Interpretacyjny majstersztyk (Wrocławskich Dziadów część III)

Agata Iżykowska
Agata Iżykowska
Kategoria teatr · 17 kwietnia 2015

Kolejny wielki sukces Teatru Polskiego we Wrocławiu. "Dziadów część III" w reżyserii Michała Zadary po prostu zachwyca.

Kiedy na scenie zauważyłam domek, tak ważny w zeszłorocznej części Dziadów oraz kiedy Anna Ilczuk zaczęła snuć swoją narrację, poczułam, jakby od premiery Dziadów w 2014 roku minęła dosłownie chwila. Można powiedzieć krótko, Dziadów część III, w reżyserii Michała Zadary, zachwyca. Dla każdego, kto widział Dziady. Część I, II, IV i wiersz Upiór, to wystarczy, żeby kupić bilet i wybrać się na kolejną odsłonę. Spektakl, jest jednak zbyt obfity w symbolikę i bogato rozwiniętą warstwę intelektualną, aby pozostawić go jedynie pod hasłem: zachwycający.

 

Inscenizacja, podzielona na IX scen, tworzy harmonijną całość, pomimo tego, że każdą z nich można by traktować jako odrębne wydarzenie sceniczne. Brak jest abstrakcyjnych rekwizytów, nie ma zbędnego naddatku. Wydawać by się mogło, że każde działanie, jakie zaistniało na scenie, zostało poprzedzone wielogodzinną dyskusją i analizą.

 

Powiedziałabym nawet, że ta odsłona Dziadów jest zrobiona po bożemu, jednak z pewnym współczesnym smaczkiem, który sprawia, że inscenizacja tak porusza. Pojawiają się, dawno niewykorzystywane w Teatrze Polskim we Wrocławiu, stroje z epoki. Aktorzy tańczą i śpiewają, jakby nagość czy awangarda nigdy nie dotknęły desek sceny imienia J. Grzegorzewskiego. Na dodatek, w scenie VII (Salon Warszawski) króluje klasyczna, malowana na płótnie scenografia. Można by się zastanowić, co w takim razie zachwyca? Skoro wszystko jest skrupulatnie wyreżyserowane, brak cięć, nie ma szoku i kontrowersji, który mógłby przykuwać uwagę widzów przez 300 minut, co sprawia, że spektakl tak wzrusza?

 

Zadara postawił w Dziadach na perfekcję. Nie tylko dobierając odpowiednich aktorów czy precyzyjnie budując sceny. Reżyser, skupił się na oddaniu genialności samego utworu Mickiewicza. Kiedy tekst, napisany prawie 200 lat temu, wybrzmiewa w pełni ze sceny, pobudza do refleksji, a na dodatek w całej oprawie jest zrozumiały, to znak, że mamy do czynienia z czymś zachwycającym, z czymś (chyba zaryzykuję) aspirującym do miana perfekcyjnego. Oczywiście, nie twierdzę, że reżyser nie poddał dramatu interpretacji. Pauzy stosowane w Wielkiej Improwizacji przez Gustawa (Bartosz Porczyk), wyraźnie wskazują, że reżyser prezentuje nam nowe, skrupulatne, odczytanie tekstu. Próbuje tym samym złamać bezrefleksyjną, automatyczną, lekturę, jakiej dramat jest poddawany w liceum. Kiedy ogląda się spektakl, w którym kluczowy jest tekst, a na dodatek oprawiony jest on w piękną scenografię, chce się inaczej pomyśleć o Dziadach. Przestaje się dostrzegać tak często powtarzany w kluczach interpretacyjnych motyw mesjanizmu.

 

Wspaniale odegrane monologi wydobywają z dramatu indywidualne historie bohaterów. Pokazuje to, że o Dziadach (jako o inscenizacji i tekście) wcale nie trzeba myśleć całościowo. Można pomyśleć inaczej, zupełnie jak o IX scenach, które można czytać jako osobne wydarzenia sceniczne. Czasem szczegół, jedno wypowiedziane zdanie, może zmienić naszą dotychczasową percepcję. Adam Szczyszczaj (Jan Sobolewski), Bartosz Porczyk (Gustaw/Konrad), Mariusz Kiljan (Ks. Piotr), Wiesław Cichy (Senator), Cezary Łukaszewicz (Adolf), to właśnie ich monologi, ich bohaterowie, sprawili, że dramat został ukazany z odmiennej perspektywy. Zadara uwypuklił losy jednostki, podkreślił indywidualne opowieści, żeby pokazać bardziej ludzką historię dramatu, który łączy w sobie problematykę polityczno-historyczną z metafizyką. Interpretacja Zadary zwraca uwagę widza na losy poszczególnych postaci. Zupełnie jakby reżyser pochylał się nad mikrohistoriami, które wpłynęły na opowiadaną makrohistorię i powiedział: teraz Wam daję wasze pięć minut. To sprawia, że w całej inscenizacji nie ma lepszych bądź gorszych postaci, każdy jest ważny, ponieważ każdy mały element jest istotnym konstruktem nie tylko dzieła Zadary, ale i historii przedstawionej przez Mickiewicza. Bliżej nam do współodczuwania, bądź nawet i utożsamienia z człowiekiem, który stracił brata i wprost do nas kieruje swoje rozterki. Wczujemy się w takie przedstawienie bardziej, niż w śledzenie ogólnej refleksji o kondycji Państwa. Być może to jest podstawowy klucz do zrozumienia, dlaczego Dziady zachwycają, nie tylko wizualnie.

 

Powiedzenie, że spektakl jest ładny to za mało, przeżycie intelektualne i dodanie, że spektakl jest artystycznie dopracowany, może stanowić źródło przyjemności, z którego można czerpać przez 300 minut trwania inscenizacji. Scena IX - w której na tle leśnych drzew pogrążonych w delikatnej poświacie wstającego słońca, na konarze, siedzi Guślarz (Mariusz Kiljan) i Kobieta (Marta Zięba) - stanowi wspaniałe, optymistyczne, otwarte zakończenie, które pozostawia widzów w spokojnym oczekiwaniu na to, co przyniesie 2016 rok.

 

Agata Iżykowska

 

 

Tytuł: Dziadów część III

Reżyseria: Michał Zadara

Dramaturgia: Daniel Przastek

Teatr: Teatr Polski we Wrocławiu, scena im. J. Grzegorzewskiego,

Premiera: 10.04.2015 r.

fot. Natalia Kabanow