Marilyn Monroe wraca do Wrocławia
Autor monodramu Cris Henry uważa, że jest to smutne przedstawienie, bo dotyka nas w sprawach bolesnych, jak samotność, rozczarowanie życiem, zawodowe niespełnienie, tęsknota za prawdziwym uczuciem. Jego siłą jest teatralna zabawa. Podczas wielomiesięcznych prób twórcy tego zdarzenia zamazywali starannie różne granice. Tak by widz do końca nie wiedział kiedy bohaterka zdobywa się na szczerość, a kiedy zmyśla na poczekaniu, żeby zatrzymać naszą uwagę na jej banalnej opowieści. Nie wiemy też, kiedy się autentycznie wzrusza, a kiedy tylko gra, żeby nam pokazać, że nie jest taką złą aktorką, jak ciągle prowokacyjnie powtarza licząc, że ktoś zaprzeczy.
Spektakl nie zawłaszcza imienia i nazwiska ikony kina, tylko pokazuje, że każdy z nas ma w sobie jakąś Marilyn Monroe, choć może zupełnie inaczej się nazywać. Autor napisał ten monodram też z myślą o aktorskim popisie. By aktorka grająca Aktorkę mogła nas porwać, czy tak rozbroić byśmy stracili orientację kim ona jest. Czy teraz gra, że gra, czy taka jest prywatnie. Ewelina Niewiadowska musiała w swojej psychice bardzo precyzyjnie zbudować portret bohaterki, którą gra. Kim jest owa bohaterka, która zajmuje naszą uwagę i zaanektowała duszę i ciało wrocławskiej aktorki, Eweliny Niewiadowskiej, by opowiedzieć nam o sobie. Wybrała nas, bo nie ma nikogo z kim by mogła o sobie porozmawiać. Tak na dobrą sprawę, kto by chciał wysłuchiwać tego, co zdarzyło się w jej banalnym życiu. Została aktorką, bo była ładna. Nikt na początku, nie zastanawiał się, czy ona ma jakikolwiek talent, bo nie miała. Potem każdy umywał ręce, nikt jej jednak nie powiedział, że się do tego zawodu kompletnie nie nadaje. Sama do tego doszła, ale gdzieś tam podskórnie wierzy, że jakiś talent ma, tylko nikt go nie potrafił przed światem odkryć. W geście rozpaczy odgrywa przed nami jakieś wymyślone scenki. Może i żałosne, ale wkłada w nie całe swoje serce i duszę.
Wierzy, że mogłaby śpiewać i zmysłowo tańczyć, jak owa tytułowa legenda kina - Marilyn, gdy jest jej bardzo smutno puszcza sobie piosenki amerykańskiej gwiazdy i śpiewa. Przecież niemal tak samo, jak... no, właśnie Marilyn. A że źle przykleiła rzęsy, czy krzywo założyła perukę? Jakie to ma znaczenie?
W końcu mają kilka wspólnych punktów w swoich biografiach, przytułki, zastępcze rodziny, no i stada mężczyzn, którzy chcieli właściwie się z nimi tylko przespać. Czy to je rzeczywiście jakoś łączy? Może raczej mocno rozedrgana psychika. Nic tu nie jest pewne, bo skąd wziąć tę pewność. Przecież to tylko teatr...
Wydarzenie będzie miało miejsce 16.11.2013 w CEntrum Inicjatyw Artystycznych przy ul. Tęczowej 79-81, ceny biletów 15 zł
kontakt/rezerwacja pod numerem 666 533 665