pozornie jest pogodzony z losem i przestrzenią. Szybko odnajdują wspólny język, zainteresowania, nić porozumienia, a błogie dni spędzone razem, wskrzeszają dawno wygasłe w ich życiach emocje. Im bardziej poznają swoje historie i samych siebie, tym mocniej czują potrzebę zjednoczenia. Czy jest to jednak możliwe wobec skrywanych dotąd osobistych tajemnic i ograniczonej na własne życzenie wolności? Co jeszcze są w stanie zrobić, by móc znowu poczuć, że życie przed śmiercią nigdy się nie kończy?

 

Deirdre Kinahan w swej sztuce dotknęła delikatnego, ale coraz powszechniejszego tematu pozbywania się zawadzających nam bliskich, których często w przedmiotowy sposób wyrzucamy ze świata doczesnego. Na przykładzie dwojga bohaterów, zmierzyła się z pytaniami o godności przemijania, niemoralności odrzucenia i roli najbliższych w odwiecznej wojnie mocnego ducha z bezsilnym ciałem. Pomimo zabawnej konwencji utworu, wszystko co widzimy na scenie, zmusza nas widzów do nowego spojrzenia na otaczające nas zewsząd starsze osoby i przemyślenia swojej postawy wobec ich życia. Z początku beztroska oglądana fabuła, przekształca się w dramat przerwanej codzienności, której zmiana nie musi być siłą wyższą i nieuchronnie wiązać się z cierpieniem.

 

Na Scenie 61 stołecznego Teatru Ateneum w spektaklu wyreżyserowanym przez Wojciecha Urbańskiego, widzimy mistrzów aktorskiego fachu: Jadwigę Jankowską-Cieślak i Jana Peszka. Dwójka aktywnych zawodowo artystów, wprost rewelacyjnie wciela się w niełatwe role ludzi, będących na ostatniej prostej swojego życia. Bez zbędnych rekwizytów, w oszczędnej scenografii, z dyskretną muzyką w tle, dostrzegamy wyraźnie ich pełen kunszt, profesjonalizm, wybitny warsztat i talent. Niezwykłą zaś paleta towarzyszących postaciom emocji, od śmiechu i melancholii przez złość, gniew po łzy, sprawiają wrażenie rzeczywistego podglądania pensjonariuszy ośrodka opiekuńczego. Na szczególne słowa uznania zasługuje Jadwiga Janowska-Cieślak, która objawia się w sztuce na nowo, chwilami robiąc wrażenie zauroczonej dwudziestolatki, a tym samym udowadniając swoją najwyższą formę.

 

"Błogie dni" koniecznie trzeba zobaczyć, nie tylko ze względu na niezwykły duet aktorski, ale przede wszystkim tematykę, która dotyczy każdego. Przemijanie jest bowiem nieuchronne, ale jego jakość pozostaje w naszych rękach do końca.

 

Subiektywnej oceny dokonał dla Was,

Robert Stawski

 

Deirdre Kinahan
"Błogie dni"

Teatr Ateneum

przekład – Joanna Crawley
reżyseria – Wojciech Urbański
scenografia – Maja Skrzypek 
muzyka – Dominik Strycharski 
światło – Michał Głaszczka

asystentka reżysera – Anika Idczak

prapremiera polska – 19 września 2015, Scena 61

Występują: 

Patricia – Jadwiga Jankowska-Cieślak

Sean – Jan Peszek