„RADIO ARMAGEDDON. TRANSMISJA” rozmowa z Jakubem Żulczykiem oraz Tomaszem Hynkiem

Justyna Elżbieta Barańska
Justyna Elżbieta Barańska
Kategoria teatr · 10 grudnia 2014

BUNT  OSOBNICZY
rozmowa z Jakubem Żulczykiem po prapremierze spektaklu „Radio Armageddon. Transmisja”

 

Tatiana Drzycimska: Wspólnie z Tomaszem Hynkiem napisał Pan scenariusz spektaklu „Radio Armageddon. Transmisja”, jednak nie uczestniczył Pan w próbach. Zatem – prapremiera to pierwszy kontakt z wersją sceniczną. Jakie wrażenia?

 

Jakub Żulczyk: Bardzo mi się podobało. Jest w tym przedstawieniu mnóstwo energii. Jest bardzo żywe, dynamiczne, kinetyczne. Chciałem, żeby to tak wyglądało. Cieszę sie, że to się Tomkowi Hynkowi udało, że tekst, nad którym pracowaliśmy, żyje na scenie, że oddycha, wibruje.. Jestem naprawdę zadowolony.

 

TD: Scenografia Mirka Kaczmarka sprawia, że świat, który Pan opisał w powieści, jakby wiruje w kosmosie…

 

JŻ: Ta historia została w teatrze bardzo mocno odrealniona. Została też w pewnym sensie – tylko proszę mnie dobrze zrozumieć – sparodiowana. Uważam, że to bardzo dobrze, że to było bardzo temu tekstowi potrzebne – wprowadzenie pewnego oddechu, żartu, dwuznaczności, przymrużenia oka. I świetnie, że to jest trochę jakby z innej planety, momentami  niby science fiction, bo ta historia jest z jednej strony bardzo blisko życia, ale też – gdy pisałem powieść – chciałem, żeby była nieco nierealna.

 

Wydaje mi się, że dla ludzi młodych  to może być opowieść o nich, a nieco starsi mogą odebrać ją jako opowieść o pewnym rozgoryczeniu. Bo o czym jest książka i o czym jest spektakl „Radio Armageddon…”?  Między innymi o tym, że bunt – jako narracja, jako forma dyskursu – jest obecnie podstawowym motorem działań reklamowych, jednym z kół zamachowych kapitalizmu. Wolny rynek karmi się buntem. I ten moment rozgoryczenia – kiedy mając 28-38 lat spoglądamy wstecz na nasz młodzieńczy bunt i orientujemy się, że w ogóle się nie buntowaliśmy, tylko po prostu byliśmy w sklepie – może być, jak sądzę, tematem do rozważań po spektaklu dla ludzi po trzydziestce.

 

TD: Jeżeli bunt, to jaki? Czy bunt jest rzeczywiście czymś w pewnym wieku niezbędnym, bo inaczej nie potrafimy odnaleźć swojej ścieżki? A może  jest przereklamowany jako forma młodzieńczej aktywności?

 

JŻ: Nie chcę być żadnym guru. Mnie się wydaje, że narzędzia buntu w dzisiejszej rzeczywistości są dwa. Po pierwsze – odcinać od siebie sztuczne potrzeby, a po drugie być przyzwoitym człowiekiem i dbać o swój kręgosłup moralny i o swoją autonomię duchowo-intelektualną. Podstawą jest nasz bunt osobniczy.

 

Na koniec chciałem jeszcze powiedzieć o jednej rzeczy…Kiedy 6 lat temu ukazała się powieść „Radio Armageddon”, wielu krytyków tej książki mówiło, że jest ona tak skąpana we współczesności, w codzienności, że za pół roku nikt jej już nie będzie rozumiał. Minęło sześć lat, i okazuje się, że współczesność to jest coś, co trwa trochę dłużej, niż parę miesięcy, a oprócz tego – w historii, którą napisałem i którą wyreżyserował Tomasz Hynek we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, jest coś uniwersalnego. I bardzo mnie to cieszy.

 

 

ŻYJEMY W ŚWIECIE, W KTÓRYM KONFORMIZM STAJE SIĘ WARTOŚCIĄ

rozmowa z Tomaszem Hynkiem, reżyserem spektaklu „Radio Armageddon. Transmisja”

 

TATIANA DRZYCIMSKA: W styczniu 2014 na podstawie scenariusza Jakuba Żulczyka zrobiłeś we Wrocławskim Teatrze Współczesnym słuchowisko „Radio Armageddon” i już wtedy było wiadomo, że powstanie spektakl. Jak one się do siebie mają?

