Spektakl, który od 1997 roku nie traci na aktualności. "Kuszenie cichej Weroniki" w reżyserii Krystiana Lupy.
„Kuszenie cichej Weroniki” to spektakl o wyborach, tych trudnych, niecodziennych. Wyborach, które mogą prowadzić do kryzysu jednostki. Również i takich, które mogą niszczyć relacje. W tym spektaklu w sytuacje kryzysowe wpędzają się sami bohaterowie – ciotka (Krzesisława Dubielówna), Johanes (Adam Szczyszczaj) i Weronika (Ewa Skibińska). Wszyscy mieszkają w upadającej siedzibie rodowej. Ciotka i Weronika to dwie stare panny. Johannes, jest platonicznym adoratorem Weroniki, bardziej jej duchowym kompanem. W domu zamieszkuje jeszcze Demeter – człowiek wynajmujący pokój – który jest katalizatorem całego szaleństwa, całego kryzysu.
Weronika stoi przed wyborem, między Johannesem a Demetrem. Więź Weroniki z Johannesem ma aspekt głęboko duchowy, chociaż oboje skupiają swoje myśli na odmiennych kwestiach. On - usiłuje dociec tajemnicy boskości, ona - rozmyśla o sile instynktów zwierzęcych w naturze ludzkiej. Dlatego jej myśli częściej uciekają w stronę sublokatora, który jest wcieleniem pierwotnych instynktów. Intryguje ją i przyciąga, do tego stopnia, że kobieta jest gotowa zaryzykować z nim zbliżenie. Balansuje na granicy obłędu, chcąc za wszelką cenę uciec od samotności, w jakiej trwa jej ciotka. Stoi tym samym przed wyborem między spokojem a gwałtownością. Cała inscenizacja opiera się na konfliktach wewnętrznych bohaterów.
Jak to bywa w przypadku spektakli w reżyserii Krystiana Lupy, scenografia to osobne arcydzieło, które po skończonym przedstawieniu mogłoby stanąć w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. A nawet w tym wypadku, mogłoby stanowić wizualne dopełnienie prac Władysława Hasiora umieszczonych na ostatnim piętrze siedziby. Niby nic nadzwyczajnego –stół, fotel, schody, drzwi i nasyp ze starych rupieci. Wszystko utrzymane w klimacie pesymistycznego upadku niegdysiejszego wspaniałego majątku. Ciemne barwy potęgowane słabym światłem, dopełniała muzyka, cicha jednak nie zawodnie przejmująca. Prosta scenografia to jedynie wisienka na torcie.
Ekspresja aktorów i tekst sprawiały, że nie tylko Weronika, ale i widzowie byli kuszeni. W spektaklu kreacją Weroniki Ewa Skibińska frapuje. Adam Szczyszczaj w roli Johannesa niepokoi i hipnotyzuje. Oboje przyciągają uwagę widza swoją platoniczną miłością. W swoim trwaniu przedstawiają się prawie jak biblijni Adam i Ewa – historia piękna dopóki nie pojawi się ktoś trzeci. W tym wypadku jest to sublokator, Demeter (Mariusz Kilian) który wzbudza w Weronice fizyczną fascynację. Kiedy związek z Johanesem jest ułożoną, nie wykraczającą poza skandal relacją, to spotkania z Demetrem są jak spotkania z bezmyślną gwałtownością – żal i refleksja przychodzą później. Mariusz Kilian w roli niebezpiecznego kochanka jest jak dobrze zaparzona, rozbudzająca i energizująca kawa. Oglądając spektakl czuć niepokój, zafrapowanie i energię, którą reżyser zmyślnie dawkuje. Robi to jak na reżysera z najwyższej półki przystało. Pozwala widzowi doświadczyć historii emocjonalnie, a przede wszystkim intelektualnie. Bo przygoda Weroniki i Johannesa, jest przeżyciem na wskroś duchowym. Nawet trywializacja, w scenie kolacji, nie burzy zbudowanego przez aktorów patosu. Tylko wejścia Demetra burzą porządek i drażnią ciekawość widza swoją ekstrawagancją.
Widz, trwając w rozciągniętym do granic czasie, czeka na decyzję Weroniki, nie spodziewa się końca, który przychodzi nagle. Wszystko dobiega końca tam, gdzie się zaczęło, a dokładniej na fotelu ustawionym na proscenium. Kiedy w pierwszej scenie owinięty jedynie szlafrokiem Johannes zasiada w nim, aby oddać się kontemplacji. Tak w ostatniej, ciotka wraz z Weroniką zasiadają w nim, aby odczytać pożegnalny list od platonicznego adoratora Weroniki. Zupełnie jakby od pierwszej chwili kontemplacji Johannes planował odejście. Piękna klamra, która jest paradoksem. Pokazuje, że świat może kończyć i zaczynać się w jednym miejscu, ale również pokazuje to, że nie trzeba trwać w pełnym wyborów świecie. Można życie wziąć we własne ręce i cieszyć się chwilą, unikając toksycznych relacji. Johannes wyrusza w poszukiwanie swojej transcendencji. Opuszcza Weronikę i dom, w którym wybory nie pozwalały mu w pełni być sobą. Weronika zostaje sama. Jej kuszenie pozostało jedynie gwałtownością. Żal i refleksja w końcu przyszły.
Kuszenie cichej Weroniki
adaptacja, własne teksty, reżyseria i scenografia KRYSTIAN LUPA
muzyka JACEK OSTASZEWSKI
asystent scenografa PIOTR SKIBA
koordynator projektu HANNA FRANKOWSKA
Weronika EWA SKIBIŃSKA
Johannes ADAM SZCZYSZCZAJ
Demeter MARIUSZ KILJAN
Ciotka KRZESISŁAWA DUBIELÓWNA
Prapremiera polska w Teatrze Polskim na Scenie im. Jerzego Grzegorzewskiego 17 maja 1997
Wznowienie 29 czerwca 2009 w Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu
Od 3 grudnia 2009 spektakl jest znów grany na Scenie im. Jerzego Grzegorzewskiego
----------------------------
autor zdjęć wykorzystanych w artykule: Katarzyna Pałetko