„Szatnia" Wrocławskiego Teatru Pantomimy to najlepsza premiera tego sezonu.
Wrocławski Teatr Pantomimy przygotował spektakl we współpracy z Towarzystwem Przyjaciół Sztuki Henryka Tomaszewskiego – PANTOMIMA – dla uczczenia i przypomnienia pracy wielkiego artysty. Napiszę – tancerz, mim, choreograf, reżyser, pedagog, założyciel i dyrektor Wrocławskiego Teatru Pantomimy – chociaż uważam, że nie trzeba go nikomu przedstawiać. Tomaszewski o teatrze, który tworzył, zwykł mawiać „teatr kulisty” – w centrum jego realizacji miał bowiem znajdować się człowiek i jego możliwości ruchowe. Zaczynam od tego, bo o rzeczonych możliwościach aktorów wrocławskiej pantomimy można mówić bez końca. Ich predyspozycje kinetyczne są już nie tylko środkiem teatralnym, nie tylko już stały się odrębnym językiem, znacznie trudniejszym i o wiele bardziej efektownym, niż ten tradycyjny, którym posługuje się teatr dramatyczny; ale są już także odrębną marką, klasą samą w sobie.
Dla stworzenia Szatni reżyser, Zbigniew Szymczyk, połączył w całość kilka wielkich tytułów, uznanych realizacji Tomaszewskiego z dawnych lat. Spektakl był więc kolażem zbudowanym z tytułów takich jak: Ziarno i skorupa, Strzelnica, Labirynt, Kobieta, Menażeria cesarzowej Filissy, Spór, Hamlet – ironia i żałoba, Rycerze króla Artura, Akcja – sen nocy letniej, Tragiczne gry. Wykorzystano znane motywy tych spektakli, tworząc z nich całość, która bardziej jest hołdem dla pracy Tomaszewskiego i aktorów pantomimy, niż fabularną opowieścią, ale tychże fabularnych spójności nie jest całkowicie pozbawiona. Mniej jest w tym spektaklu opowiadania, znacznie więcej poetyckiego obrazowania – obrazowania absolutnie zachwycającego. Szatnia jest kłębowiskiem niesamowitych barw i figur, utworzonych odpowiednio z kostiumów i ciał. Niezbędna jest także muzyka, tworząca eufonię szczególną, poskładaną z różnych, czasami bardzo odmiennych od siebie kompozycji.
Spektakl zbiera w sobie esencję tych wszystkich dzieł, dla których wspólnym podłożem okazuje się scenografia, do rzeczonej szatni nawiązująca. To rząd ustawionych ciasno przymierzalni, przemieszczanych w ciągu przedstawienia tak, by tworzyły przeróżne konstelacje. Otwierają się z kilku stron, służą do ukrywania lub eksponowania aktorów, uskuteczniają ich nieme wędrówki. Dzięki oświetleniu osadzona w miejscu scenografia, zmienia się z każdą kolejną etiudą, sprawiając wrażenie innej, coraz bardziej zaskakującej, ale zawsze odpowiedniej do akurat przytaczanych historii. To jednak nie wszystko – przewodnikiem, zarazem łącznikiem po wszystkich tytułach, jest młody, początkujący tancerz (Robert Wieczorek), który pragnie poskromić sztukę pantomimy. Pojawia się w każdej bodaj etiudzie, a jego nauczycielem, choć zdaje się, nie do końca prawym, jest postać o charakterze arlekina, pantomimicznego dandysa – w tej roli Mariusz Sikorski. Występuje jako przewodnik młodego chłopca, ale wizualnie przypomina raczej demona, niecnego prowokatora.
Wrocławski Teatr Pantomimy pod pretekstem Szatni kolejny już raz udowodnił, że dla jego aktorów nie istnieją rzeczy niemożliwe, czy też ściślej „niemożliwe do odtworzenia”. Nie zliczę wszystkich aktorskich perełek, które grudniowa premiera daję okazję podziwiać, ale rzeczony Mariusz Sikorski w tej trudnej do jednoznacznego zdefiniowania roli, jest bezsprzecznie najlepszy. To największa niespodzianka w Szatni - aktor wszechstronny, którego mimika twarzy jest już wyczerpującym środkiem teatralnym. Wzbudza trwogę, jest enigmatyczny i mroczny. Świetnie wypada także Marek Oleksy – szczególnie w roli szaleńczego medyka. Pośród ról kobiecych szczególnie wyróżniają się Izabela Cześniewicz i Monika Rostecka-Komorowska, pełne gracji i niewymuszonej elegancji.
W Szatni, pierwiastki męskie i żeńskie zdają się przepychać w walce o prym, oglądamy popisy jednych i drugich w różnych etiudach. Zobaczymy więc prawdziwie męską walkę dwóch rycerzy w stalowych zbrojach, spór dwóch słowiańskich niewiast o ukochanego, czy kobietę modliszkę, która pożre swego świeżo poślubionego męża. Jest to właściwie kilka odmiennych spektakli, które dają szansę rozkwitu większości aktorom. Oni wiedzą jak z tej szansy skorzystać, co sprawia, że przedstawienie Szymczyka jest pełne doskonałości, czy też po prostu – w pełni doskonałe.
W Szatni jest wszystko - muzyka, kolory i ruch, które przeplatają się ze sobą, dopełniając wzajemnie i współgrając, przy okazji tworząc najlepszą premierę tego sezonu. Jak zwykle, we Wrocławskim Teatrze Pantomimy.
© Karolina Obszyńska
Wrocławski Teatr Pantomimy
Szatnia
na motywach fragmentów choreografii z przedstawień Henryka Tomaszewskiego: Ziarno i skorupa, Strzelnica, Labirynt, Kobieta, Menażeria cesarzowej Filissy, Spór, Hamlet – ironia i żałoba, Rycerze króla Artura, Akcja – sen nocy letniej, Tragiczne gry
scenariusz i reżyseria: Zbigniew Szymczyk
konsultacje choreograficzne: Ewa Czekalska, Leszek Czarnota, Jerzy Kozłowski
kostiumy i scenografia: Zofia de Ines-Lewczuk
reżyseria światła: Bary
obsada: Artur Borkowski, Agnieszka Charkot, Izabela Cześniewicz, Agnieszka Dziewa, Paulina Jóźwin, Mateusz Kowalski, Agnieszka Kulińska, Anna Nabiałkowska, Marek Oleksy, Aneta Piorun, Radomir Piorun, Monika Rostecka-Komorowska, Mariusz Sikorski, Krzysztof Szczepańczyk, Zbigniew Szymczyk, Robert Wieczorek, Magdalena Górnicka (gościnnie)
Spektakl przedpremierowy: 19 grudnia, spektakl popremierowy: 20 grudnia.