Krystyna Callas czy Maria Janda, zawsze Master Class

Robert Stawski
Robert Stawski
Kategoria teatr · 8 września 2015

Jeśli istnieje coś takiego, jak rola szyta na miarę, to modelem dla polskiej Callas na pewno jest waśnie Krystyna Janda. Być może życiorysy obu doświadczonych kobiet sukcesu na tyle dobrze się przeniknęły, by zagwarantować spójność i prawdę oglądanej kreacji.

Tragiczne historie wygranych karier i przegranego życia gwiazd, towarzyszą dziejom świata od zawsze. Z ogromnym talentem z szarego jestestwa przez ciężką pracę rozbłyskują by zachwycać miliony. Obsypane diamentami, skąpane w sławie i bogactwie, nie są jedynie artystami, ale uosobieniem bogów stąpających po Ziemi. Niestety wielu z nich tak szybko jak pojawia się w panteonie znakomitości, błyskawicznie gaśnie i odchodzi w zapomnienie. Równia pochyła po której stąpają w pracy lub codzienności, nieuchronnie prowadzi do wewnętrznego lub zewnętrznego upadku. Bliscy oddalają się, konkurenci stają się wrogami, pochlebcy przepoczwarzają się w szyderców, a popularność zmienia się w koszmar. Pozostaje nierówna walka z samym sobą, ucieczka w złudny świat używek lub nieudolne próby zachowania twarzy w obliczu klęski.

 

Maria Callas w skutek zbyt intensywnej pracy zawodowej powoli traci głos. Mimo ogromnej kariery i bycia u szczytu sławy, ogranicza występy, a z czasem ku rozpaczy publiczności i radości rywali, całkowicie przestaje śpiewać. Jej małżeństwo rozpada się na rzecz romansu z najbogatszym człowiekiem świata – Arystotelesem Onasisem. Opływając w luksusie, mimo utraty sceny, największej miłości swojego życia, wydaje się być szczęśliwa. Żeby nie tracić kontaktu z muzyką i przekazać swój kunszt kolejnym pokoleniom śpiewaków, za czyjąś namową podejmuje się prowadzenia kursów mistrzowskich w nowojorskiej szkole muzycznej. 

 

Tam też mamy sposobność zobaczyć wielką diwę w swoim żywiole, uczestnicząc w dwóch dniach lekcyjnych, które bardzo szybko przybliżają nam nie tylko osobowość artystki. Samo zachowanie Callas wydaje się typowe dla gwiazdy jej formatu. Manieryczna, kapryśna i niezwykle wybredna, doprowadza swoich uczniów do śmiechu i płaczu. Wielu z nich nie rozumie nawet czego śpiewaczka od nich oczekuje, a wszelkie próby wykrzesania uczuć i połączenia ich z perfekcyjnym wykonaniem arii oraz wymagania wiedzy teoretycznej, uważają za fanaberię nieaktywnej zawodowo primadonny. Czy aby na pewno są to jednak jedynie dziwactwa, które towarzyszą przemijającej sławie, a muzyka wyzwala wyłącznie emocje, których oczekuje i kocha publiczność?

 

Na scenie w rolę Callas wcieliła się bodaj najznakomitsza polska aktorka – Krystyna Janda. Nie bez przyczyny użyłem słowa wcieliła się, gdyż moim zdaniem jest ono najbardziej adekwatne do niezwykłego przeniknięcia sztuki aktorskiej i warsztatu w odgrywaną rolę. Od początku spektaklu widz zatraca poczucie rzeczywistości, odnosząc nieodparte wrażenie że za sprawą magii teatru faktycznie przenieśliśmy się w czasie, mogąc na własne oczy zobaczyć wielką diwę operową wszechczasów. Doskonała w swoim kunszcie Janda idealnie prezentuje wszystkie charakterystyczne dla osoby Callas cechy zachowania, manieryczność i pretensjonalność gwiazdy. Znakomicie również  flirtuje z publicznością, prowokując widzów do śmiechu z samych siebie. 

 

Część z Was uzna zapewne, że Janda nie musiała włożyć zbyt wiele pracy w odwzorowanie głównej roli w sztuce Terrence'a McNally w reżyserii Andrzeja Domalika, gdyż często sama uchodzi za patetyczną i nacechowaną różnymi charakterystycznymi gestami na scenie. Gdzieś w głębi duszy i mi kołatały się takie myśli, jednak po obejrzeniu spektaklu moje wątpliwości zniknęły bezpowrotnie, a jeśli istnieje coś takiego, jak rola szyta na miarę, to modelem dla polskiej Callas na pewno jest waśnie Krystyna Janda. Być może w wielu przypadkach to moment, w którym życiorysy obu doświadczonych kobiet sukcesu na tyle dobrze się przeniknęły, by zagwarantować spójność i prawdę oglądanej kreacji. 

 

Uwadze widza nie umkną również towarzyszący aktorce profesjonalni śpiewacy, którzy rewelacyjnie cofają się do czasów uczniowskich, ponownie stając oko w oko z niedoścignioną profesor, przy okazji racząc nas cudowną dawką operowych arii. 

 

Muszę szczerze przyznać, że spotkanie z Krystyną Callas czy Marią Jandą, to prawdziwa Master Class, którą musicie zobaczyć, by poczuć ciarki na plecach i zachwyt z obcowania z dwiema znakomitościami w jednej niezwykłej osobie.

 

Subiektywnej oceny scenicznego arcydzieła dokonał dla  Was

Robert Stawski

 

Maria Callas. Master Class

Och-Teatr w Warszawie

Terrance McNally

Tłumaczenie: Elżbieta Woźniak

Reżyseria: Andrzej Domalik
Konsultacja wokalna: Joanna Cortes
Scenografia i kostiumy: Krystyna Janda i Andrzej Domalik
Światło: Andrzej Domalik i Waldemar Zatorski
Projekcja multimedialna: Paweł Szymczyk
Asystent scenografa i kostiumologa:Małgorzata Domańska
Producent wykonawczy i asystent reżysera:Alicja Przerazińska

Obsada: 

Krystyna Janda, Agnieszka Adamczak/Marta Wągrocka, Anna Patrys/Jolanta Wagner, Rafał Bartmiński/Tadeusz Szlenkier/Mateusz Zajdel, Mateusz Dębski, Michał Zieliński