Powstał piękny spektakl. Bardzo wzruszający, niezwykle zabawny, umiejętnie łączący wszystkie poziomy patrzenia na świat i oparty na konwencji teatru przedmiotu.
W sztuce wszystko jest dozwolone. Papież może połknąć balkon, Adam Małysz uczyć się skakać od kilku rezolutnych pingwinów, a ludzie zaprzyjaźniać z mrówkami. Ten sytuacyjny absurd twórcy spektaklu Po sznurku Wrocławskiego Teatru Lalek przekuwają w niezwykle wzruszającą historią. Przedstawienie Joanny Gerigk staje się bowiem z każdym kolejnym paradoksem coraz bardziej sensowne.
Niedorzeczne? Tylko z pozoru. Najnowsza premiera WTL to umiejętnie zobrazowany świat fantazji, która może czerpać inspiracje z nawet najprostszych spraw. Wszystko, co wydaje się niemożliwe, pozbawione logiki i choćby znamion ciągu przyczynowo-skutkowego, tutaj jest pożądane i oczywiste. W końcu dajemy się wciągnąć w tę grę, bo autorka spektaklu i doskonali aktorzy prowadzą ją lekko, a przy tym bardzo przekonująco.
W scenografii małego pokoiku pisarza (Józef Frymet), z wypłowiałym fotelem i wielką rybą w akwarium, powstaje świat wyobraźni, który za pomocą symbolicznego sznurka niespodziewany gość rozciąga po mieszkaniu, tworząc z niego labirynt. Ten gość to kilkudziesięcioletni mężczyzna (przezabawny Tomasz Maśląkowski), który – nie z powodu intelektualnej niepełnosprawności, ale dzięki niej – żyje wciąż w świecie dziecięcych marzeń. Niestety początkowo pisarz nie okazuje sympatii mężczyźnie (czy to z powodu nieproszonej wizyty, czy też uprzedzeń wobec niepełnosprawnych), dlatego z odsieczą przybywa przeurocza młoda sąsiadka – w tej roli gościnnie Anna Narloch-Zych.
Moment otoczenia mieszkania sznurkiem symbolicznie przenosi bohaterów do nowej, fantastycznej przestrzeni. W niej będą tworzyć się historie, które zmienią perspektywę patrzenia na otoczenie zarówno postaci scenicznych, jak i widzów.
Twórcy spektaklu pokazują, że nawet najprostsze przedmioty mogą w naszej wyobraźni stać się inspiracją do zabawy i pretekstem do kreowania sztuki. Taki frywolny kształt świata przedstawionego powstaje z wolnego myślenia, nieskrępowanego żadnymi regułami. To myślenie ludzi niepełnosprawnych – takich, jak autor tekstów, które stanowiły inspirację dla „Po sznurku”. Piotr Gęglawy, podopieczny szczecińskiej fundacji „Pod Sukniami", jest twórcą poezji wolnej od jakichkolwiek schematów. Takiej, która odrzuca to, co oczywiste, przewidywalne i… nudne.
Spektakl afirmuje swobodę myślenia, która okazuje się zbawienna w procesie tworzenia poezji i kreowania świata przedstawionego. To w końcu dzięki niej udaje się mężczyźnie przełamać sztywną barierę, za którą stoi pisarz i skutecznie się z nim zaprzyjaźnić. „Chłopiec” wytycza bowiem nowe ścieżki myślenia, których pisarz dotąd nie dostrzegał – to pozwala temu drugiemu stworzyć wreszcie nową fabułę, idącą w kierunku dotąd przez niego niezauważanym.
Z takiej sztuki, w nurcie art brut, autorzy zbudowali świat szczery, nieograniczony skostniałą logiką dorosłego. Powstał piękny spektakl. Bardzo wzruszający, niezwykle zabawny, umiejętnie łączący wszystkie poziomy patrzenia na świat i oparty na konwencji teatru przedmiotu. Prosty, ale estetyczny scenograficznie, z nienachalnymi efektami, bardzo udany aktorsko. Pokazuje, że niezależnie od stanu zdrowia możemy istnieć we wspólnej przestrzeni, wystarczy, że poddamy się wyobraźni. I nauczymy dostrzegać wartość najprostszych rzeczy.
Wrocławski Teatr Lalek
Po sznurku
Reżyseria: Joanna Gerigk
Scenografia Jan Polivka
Muzyka Sebastian Ładyżyński
Obsada: Józef Frymet, Anna Narloch-Zych (gościnnie), Tomasz Maśląkowski
Spektakl dla dzieci 10+
Premiera: 8.10.2014
Karolina Obszyńska