Po spektaklu „Podróż Zimowa” w reżyserii Pawła Miśkiewicza, wystawianym w Teatrze Polskim we Wrocławiu, nie można nie poczuć się innym niż wcześniej…
Po obejrzeniu znakomitego obrazu Hanekego Pianistka na podstawie powieści Elfriede Jelinek można doznać szoku albo perwersyjnej satysfakcji estetycznej i emocjonalnej; zależy ku czemu skłoni się intelektualna wrażliwość odbiorcy, ale i ku czemu ściągać go będzie emocjonalny gorset społecznych uwarunkowań…
Podczas lektury prozy austriackiej noblistki można doświadczyć mocy językowych dyspozycji pisarki, można też zwyczajnie zblednąć – zgodnie z jasno wyrażoną intencją samej autorki Pożądania, zamieszczonej w nocie wydawniczej tej pozycji.
W kontakcie z poezją młodej szczególnie Elfriedy można się poczuć nieco zbitym z tropu, doznać lekkiej irytacji płynącej z estetycznej i stylistycznej rozrzutności, nieustannego szafowania rejestrami języka, spiętrzenia absurdalnych obrazów, karkołomnych metafor i językowej dezynwoltury; można też momentami dać się ponieść seksualnie wyostrzonej żeńskiej dykcji.
Po spektaklu „Podróż Zimowa” w reżyserii Pawła Miśkiewicza, wystawianym w Teatrze Polskim we Wrocławiu, nie można nie poczuć się innym niż wcześniej; nie można nie poczuć się szczęśliwszym niż przedtem…
Parafrazując fragment tekstu Jelinek – odpadłem od siebie! Moje ja przeszłe i zaprzeszłe, i wszystkie możliwe przyszłe ja, o których to przejawach człowieczej czasowości mówi spora partia teatralnej partytury, odpadły ode mnie jak odpada błoto od butów, kiedy się porządnie tupnie, albo podskoczy. Wyznaję więc, że odpadłem od siebie i wyskoczyłem z butów, żeby stać się lżejszym – o wszelkie ewentualności – moim aktualnym tu i teraz. Chociaż na chwilę; lekko i niesamowicie.
Spektakl Miśkiewicza jest dziełem skończonym, doskonale wyważonym w proporcjach; dopracowanym w szczegółach i świetnie łączącym wielowarstwowo prowadzoną narrację w spójną, a jednocześnie niezwykle bogatą pod względem różnorodności form wyrazu całość.
Rewelacyjnie działa w tym przedstawieniu zabieg zmieszania publiczności z aktorami, ich nienatarczywego, acz skutecznego zbliżenia… Scena pozostaje otwarta – uczestnicy spektaklu okalają ją zwartym i ciasnym półkolem – aktorki mówią do nas z kilku metrów, są na wyciągnięcie ręki, a w niektórych sekwencjach nawet bliżej…
Reżyser świetnie wykorzystuje możliwości multimediów – filmu, wizualizacji i tekstu widocznego na ekranie (przez co fizycznie również obecnego sztuce). Czasem reżyser każe wręcz aktorkom dialogować ze sobą, mimo, że jedna znajduje się właśnie w wyświetlanym na elementach scenografii filmie, druga zaś fizycznie obecna jest na deskach teatru… Mimo to, a może właśnie dzięki temu, aktorki „komunikują się” w tzw. „czasie rzeczywistym”; Miśkiewicz włącza też do przedstawienia żywy śpiew i niesamowitą muzykę Mai Kleszcz i jej towarzyszy, co stanowi osobny spektakl, a jednocześnie jest integralną częścią Podróży zimowej...
Gęsty, głęboko refleksyjny, a momentami ostry, agresywny, nasycony seksualnością tekst, wymagający od świetnie dobranego zespołu aktorek najwyższej koncentracji, a od widza uznania swoich percepcyjnych ograniczeń, wprowadził mnie w trans już od pierwszych fraz wypowiadanych przez Panie Halinę Rasiakównę i Krzesisławę Dubielównę.
Czas – ten obsesyjnie poszukujący we mnie uwagi motyw – myślany jest tu dokładnie tak jak jest i może być przeżywanym. Czas i życie to jedno. Tutaj, w trakcie dziania się Podróży zimowej wszystko jest na raz i wszystko jest przemieszane – jak zwykła mawiać moja nauczycielka myślenia – Pani Maria Kostyszak.
