Zaczęło się od ciszy i wąskiego strumienia światła. Wyobrażenie nieskończonego szczęścia kobiety, szczęścia po narodzinach dziecka.... Cud dopiero co narodzonego życia? Owszem, ale to chyba nie tak.
Zaczęło się od ciszy i wąskiego strumienia światła. Wyobrażenie nieskończonego szczęścia kobiety, szczęścia po narodzinach dziecka.... Cud dopiero co narodzonego życia? Owszem, ale to chyba nie tak. Trzeba zacząć od początku. Próbujemy wszyscy razem – widownia, skupiona w kilku rzędach krzeseł, od pierwszych sekund zaangażowana w monodram Moniki Wachowicz. I chociaż wypowiadanie się w liczbie mnogiej obarczone jest pewnym ryzykiem, w przypadku Przepaści głębi ten rodzaj przedziwnie wytworzonego porozumienia stał się dla niemal wszystkich obecnych faktem.
Z początku to, czego byliśmy świadkami, przypominało świadome, coraz bardziej wytężone próby pokonywania psychicznej bariery. Siłą gestów oraz plastycznością kobiecego ciała zobrazowany został konflikt formujący się w psychice po porodzie. To oczywiście jeden z możliwych scenariuszy. Sam zresztą temat (depresja poporodowa, owa Przepaść głębi uznana powszechnie w terminologii analitycznej) dopiero w ostatnich latach doczekał się stosownej uwagi, przyczyniając się do bardzo stopniowej, jednak zauważalnej demitologizacji macierzyństwa.
Ciało kobiety – rozpatrywane z różnorakich perspektyw jako konglomerat określonych funkcji i znaczeń – dla twórców spektaklu ważne jest nie tylko od strony macierzyństwa. Ważne jest również to, co dzieje się w samym jego środku, na granicy zjawisk możliwych do jednoznacznego zbadania i zinterpretowania. Taka jest właśnie psychika w momencie kluczowego doświadczenia, symbolicznego i faktycznego oddzielenia, gdy niemożliwym jest cofnięcie zaistniałych już zdarzeń.
W początkowej sekwencji spektaklu wymowna była iluzja prawdziwej głębi i bezsilności tworzącej się naokół, efekt uzyskany za pomocą zręcznego kontrastu ciemności i światła. To również próba wydobycia głosu, uwolnienia ciała z niewidzialnych okowów. Każdy ruch ciała, gest wychodzący od aktorki był wyrazisty i przemyślany. Z czasem wzmagał się zamierzony chaos i rozprężenie, stan całkowitej bezradności- moment graniczny pomiędzy szukaniem ostatniej metody, a gwałtowną ucieczką w przepaść.
Teatr A PART (działający na Śląsku, występujący na ogólnopolskich i międzynarodowych festiwalach) jest zresztą swego rodzaju trybuną ciała i wszelkiej ekspresji ruchu, gdzie punkt ciężkości prezentowanych zjawisk przypada na aspekt cielesno-wizualny. W tym teatrze prymat ciała nad słowem staje się faktem. Jest ono najbardziej wymownym i doskonałym przekaźnikiem dowolnej treści, a przy jego pomocy artyści A PARTU docierają w głąb ludzkich instynktów, w środek tajemnic jego egzystencji.
W Przepaści głębi podjęto się ukazania twardej rzeczywistości porodu, przy całym triumfie i wyjątkowości tego zjawiska. Równolegle zilustrowane zostało studium kobiecego cierpienia, nie mierzonego stricte fizyczną miarą. W spektaklu posłużono się symultanicznie wyświetlanymi obrazami, które z dużą wiernością relacjonowały na rozmaity sposób przebiegające porody. Niektóre filmy opatrzone suchym, analitycznym komentarzem lektora, "wzmocnione" poprzez niewielkie przesunięcia w wyświetlanej taśmie (efekt mnożącego się echa, nakładających się głosów) były tak naturalistyczne i miarodajne, że niewiele pozostawiały wyobraźni. Ciekawym efektem było naniesienie obrazu rodzącej kobiety na łono artystki. Taki zabieg odczytany może być jako metafora tworzącego się pomostu, wewnętrznego przymierza przedstawicielek płci żeńskiej.
Przez większy czas pierwszej projekcji wyczuwalny był pośród widowni rodzaj nerwowego napięcia, wywołany nieoczekiwanym zderzeniem z autentyczną fizjologią człowieka. Oglądane sceny były naturalistyczne, wyjęte z wszelkiej pozy, gładkiej formy. Jednak czy podobny film można podsumować jakimkolwiek komentarzem?
Monika Wachowicz i Marcin Herich, nie dyskutując z fizjologią ludzkiego ciała, w naturalistyczny sposób odsłaniają to, co w kulturze uznane jest za sferę tabu. Paradoksalnie pokazują równocześnie bardziej ludzki aspekt porodu, czego świadectwem jest film drugi, dający głos trzydziestu innym kobietom. W ascetycznej, przybrudzonej scenerii ukazywane postaci wydają się być niezwykle wyraziste i silne, chociaż w dosłownym znaczeniu nie pada z ich ust żadne ze słów. Może trochę szkoda, a może tak powinno być, gdy trudno przychodzi zwerbalizować skumulowane wewnątrz emocje. Jest natomiast muzyka (skandynawski zespół Ulver), wyraźnie intensyfikująca wymowę całego widowiska.
Kluczowym środkiem wyrazu całego przedstawienia jest niewątpliwie nagość – nie tylko jako element konieczny, egzemplifikujący instruktażowe filmy. W drugiej projekcji, podobnie jak w relacji aktor-widz, nagość opierała się na zasadzie wytworzonego zaufania, zawartej niepostrzeżenie umowy...
Przepaść głębi to trzy lampy, kilka słów, dwa projektory i jedna osoba. Zaledwie półgodzinne przedstawienie wystarcza, by udowodnić, że pozorna głębia to pustka, która może znajdować się wszędzie.
-----------------------------------
PRZEPAŚĆ GŁĘBI
Występuje: Monika Wachowicz
Zamysł, reżyseria, scenografia: Marcin Herich
Scenariusz, choreografia: Marcin Herich i Monika Wachowicz
Realizacja wideo: Marcin Herich i Marlena Niestrój
Muzyka: fragmenty utworów Jana Sebastiana Bacha oraz zespołu Ulver
Czas trwania spektaklu: 40 minut
Premiera spektaklu odbyła się 13 czerwca 2014 roku w Kinoteatrze Rialto w Katowicach podczas 20. Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Perfromatywnych A Part.
Grany także 10 czerwca 21. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Performatywnych A Part
Katowice.
Strona spektaklu tutaj