VI Międzynarodowy Festiwal Teatralny „Dialog”, zapowiada się bardzo interesująco. To jedno z najważniejszych dla miłośników teatru w Polsce wydarzeń oznacza nie tylko olbrzymią dawkę obcowania z ulubioną formą artystycznego wyrazu, ale też kilka długich, niekiedy męczących popołudni i wieczorów.
Na ponad miesiąc przed mającym się odbyć w dniach 7 – 15 października 2011 we Wrocławiu VI Międzynarodowym Festiwalem Teatralnym „Dialog” na w Restauracji na Wodzie „Barka Tumska” na Wyspie Słodowej 3 września o godz. 15.00 odbyła się konferencja prasowa.
W materiałach rozdawanych przy wejściu na Barkę znalazł się między innymi wywiad rzecznika Festiwalu Tomasza Kiereńczuka z jego dyrektor artystyczną Krystyną Meissner. Skomentowała w nim między innymi hasło, po którym odbywa się tegoroczna edycja imprezy. Dotyczy ono niekiedy stosunku reżysera do tematu, kiedy indziej zaś – języka teatralnego, przy czym niecodzienność rozumiana jest jako coś pozytywnego, niezwykłego. Jako kryterium wyboru spektakli wskazała swoją fascynację nimi. W przypadku spektakli zagranicznych chciałaby pokazać te, które są nieznane w Polsce, oferują nową formę, a jednocześnie poruszają tematy uznawane za tabu. Natomiast w przypadku polskich przedstawień polskich stawia na młodych twórców. Przypomniała, że to właśnie na festiwalu Dialog pojawiali się tacy reżyserzy jak: Krzysztof Warlikowski, Grzegorz Jarzyna, Jan Klata, Michał Zadura i Barbara Wysocka. Podkreśliła, że twórcy młodszego pokolenia, między innymi Carbunariu, Layer, Siklucki, Klemm, mają odwagę, żeby – w zbuntowany, niekiedy zaś ironiczny czy groteskowy sposób – zadawać pytania o swoją tożsamość.
Odpowiadając na pytanie, dlaczego wielu reżyserów nie sięga po teksty pisane dla teatru, ale po adaptacje prozy, wskazała na trudności w odczytywaniu współcześnie klasycznej literatury dramatycznej. Przypomniała, że Molier i Szekspir też pisali teksty specjalnie dla swoich trup aktorskich. Krytycznie natomiast odniosła się do sztuk odnoszących się do aktualiów, zwłaszcza politycznych – nazwała je „jednorazówkami”, które wystawiane są tylko w danym czasie. Zgodziła się natomiast, że gwiazdami festiwalu będą Romeo Castellucci, Ivo van Hove, Alain Platel i Krystian Lupa, a gwiazdorstwo ich wynika z głębokiego i kontrowersyjnego, a więc właśnie niecodziennego, wiedzenia świata.
Podczas samej konferencji Tomasz Kiereńczuk, jak się okazało – współdyrektor Teatru Nowego w Krakowie, przedstawił gości, wśród których znaleźli się: Krystyna Meissner, Jarosław Obremski – wiceprezydent Wrocławia, Adam Łącki – prezes Krajowego Rejestru Długów, Olga Nowakowska – sekretarz festiwalu, Zbigniew Pasieka – dyrektor Hotelu Tumskiego. Ten ostatni jako gospodarz pod koniec konferencji opowiedział o miejscu spotkania. Restauracja „Blue Marine”, wraz z pubem „Tawerna”, choć przycumowana na stałe, jest pełnoprawnym statkiem (ciekawe, czy podczas ewentualnej epidemii cholery mogłaby popłynąć w dół Odry). Tydzień wcześniej, na otwarciu w obiekcie prezentowano przedstawienie lalkowe pt. „Nawiedzony młyn” napisane specjalnie na tę okazję, z uwzględnieniem specyfiki miejsca. Jak widać teatralne aspiracje mają szansę stać się jedną z wizytówek Barki.
Wiceprezydent Obremski określił Festiwal „Dialog” jako „próbę podpowiedzenia Wrocławianom, co się dzieje w europejskim i światowym teatrze”. Przypomniał też, że „Dialog” został użyty jako argument w prezentacji Wrocławia, gdy ten jeszcze tylko kandydował do miana Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Określił imprezę jako „festiwal flagowy”. Prezes Łącki powiedział zaś między innymi, że „teatr jest tak nieodzowny jak szkoła”.
Następnie prowadzący konferencję przedstawił mecenasów Festiwalu, a także podał garść danych statystycznych: 15 spektakli z 9 krajów, 21 wydarzeń towarzyszących, 29 przedstawień na 8 scenach, 240 artystów, 85 godzin spektakli, 100 gości, 6741 widzów (nie licząc dostawek), 200 osób zatrudnionych przy festiwalu, około 20 tys. zł wpływów do kasy w pierwszym dniu sprzedaży biletów. Jak dodała przedstawicielka Działu Marketingu Teatru Współczesnego, na niektóre spektakle i terminy już sprzedano komplet.
