"Kolacja na cztery ręce" ma szansę duchowo nasycić

Robert Stawski
Robert Stawski
Kategoria teatr · 14 września 2015

Prawdziwie wybuchowa mieszanka osobowości jest jednocześnie atutem i przekleństwem tej lekkiej, zabawnej komedii dialogów. Zaleta tkwi bowiem w świetnym doborze charakteru aktorów do granych bohaterów, zmorą zaś niedostatki warsztatowe, zauważalne u Lubaszenki i Miecznikowskiego, niezwiązanych na co dzień z deskami teatru.

Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. Tymi słowami zwykliśmy podsumowywać światopoglądy ludzi, których spotykamy na swojej drodze życiowej. Niestety najczęściej powiedzenie to używamy w sensie pejoratywnym, chyba jednak niesłusznie. Wiemy przecież doskonale, że nasz stosunek do otaczającej rzeczywistości faktycznie kształtowany jest przez doświadczenia życiowe, pozycję społeczną, wychowanie, a nade wszystko środowisko w którym żyjemy i nas samych. Wskutek tego, każdy człowiek dążąc do określonego przez siebie celu, musi się mierzyć z własnymi indywidualnymi problemami, wyzwaniami i rozterkami, jakich inni mogą najzwyczajniej nie rozumieć, zazwyczaj do pewnego momentu. Tymczasem w każdym przypadku najważniejsze jest szczęście, czyli najwyższe dobro i przywilej, określający stopień realizacji życiowego zadowolenia, którego na pewno pieniądze nie dają.

 

Do spotkanie Jana Sebastiana Bacha i Georga Friedricha Händela nigdy w rzeczywistości nie doszło, pomimo iż tych dwóch najwybitniejszych w swojej epoce i nie tylko kompozytorów, żyło i tworzyło niemalże obok siebie. Pierwszy z nich, genialny w swej złożoności, nigdy nie osiągnął właściwej dla siebie popularności w uszach współczesnych mu słuchaczy, mimo przychylnej krytyki znawców i wielbicieli muzyki, pozostając w cieniu i ledwo wiążąc koniec z końcem. Drugi, powszechnie ubóstwiany, rozpoznawalny i niezwykle popularny, szybko stał się bywalcem najznakomitszych europejskich salonów, przyjacielem władców i ulubieńcem fortuny, która darzyła go ogromnym majątkiem.

 

Jakie więc skutki mogłaby przynieść konfrontacja tak różnych osobowości i czego naprawdę dowiedzieliby się o sobie i swoim życiu mistrzowie? Czy zwyciężyłoby wzajemne zrozumienie i przyjaźń, a może wręcz przeciwnie - niechęć i nienawiść?

 

Jak daleko różna pozycja zbliża do siebie ludzi, albo skutecznie oddala, pozostawiając jeszcze większe animozje w życiu zawodowym i prywatnym? Nie tylko na te pytania w swej sztuce próbuje znaleźć odpowiedź Paul Barz, aranżując niecodzienne fikcyjne spotkanie Bacha i Händela.

 

Na scenie Teatru Kamienica w Warszawie w spektaklu reżyserowanym przez Krzysztofa Jasińskiego Kolacja na cztery ręce, pojawia się trójka niezwykłych artystów, z pozornie bliskiego sobie, ale jednocześnie odległego świata sztuki. W rolę Jana Sebastiana Bacha wciela się bowiem znany głównie z pamiętnych ról filmowych Olaf Lubaszenko, Georga Friedricha Händela popularny i lubiany aktor Emilian Kamiński, a w specyficzną postać narratora spotkania - kamerdynera Schmidta - muzyk i wokalista Maciej Miecznikowski. Prawdziwie wybuchowa mieszanka osobowości jest jednocześnie atutem i przekleństwem tej lekkiej, zabawnej komedii dialogów. Zaleta tkwi bowiem w świetnym doborze charakteru aktorów do granych bohaterów, zmorą zaś niedostatki warsztatowe, zauważalne u Lubaszenki i Miecznikowskiego, niezwiązanych na co dzień z deskami teatru. 

 

Mimo iż całość naprawdę dobrze się ogląda, brakuje płynności i tempa, koniecznego w żartobliwej, ciętej i uszczypliwej konwersacji, na której oparta jest fabuła spektaklu. Być może na przestrzeni kilkunastu występów i zgrania całej ambitnej trójki, uda się ją osiągnąć, a wtedy Kolacja na cztery ręce w pełni nasyci, zostawiając u widza - najważniejszego podmiotu odbioru dorobku artystów (o czy mówią sami bohaterowie) - zaspokojenie duchowe i miejsce do rozważań nad wartościami i szczęściem każdego z nas. Zobaczcie sami. 

 

 

Subiektywnej oceny dokonał dla Was,

Robert Stawski

 

Kolacja na cztery ręce

Autor: Paul Barz

Przekład: Jacek Stanisław Buras

Reżyseria: Krzysztof Jasiński

Obsada: Emilian Kamiński, Olaf Lubaszenko, Maciej Miecznikowski
Scenografia i Kostiumy: Andrzej Lewczuk

Dźwięk: Łukasz Faliński
Światło: Szymon Szczęsny

 

Fot. Robert Stawski, Olympus PEN Mini E-PM2 dzięki Olympus Polska