Ten jeden malutki błąd, jedno kliknięcie „wyślij”, sprawiło, że puszka, czy też w tym przypadku, tytułowa Skrzynk@ Pandory, została otwarta. Przeszłość, kłamstwa, zdrady, wszystko wypłynęło na powierzchnię i zadaniem bohaterów jest się z tym uporać.
Skrzynk@ Pandory została stworzona przez słynny amerykański duet. Billy Van Zandt i Jane Milmore są jej rodzicami, a dzięki przekładowi Emilii Miłkowskiej, reżyser Adam Orzechowski mógł wziąć owy spektakl pod swoje skrzydła, aby ze sztabem utalentowanych osób wystawić go na polskiej scenie.
O dziwo, pierwszy raz bardziej podoba mi się polski tytuł niż ten oryginalny („You’ve Got Hate Mail”). Tytuł spektaklu ewidentnie nawiązuje do mitologicznej Pandory, która jak wiadomo, otrzymała puszkę i pod żadnym pozorem nie mogła jej otwierać. Jednakże ciekawość zwyciężyła i cała zawartość naczynia rozlała się po świecie. Wszelkie nieszczęścia zatrząśnięte w środku zostały uwolnione. Jednak było tam coś jeszcze: nadzieja.
Skrzynk@ Pandory została osadzona w naszych czasach. Nie ma żadnych pradawnych puszek, jest za to technologia. Jako że żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, komputery, Internet, telefony komórkowe i inne tego typu techniczne gadżety nie są nam obce. Są wręcz codziennością. Są także głównymi i w zasadzie jedynymi rekwizytami użytymi do spektaklu. Aktorzy porozumiewają się ze sobą głównie za pośrednictwem maili. Większość relacji jest utrzymywana na odległość. Rozmowy, które powinny być przeprowadzone w cztery oczy, również są prowadzone za pośrednictwem sieci. Seks jest jedyną aktywnością, która wymaga spotkania twarzą w twarz, choć i to nie jest konieczne. Tak obecnie wygląda życie większości z nas. Spektakl jest świetnym odzwierciedleniem tego, co się dzieje. Został osadzony w naszych realiach, choć nie do końca w naszych, bo nie w polskich. Aczkolwiek nie ma to dużego znaczenia, gdyż w kwestii spłycania relacji i sposobów utrzymywania kontaktu, szybko doganiamy Zachód. Niestety.
Joanna Kreft-Baka wcieliła się w rolę Stephanie, kochającej żony, która zgodziła się zostać kurą domową, gdyż tak chciał jej mąż: Richard (Robert Ninkiewicz). Zarówno Richard jak i George (Jarosław Tyrański) są prawnikami, którzy w pracy nie zawsze zajmują się tym, czym powinni. Jednak tylko ten pierwszy ma romans z pryszczatą sekretarką z czwartego piętra – Kate (Anna Kociarz). I właśnie, jak to z reguły bywa, owa kochanka jest problemem. Ponadto Peggy (Marzena Nieczuja-Urbańska), architektka wiecznie szukająca swej drugiej połówki, nie do końca wierzy w miłość i małżeństwo swojej zdradzanej przyjaciółki, co dosyć komplikuje sprawę.
Nie brzmi to zbyt intrygująco. Zwykłe życie. Codzienność z jaką ma do czynienia większość z nas. Nic specjalnego. W dodatku spektakl jest bardzo statyczny, aktorzy niemal tylko siedzą i mówią do siebie wpatrując się w ekrany swych komputerów. Wydawać się to może nudne. Jednak nie ma nic bardziej mylnego. Dialogi są rewelacyjne. Żywe, pełne emocji, ale także ostrych słów, dlatego też pokaz zalecany jest dla osób pełnoletnich. Ponadto wspaniała gra aktorska. Zresztą jak zwykle u aktorów Teatru Wybrzeża. Niemal półtoragodzinny występ nie nuży ani trochę. A wręcz w momencie gdy się skończy, zastanawiamy się, jak to możliwe, że minęło aż tyle czasu. Chciałoby się oglądać dalej, jednak nie ma co. Sprawy zostają pozamykane. Nie ma potrzeby bawić się w domysły. Najwyżej można się zastanowić, co się stanie w przyszłości, jak odmieni się życie bohaterów za kilka, kilkanaście lat. Jednak nie ma takiej potrzeby. Ładnie, spójnie, wszystko tak, jak być powinno.
Mitologiczna Pandora zawsze jest kojarzona z puszką po brzegi wypchaną złem. Mało kto pamięta o tym, że otrzymała ona od Hermesa takie cechy charakteru jak kłamstwo i fałsz. I owe cechy są także wszechobecne w naszych życiach. Mało kto jest szczery. Łatwiej jest kłamać, oszukiwać najbliższych. I wszystko byłoby w porządku, zarówno w naszym życiu jak i w życiu bohaterów, gdyby nie jeden mały błąd. W tym przypadku był to mail wysłany pod zły adres. Ten właśnie błąd wywrócił życie piątki bohaterów do góry nogami. On stał się sprawcą zamieszania. On sprawił, że akcja stała się ostra, ciekawa, nieprzewidywalna. Ten jeden malutki błąd, jedno kliknięcie „wyślij”, sprawiło, że puszka, czy też w tym przypadku, tytułowa Skrzynk@ Pandory, została otwarta. Przeszłość, kłamstwa, zdrady, wszystko wypłynęło na powierzchnię i zadaniem bohaterów jest się z tym uporać. Walcząc z nieszczęściami, od nowa budując fundamenty i wznosząc powoli to co runęło, idą do przodu. Mogliby się poddać, rzucić to wszystko, zostawić w spokoju. Jednak nie zrobią tego. Dlaczego? Z jednego prostego powodu. Na dnie Pandorowego naczynia, ukryta jest nadzieja. Nadzieja na lepsze jutro. Nadzieja na lepszą przyszłość. Po prostu jest nadzieja. I dopóki ona nie umrze, warto walczyć.
Skrzynk@ Pandory, Adam Orzechowski
Na podstawie Dzieła "You’ve Got Hate Mail" - Billy Van Zandt i Jane Milmore
Przekład: Emilia Miłkowska
Reżyseria: Adam Orzechowski
Scenografia: Magdalena Gajewska
Opracowanie muzyczne: Rafał Kowalczyk
Ruch sceniczny: Jarosław Staniek
Inspicjent, sufler: Katarzyna Wołodźko
Aktorzy:
Joanna Kreft-Baka
Anna Kociarz
Marzena Nieczuja-Urbańska
Robert Ninkiewicz
Jarosław Tyrański
Data premiery: 14.07.2012
Miejsce wystawienia spektaklu: Scena Letnia Teatru Wybrzeże - Pruszcz Gdański
Data recenzowanego przedstawienia: 27.07.2013
©Agnieszka Pilecka
Tekst został opublikowany wcześniej pod adresem: http://agapilecka.pl/blog/skrzynka-pandory-teatr-wybrzeze/