Dyrektor Meissner, gdy prowadzący udzielił głosu, przyznała, że hasło, pod którym organizowana jest tegoroczna edycja festiwalu, wymyśliła po obejrzeniu wszystkich spektakli. „Niecodzienni” to dla niej wyjątkowi, tacy, jakimi się jest albo nie jest. Podkreśliła, że niecodzienność poszerza nam horyzonty naszego życia, pomaga przezwyciężać uniformizację, a główni bohaterowie spektakli to właśnie ludzie niecodzienni.
Głównym gościem festiwalu będzie Zygmunt Bauman, autor między innymi „Kultury w czasach płynnej nowoczesności”. Jak przypomniała Dyrektor Artystyczna, według niego tolerancja jest wymówką dla pogardy, a festiwal ma stanowić odpowiedź na hasło „tolerancja to za mało”. Zapytana z widowni o różnicę między niecodziennym a wykluczonym, powiedziała, że tym pierwszym człowiek się rodzi, wykluczonym zaś można się stać na przykład z powodu wyznawania innej religii i zależy to od otoczenia. Jej teza, że ludzie rodzą się niecodzienni wzbudziła kontrowersje i została złagodzona – tak, środowisko też odgrywa rolę, przyznała. Zadeklarował też, że nie chce pokazywać niecodziennych z negatywnymi skutkami. Jej zdaniem należy bronić tego, co jest indywidualne.
Za specyfikę tegorocznego festiwalu Meissner uznała kontrast między wielkimi i słynnymi nazwiskami (Romeo Castellucici, Ivo van Hove) a nazwiskami zupełnie nieznanymi (na przykład festiwalowi debiutanci z Polski: Wojtek Klemm, Janusz Opryński, Piotr Szeklucki, Cezary Tomaszewski). Na pytanie, czy jest spór międzypokoleniowy, odpowiedziała: „Nawzajem się zarażamy tym, co się pojawia nowego w teatrze (…) poszerzeniem granic.” Przypomniała, że to właśnie w czasie jednej z poprzednich edycji Paweł Miśkiewicz „zderzył się” z niemieckim reżyserem Stefanem Pucherem. Po tym spotkaniu polski reżyser, który wtedy wypadł bardziej tradycyjnie, zaczął tworzyć teatr awangardowy.
Twórczyni autorskiego programu festiwalu ostrzegła, że niektóre przedstawienia są dosyć drastyczne. Na przykład w spektaklu „O twarzy. Wizerunek syna boga” mamy pokazanie „golgoty starości”. We Francji widownia podzieliła się na zwolenników i przeciwników do tego stopnia, że doszło do rękoczynów. „Gardenia” Venessy van Dumre w reżyserii Alaina Platela i Franka van Laecke dostała oklaski na stojąco, ale nie wiadomo, jak zostanie przyjęta w Polsce. Zwróciła też uwagę, że część przedstawień to adaptacje prozy, wyjaśniając, iż „dla teatru powstają dosyć banalne schematy, dlatego sięgają do powieści, która jest bogatsza”. Poinformowała, że dwa spektakle – „Rosjanie! i „O twarzy…” – to koprodukcje festiwalu, dzięki czemu mogły (a właściwie musiały) się na nim pojawić. Zacytowała Krzysztofa Warlikowskiego, który twierdzi, że „wrocławska publiczność jest najlepsza w Polsce”, a sam właśnie tutaj pokazał niegdyś słynnych „Oczyszczonych”.
Zapytana, ile obejrzała – w celu dokonania osobistej selekcji – spektakli przez ostatnie dwa lata, odpowiedziała, że „setki na pewno” i że wszystko musi widzieć na żywo, nie z DVD czy z opisu. Gdyby nie względy finansowe, być może zaprosiłaby jedno lub dwa dodatkowe przedstawienia. Jednak z pewnością powieliłaby te, w których jest mała widownia – zamiast po dwa wystawiałaby po sześć.
Pośród imprez towarzyszących wymieniła projekcje trzech przedstawień w Instytucie Grotowskiego. Jednym z nich jest „Boska komedia” Castellucciego – drastyczna, zwłaszcza druga część – zarejestrowana na filmie po tym, jak w wypadku na scenie zginął technik, przyjaciel, z którym reżyser pracował od wielu lat. Spektakl po tym wydarzeniu został, po wywiązaniu się ze zobowiązań wobec koproducentów, zdjęty z afisza. Innym odtwarzanym spektaklem będzie – grana przez holenderskich aktorów „Fedra” Grzegorza Jarzyny, nieobecnego ze względu na teatralne tournee w USA.
Następnym punktem konferencji było syntetyczne przedstawienie przez jego Autorkę programu Festiwalu. W siedmiu z ośmiu dni zawiera on po dwa spektakle. Pozwala to w większości wypadków zachować formułę dialogu pomiędzy dwoma artystycznymi wypowiedziami na podobny temat. Poszczególne „zderzenia” zostały ponazywane. W pierwszym dniu – „O (nie)widzeniu” zobaczyć będzie można spektakl lalkowy, w którym „dwie kobiety same zrobiły wszystko”, pt. „Płaszcz”, a także „Rosjan!”, adaptację Czechowowskich „Płatonowa” i „Iwanowa” – „analizę ludzi, którzy nie mieszczą się w swoim otoczeniu, krzywdzą siebie i innych”.
