Angażowanie widza w sposób totalny. „Tato nie wraca” w reż. Piotra Ratajczaka

Łukasz Sroczyński
Łukasz Sroczyński
Kategoria teatr · 19 października 2013

Na pewnym etapie spektaklu bohaterka współgra z widzami, niejednokrotnie wywołując w nich olbrzymie emocje, które uzewnętrzniają się za pośrednictwem łez. To naprawdę mocny fragment tej sztuki, który angażuje w sposób totalny.

Zastanawiam się, w którym momencie dokonuje się przejście z relacji rodzic-dziecko do relacji partnerskich, kiedy to człowiek swobodnie może wypowiadać sądy, zabierać głos, a co najważniejsze: mieć rację po swojej stronie. Dla mnie rodzice pozostają tajemnicą, nie mamy swobody wymiany myśli i spostrzeżeń. Jesteśmy blisko, lecz bez wylewności, bez wyrażania głęboko skrytych emocji. Niby wszystko jest jasne, ale czasem chciałoby się wypowiedzieć to głośno. Szczególnie trudno jest z tatą, bo chyba w ogóle z ojcami jest większy kłopot. Mama od najmłodszych lat jest przy dziecku, a tato wiecznie zapracowany, więc jakby go mniej. Niekiedy nie ma go wcale,

 

Bohaterka spektaklu Tato nie wraca w reżyserii Piotra Ratajczaka, została przez swojego tatę  opuszczona, kiedy była małą dziewczynką. Mimo tego potrafiła ułożyć sobie życie – pracuje w banku, jej kariera się rozwija, można rzecz, że jest kobietą sukcesu; ponadto odnalazła szczęście w życiu rodzinnym. Pozornie jest doskonale, lecz pozostaje puste miejsce, które bohaterka grana przez Agnieszkę Przepiórską wciąż stara się wypełnić. Tego feralnego dnia wszystko wydaje się być w normie. Rytuały codzienności, tak skrupulatnie wykonywane przez bohaterkę, sprawiają że wszystko zdaje się być pod kontrolą, bez miejsca na błąd i potknięcie. Jednocześnie metodyczność tych działań wywoływał uczucie grozy, sprawia, że czuje się nadciągające załamanie. W jednej chwili dochodzi do katastrofy, ponieważ zjawia się On – TATO.

 

Tę sytuację obserwują widzowie. Mamy do czynienia z monodramem, więc przed nami jedynie bohaterka, zmagająca się ze swoimi demonami. Scenografia bez zbędnych fajerwerków, jedynie biała żaluzja, która stanowi jednocześnie ekran dla projekcji wypowiedzi bliskich na temat TATY. Agnieszka Przepiórska ubrana jest w strój charakterystyczny dla osoby pracującej w banku, a jednocześnie dający się w sposób prosty i sprawny przerobić na taki, który cechuje młodą dziewczynkę. Wygląda to bardzo przekonująco, ponieważ aktorka wciąż pozostaje z widzem.

 

Zresztą jeśli chodzi o rolę Agnieszki Przepiórskiej to jest ona perfekcyjna. Aktorka ujawnia swoją olbrzymią wrażliwość i inteligencję aktorską. Sama sztuka jest ostra, nawet brutalna zarówno w swojej treści, jak i dla samego widza, który wciąż jest aktywizowany. Na pewnym etapie spektaklu bohaterka współgra z widzami, niejednokrotnie wywołując w nich olbrzymie emocje, które uzewnętrzniają się za pośrednictwem łez. To naprawdę mocny fragment tej sztuki, który angażuje w sposób totalny.

 

Sam tekst Piotra Rowickiego daje duże możliwości pokazania pewnych ogólnych zachowań poprzez szczegół. Mówi o patologii życia rodzinnego, o mechanizmach ludzkich czynów, które stanowią świadectwo danej sytuacji i opisują za pomocą detali szersze zjawiska. To jednak mnie nie przekonywało. W tych chwilach najtrudniej było o koncentrację. Jakby tego za dużo, co powodowało, że płoszył się  i chował główny temat przedstawienia.

 

Tato nie wraca to przede wszystkim teatr emocjonalny. Spektakl się kończy i w tym momencie ucisza publiczność, która dopiero po chwili odzyskuje świadomość i zaczyna głośno i długo bić brawa. Bardzo słusznie, bo te z całą pewnością się należą. Szczególnie Agnieszce Przepiórskiej, która stworzyła niesamowitą kreację. Realizacyjnie mogłoby być lepiej, lecz z pewnością udało się wprowadzić atmosferę niepokoju i doprowadzić widza do refleksji nad własnymi stosunkami z rodzicami. Nie jest to łatwa rozrywka, to raczej wgląd w mroczną stronę ludzkiej duszy.

 

Tato nie wraca, reż. Piotr Ratajczak

obsada: Agnieszka Przepiórska

na podstawie tekstu Piotra Rowickiego

Teatr WARSawy