 

TOMASZ HYNEK: Po pierwsze – forma teatru radiowego to jest inna forma, po drugie – słuchowisko zawierało tylko część opowieści, zapowiadało ciąg dalszy, a ten nieco się zmienił. Podstawowa różnica jest taka, że spektakl będzie w zasadzie dialogiem z powieścią Kuby Żulczyka. Będzie to historia opowiadana z punktu widzenia bohaterów o dziesięć lat starszych, którzy są już dorośli i z okazji dziesięciolecia matury spotykają się, żeby powspominać, skonfrontować się z przeszłością.

 

Słuchowisko dało mi poczucie, że nie warto robić przedstawienia wyłącznie dla młodzieży. Warto zrobić spektakl, w którym i ich rodzice będą mogli sobie postawić pytania, zobaczyć coś gorącego i interesującego dla nich tu i teraz. Pomyślałem, że perspektywa dziesięciu lat może być ciekawa. Gdy czytałem powieść Żulczyka, byłem czterdziestolatkiem. Najwspanialszy – oprócz fantastycznej historii, a przede wszystkim świetnej narracji i monologów wewnętrznych – był sposób, w jaki skonfrontowałem tę historię, jako historię własnej młodości, z sobą dojrzałym. Interakcja pomiędzy czytelnikiem a powieścią to jest coś, co wydaje mi się najciekawsze i to chcę pokazać.

 

Co uważasz za najistotniejsze w przedstawieniu?

 

Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: „Czym jest bunt?”. Czy bunt jest formą zaburzenia, które należy leczyć przy pomocy specjalisty, czy też jest stanem umysłu, który stale pozwala rozwijać się cywilizacji. Czy postawa sprzeciwu jest postawą możliwą do przeprowadzenia w dorosłym życiu? W jakim stopniu jest ona możliwa? W jakim stopniu bezkompromisowy bunt jest rozsądny? A może pod przykrywką dojrzałości, dorosłości próbujemy przemycić własne lenistwo, strach przed ryzykiem, konformizm, wygodnictwo? To jest przedstawienie, w którym mierzę się ze swoimi pytaniami. Oczywiście, na potrzeby prób mam pewną tezę, która ma wymiar metaforyczny, ale raczej będzie to przedstawienie, w którym widz usłyszy pytania i sam będzie musiał sobie na nie odpowiedzieć.

 

Ważne jest też to, że zmieniła się kultura. Rewolty kulturowe XXI wieku mają radykalnie inny charakter niż te z poprzedniego stulecia. Rewolty w XX wieku miały na sztandarach coś, co należało do obszaru idei. A współczesne rewolty mają charakter ekonomiczny. Na ulicę wychodzą Grecy, którym system – świadomie używam słowa „system” – przestaje pozwalać żyć tak, jak żyli ich rodzice. Oburzają się w Hiszpanii – dokładnie z tego samego powodu. Ci młodzi nie buntują się przeciwko światu dorosłych, ale przeciwko temu, że świat chce im ten sposób życia odebrać. Dzieciaki wychodzą na ulice wtedy, gdy chce się im odebrać internet. Czyli zakazać wolnego – czasami niezgodnego z prawem – dostępu do treści. Młodzi chcą żyć wygodnie.

Dostrzegam, że żyjemy w świecie, w którym konformizm staje się wartością. Tym bardziej wydaje się ważne, żeby poruszyć kwestię nonkonformizmu. Ponieważ bez postawy niezgody nie jest możliwe naprawianie świata. Choćby postawa sprzeciwu była czasami śmieszna, zbyt radykalna… Bez pierwszych sufrażystek kobiety w Szwajcarii wciąż nie miałyby prawa wyborczego.

 

W spektaklu będzie dużo muzyki…

 

Zarówno muzyki ilustracyjnej, którą sam komponuję, jak i muzyki na żywo – z repertuaru zespołów, które zaprosiliśmy do współpracy. Są to wrocławskie grupy, które uważam za interesujące, oryginalne, wnoszące coś ciekawego do myślenia o muzyce i myślenia w ogóle: Kultura Upadła, Evidence Based Medicine i People Of The Haze. Pomysł jest podobny, jak w przypadku realizacji radiowej. Nie chcę mitycznego, tytułowego zespołu Radio Armageddon utożsamiać z konkretnym stylem muzycznym. Chcemy raczej pokazać, że historia, która przydarzyła się czwórce młodych bohaterów, jest historią wielu dzisiejszych dorosłych ludzi. I żeby w tej historii mogli odnaleźć własną opowieść.

 

 

Więcej informacji o spektaklu Radio Armageddon : http://www.wywrota.pl/teatr/26556-radio-armagedontransmisja-we-wroclawskim.html