Podjęte w tej sztuce motywy egzystencjalne i ontologiczne – czasowości, obecności, samotności, cierpienia etc. ograne zostały z szacunkiem dla swej wagi, ale bez patosu; na poważnie, ale z ogromną dozą ironii.
Zawsze obecne w twórczości Jelinek elementy społecznej krytyki wydobyte są tu w sposób dojmujący i nie znoszący sprzeciwu. Zostajemy rzuceni o ziemię z całym absurdem konsumpcjonizmu i obudzeni z telewizyjnego amoku dudniącą w głowie ciszą. Możemy doświadczać na nowo. Jeśli jeszcze możemy… Bo są pośród nas (i w nas) tacy, którzy już niewiele mogą. I o tym też jest ten spektakl.
Podróż zimowa to niezwykle udana i barwna kompilacja technik aktorskich: od klasycznego monologu, poprzez groteskową błazenadę do quasi-striptizu ; samo aktorstwo – świetne, absolutnie rewelacyjne. Wszystko tu działa, wszystko gra i każda część tej gry jest dziełem samym w sobie.
Zafascynowały mnie w Podróży zimowej obrazy kobiet, a właściwie obrazy kobiecości, ucieleśnienia i przejawy żeńskości nakreślone przez Jelinek, ale wydobyte przez aktorki obdarzone osobowością, a więc kreujące role bardzo osobiste:
Filuterny i żartobliwy, jednocześnie pikantny i ekscytujący obrazek młodości zagrany brawurowo przez Małgorzatę Gorol.
Budzący podziw i respekt przed kobiecą władczością; bogaty, momentami zaś wulgarny i prowokujący obraz kobiecej dojrzałości popełniony tu przez Halinę Rasiakównę.
Obraz ewoluowania w byciu kobietą i matką; obraz bycia czystą fizycznością, naturą, płcią, nie wykreowany a pokazany niebanalnie i wprost – choć częściowo przecież w rejestracji filmowej z jedną rolą, za to główną – przez Agnieszkę Kwietniewską.
Obraz bycia bez pamięci, bycia kobiecą zmysłowością i seksualnością; bycia furią, tekstem i bębnieniem… zagrany – jak zwykle z pasją – przez niepowtarzalną Ewę Skibińską.
Przepiękny, lekki, a jednocześnie niesamowicie sugestywny obraz przemijania i uporczywego trwania, walki o to trwanie; bycia refleksją i głębokim doznaniem samotności – oddany tu przez budzącą mój podziw i szacunek Krzesisławę Dubielównę.
No i wyśpiewany obraz kobiecej duchowości i smutku – podarowany obecnym w tym spektaklu przez szamankę – Maję Kleszcz.
To wszystko wymieszane i splecione w sześciu doskonałych i niemożliwych do zastąpienia, przenikających się wzajemnie i dopełniających wcieleniach aktorskich! Wcieleniach, z których wyłania się coś jeszcze – jakaś magiczna synergia sprawia, że wyczuwamy tu jakąś jeszcze inną obecność… jakąś żeńskość niebanalnie dotyczącą nas wszystkich, niezależnie od płci.
Szczere brawa dla każdej z Pań z osobna i jako zespołu. Brawa dla reżysera i wszystkich współtwórców. Chapeu bas! Proszę o więcej takiego Teatru!
Paweł Kaczorowski
Elfriede Jelinek Podróż zimowa [Winterreise]
przekład: Karolina Bikont
opracowanie tekstu i reżyseria: Paweł Miśkiewicz
obsada:
Elfriede I - Halina Rasiakówna
Elfriede II - Krzesisława Dubielówna
Elfriede V - Małgorzatę Gorol
Elfriede IV - Agnieszka Kwietniewska
Elfriede III - Ewa Skibińska
Maja Kleszcz – Natascha
Muzyka – Maja Kleszcz
Światła i video – Marek Kozakiewicz
Scenografia i kostiumy – Barbara Hanicka
Premiera: 30 listopada 2014 – Teatr Polski, Scena na Świebodzkim. Recenzowany spektakl: 18 stycznia 2015.