Co najbardziej mnie urzekło? Energia z jaką Błaszczyk występowała na scenie, widać było, że śpiew dla publiczności sprawia jej dużą przyjemność...
I to właśnie jest warte podkreślenia. Błaszczyk zaprezentowała publiczności, jak profesjonalny aktor powinien operować emocjami. Podczas wykonywania utworów nacechowanych smutkiem, tęsknotą czy żalem, wszystko to odbijało się na jej twarzy. W kolejnym, tym razem lekkim i wesołym utworze, stawała się radosną uwodzicielką, by już w następnym, z kamienną twarzą, stać na baczność i ponownie śpiewać z pełną powagą (odnoszę się tu do wspomnianej wcześniej Historii). Do podkreślenia klimatu piosenek przysłużyła się także dobra gra świateł. Aktorka w odpowiednim momencie stała cała w blasku reflektorów, przy jednoczesnym zaciemnieniu reszty sceny, innym razem cień padał na jej twarz, a czasami cała znikała w ciemności.
Należy wspomnieć także o tym, że instrumenty (saksofon, gitara i keyboard) fenomenalnie komponowały się ze śpiewem aktorki. Podobało mi się też włączenie w recital córki Pani Błaszczyk. Wykonała dwa utwory, z którymi, moim zdaniem, poradziła sobie conajmniej przyzwoicie. Przy pierwszej piosence córki, matka stała na uboczu w cieniu. Czyżby zamierzony symbolizm? Tak mi się wydaje.
Śmiało mogę polecić recital wszystkim, którzy cenią sobie dobrą muzykę, przywodzącą na myśl minione już niestety czasy. Recitalowi Nawet gdy wichura udaje się podarować jakąś iskierkę tego, co istniało kiedyś, a co w serach zostało na zawsze. To też propozycja dla ludzi ceniących sobie aktorstwo w czystej postaci – Błaszczyk pokazała co to kunszt i doświadczenie. Niejedna „gwiazda” z dzisiejszej telewizji mogłaby się od niej uczyć.
© Łukasz Kucharczyk/Nisza Teatralna
Tytuł: Nawet gdy wichura
Wykonawcy: Ewa Błaszczyk oraz zespół: Marcin Partyka (instrumenty kalwiszowe), Andrzej Kowalczyk (gitara i vocal), Sebastian Feliciak (saksofony), Marianna Janczarska (gitara i vocal)
Miejsce: Teatr Studio
Data: 25.03.2011