Drugi dzień – „O (nie)pamięci” to – obok wspominanego już Castellucciego – Emma Dante, Sycylijka, która robi spektakle w dialekcie palermitańskim, a jej podejście jest kobiece, ale jednocześnie brutalne. Wśród imprez towarzyszących znajduje się zarejestrowane na filmie – przedstawienie „Dziwki”. Reżyserka nie ma teatru, zaprasza tylko aktorów, nagrywa, pokazuje, później kasuje.
Dzień trzeci – „O (nie)nasyceniu” to – obok wrocławskiego „Pożegnania jesieni” (recenzja pt. „Czar pięknych ciał” ukazała się na Wywrocie) – chilijski spektakl młodych aktorów, w której zdają się pytać: „I co my tu robimy w tej zapadłej dziurze, Chile, na krańcu świata? kim my mamy być?” Jak określiła to Meissner, dzień ten podejmuje temat „przykrości bycia młodym człowiekiem, który na coś musi się zdecydować”.
Czwarty dzień – „O (nie)mocy” to tylko jedno przedstawienie, ale w pogłębiony sposób traktujące jedno z arcydzieł rosyjskiej literatury. Nad adaptacją „Braci Karamazow” Dostojewskiego z Januszem Opryńskim współpracował filozof Cezary Wodziński.
Dzień piąty – „O (nie)mówieniu” wyróżnia niecodzienna forma pokazania dramatów, którzy wszyscy znają. „Hamlet”, spektakl dyplomowy zrealizowany przez Cezarego Tomaszewskiego pod opieką Jana Peszka charakteryzuje „niesamowita wyobraźnia”; monolog „być albo nie być” to „jeden bełkot”, a i utopienie się Ofelii też jest nietuzinkowe. Natomiast w przypadku „Leonce i Leny” to publiczność zdecyduje, który z czterech wariantów spektaklu zostanie zagrany.
Szóstego dnia – „O (nie) zgodzie” w „Judycie”, jak enigmatycznie powiedziała Krystyna Meissner, „chodzi o nietypowe kobiety”. „Białego małżeństwa” we własnej reżyserii nie skomentowała (recenzja pt. „Męska dominacja obnażona” jest dostępna w sieci).
Dzień siódmy – „O (nie)woli” to dwa spektakle o nietolerancji, nienawiści i agresji na tle etnicznym. „20/20” (po 20 latach w pewnym transylwańskim miasteczku nic się nie zmieniło) i „Przeklęty niech będzie zdrajca swojej ojczyzny” podejmują drastyczne dla środowiska społecznego tematy. W pierwszym jest to pogrom Rumunów przez Węgrów. Dla podkreślenia, że nie rozumieją się oni wzajemnie, obok napisów polskich i angielskich, pojawią się także napisy po rumuńsku i węgiersku. Natomiast w drugim, o Bałkanach, zwraca uwagę ciekawa forma i improwizacje.
Ostatni dzień – „O (nie)dostępności” to tekst z powieści Larsa Norena o menelach wystawiony przez Krystiana Lupę w Szwajcarii, a także inne przestawienie – „Gardenia”, w którym „sami amatorzy zaczynają jak mężczyźni, kończą jak kobiety”.
Jednym z wydarzeń towarzyszących będzie debata panelowa w ostatnim, dziewiątym dniu Festiwalu, którą na dużej scenie Teatru Współczesnego poprowadzi Jacek Żakowski. Wśród uczestników znajdą się między innymi: Zygmunt Bauman – socjolog, Kinga Dunin i Kazimiera Szczuka – publicystki, Dariusz Kosiński – teatrolog, Wiesław Łukaszewski – psycholog, Jerzy Pomianowski – historyk literatury i Valentina Valentini – teatrolożka.
W czasie trwania festiwalu, 9. października przypadają 90. urodziny Różewicza. Po raz pierwszy w historii festiwalu w Klubie „Lewitacja” co drugi dzień będą się odbywały koncerty (między innymi koncert „Moskwa-Pietuszki”, koncerty Renaty Przemyk i zespołu Voo Voo, „Ćma” Jacka Stefanika). W tym samym miejscu planowane są też wszystkie spotkania z artystami teatru. Na zakończenie swojego festiwalowego expose Krystyna Meissner powiedziała, że ekipa jest perfekcyjnie przygotowana i ona sama nie musi już sama ingerować we wszystko. Po konferencji prasowej organizatorzy zaprosili gości na poczęstunek. Strawa dla ducha została więc uzupełniona o coś dla ciała.
VI edycja Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Dialog”, jak co dwa lata, zapowiada się bardzo interesująco. To jedno z najważniejszych dla miłośników teatru w Polsce wydarzeń oznacza nie tylko olbrzymią dawkę obcowania z ulubioną formą artystycznego wyrazu, ale też kilka długich, niekiedy męczących popołudni i wieczorów. Zbierajmy siły!
Jarosław Klebaniuk