Ekstremalnie krótki czas realizacji, interesujący socjologicznie, ale niezwykle trudny temat i ekipa aktorów fizycznie rozrzucona po Polsce. Z tego pozornie niemożliwego do poskładania chaosu powstała we Wrocławiu udana inscenizacja „Śmierci Kalibana” w reżyserii Przemysława Jaszczaka.
Sztuka, która narodziła się wieki temu, wraz z cywilizacją, jest w XXI wieku przez tę cywilizację sukcesywnie podtruwana. Wizja sztuki, reprezentowana przez europejską organizację społeczną, jest bowiem daleka od greckiego, starożytnego ideału piękna jako świętości. Z biedy, głodu i kulturowej inności czarnoskórych, Europejczycy klasy japiszonów czynią medialną farsę, zbliżającą się niebezpiecznie do granicy niehumanitarnego eksperymentu. Otóż widzowie i producenci programu telewizyjnego podglądają przez ekrany telewizorów Haitańczyka, który wiedziony wizją lepszego świata wziął udział w konkursie na wymarzony projekt domu, licząc na opuszczenie swoich slumsów. W efekcie, „sprywatyzowany” i przewieziony do Europy, staje się maskotką telewizyjnego show, w którym o jego losie decydują widzowie. Na ich prośbę musi się rozbierać, klaskać, tańczyć – słowem, w imię mylnie interpretowanej sztuki, uczy się reagować na przycisk pilota telewizyjnego, jak pies Pawłowa na światło żarówki.
Podobne programy znamy z telewizji – tu jednak na szali stawia się, poza ludzką godnością, także życie. Etyka stosunku białych do ciemnoskórych kończy się bowiem tam, gdzie zaczyna się dla nich źródło pieniędzy, blichtru i ekscytującego poczucia wyższości.
Twórcy spektaklu budują sytuację sceniczną, w której rasizm i społeczna nierówność oglądane są przez pryzmat sztuki, jak przez judasza. Organizacje i fundatorzy wzajemnie przepychają się na drodze do zdobycia pierwszeństwa w posiadaniu Czarnego, w międzyczasie oddając się ekskluzywnym rozrywkom. Ten z kolei – w poczuciu odpowiedzialności za swojego syna – ćwiartuje go i zjada, próbując go w ten sposób uchronić przed prywatyzacją nadciągającą z Zachodu. Takich i podobnie zgrabnie poprowadzonych metafor jest we wrocławskiej interpretacji Śmierci Kalibana całe mnóstwo.
To spektakl niezwykle ekspresyjny, także wizualnie, mimo niewielkiej i trudnej do zagospodarowania przestrzeni. Wykonane z prostych materiałów codziennego użytku kostiumy zachwycają plastyczną formą i niekonwencjonalnym pomysłem. Z białej płachty, przypominającej kołdrę, tworzą się rozmaite kształty i coraz to nowe elementy garderoby. Wyłącznie czarno-białej. Całość pozostaje w zgrabnej konwencji współczesnych wideoklipów, pełnych wyginających się opalonych ciał, blond peruk, okularów przeciwsłonecznych i dosadnego języka.
Kaliban umiera. Dzieci Haitanki giną na jej rękach. Czarnoskórych mieszkańców wyspy zabiera głód. Europa świeci przykładem, bo jak grzybom po deszczu pozwala wyrastać kolejnym pseudohumanitarnym organizacjom, pozornie angażującym się w rozwój sztuki. Niestety, ludzie Zachodu granicami wolności i etyki swobodnie manipulują, doprowadzając tym samym do ich nieakceptowalnej umowności. To, co spotyka mieszkańców trzeciego świata, dla nich jest tragedią, a dla Europejczyków – jedynie inspiracją dla tworzenia sztuki. Tyle tylko, że tej sztuce bliżej do kiczowatej, brzydkiej popkultury.
W oparach białego dymu powstaje przedstawienie z refleksją w tle – ryzykowną, ale ostatecznie potrzebną. Śmierć Kalibana to alternatywa dla repertuaru teatrów instytucjonalnych, w której korzystnie wykiełkowała umiejętność samodzielnego myślenia autorów. Nie tylko spójność muzyki, ruchu scenicznego, kostiumów i dramaturgii, ale również fantastyczne aktorstwo, prowadzą w efekcie do sukcesu.
Karolina Obszyńska
Teatr Gløsoli
Reżyseria: Przemysław Jaszczak, kostiumy i scenografia: Adam Królikowski, lalki: Adźka Bielecka, ruch: Piotr Soroka.
Obsada: Karolina Ryfka Gorzkowska, Joanna Wąż, Natalia Wieciech, Maciej Owczarek, Wojciech Stachura
PREMIERA 27. 07. 2014
To Tu, ul. Hubska 6, Wrocław
Współorganizatorem premiery przedstawienia Śmierć Kalibana jest Fundacja To Tu.