„Gastronomia” Aleksandra Sobiszewskiego, czyli historia nieszczęśliwego pożądania

Michał Słotwiński
Michał Słotwiński
Kategoria teatr · 19 grudnia 2010

O spektaklu Wrocławskiego Teatru Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego – „Gastronomii” w reżyserii i choreografii Aleksandra Sobiszewskiego.

 


                

„Tak długo czekałem na ten dzień, i oto nadszedł. […]Patrzę jej w oczy i mówię: »Jesteś wspaniała«. […] Całuję ją i mówię, że ją kocham”.

            

            Ten krótki cytat wyznacza, jak sądzę, trzy elementy konstytutywne najgłębiej tkwiącego w kulturze wyobrażenia romantycznej miłości. Nie twierdzę przy tym, że nie ma ich więcej, czy jednak dla przywołania modelu, jak robi to cytat, nie starczy spełnienie tych trzech warunków: uwidocznienia wyjątkowości („ten dzień”), uwielbienia wybranki (albo wybranka), oraz nazwania uczucia, czyli uświadomienia go sobie przez postać?
            Umieśćmy cytat we właściwym kontekście.

 

              „Tak długo czekałem na ten dzień, i oto nadszedł. Dotykam jej pośladków. Są takie gładkie. Zastanawiam się, od czego zacząć. Decyduję się na górną część pośladka. Nos zagłębia się w białej, zimnej skórze. Z całych sił próbuję odgryźć kęs, ale nie jestem w stanie. Przynoszę z kuchni nóż i wbijam go głęboko w ciało. […]
              Trafiam wreszcie na mięso. Wybieram je i wkładam do ust. Rozpływa się w nich jak doskonały kawałek surowego tuńczyka w restauracji sushi. Patrzę jej w oczy i mówię: »Jesteś wspaniała«.
              Fotografuję jej białe zwłoki, na których widnieją głębokie rany. Kopuluję z jej ciałem. Napawa mnie to lękiem, ona sprawia wrażenie żywej. Całuję ją i mówię, że ją kocham”[1].

 

            Z tradycyjnym sposobem rozumienia miłości zaczyna się tutaj dziać coś ciekawego. Uczucie przestaje przystawać do swojej ramy (akcji, okoliczności, postaci).

Czy wypadnie z niej całkiem – czy i nazwa „miłość” nie będzie już przystająca – zależy od wrażliwości odbiorcy. Fragment pochodzi z książki popularnego ponoć w Japonii pisarza, który znany jest z tego, że zjadł koleżankę[2]. Zdanie jego autorstwa – „Kiedy spotkałem tę kobietę na ulicy, zacząłem się zastanawiać, czy mógłbym ją zjeść” – otwiera program „Gastronomii”, tyleż inteligentnej, co absurdalnej czarnej komedii Wrocławskiego Teatru Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego.
              Spektakl ten – w materiałach reklamowych przedstawiany jako „groteska na film grozy klasy D” i „komiczne wyolbrzymienie miłosnych uniesień” – zdaje się każdym komediowym gestem rezygnować asekuracyjnie z pretensji do głębokich znaczeń. Umieszczenie akcji w obskurnym barze, kreacja postaci (w ten czy inny sposób ograniczonych, ułomnych, skrzywionych) oraz sam rdzeń fabuły – niespełnione pożądanie i skaza na męskiej dumie, z których wynika „namiętne uczucie do kawałka mięsa”[3] – łączą jednak z groteską sugestywne sygnały. Idea miłości zostaje przetestowana w nowym kontekście, umieszczona w wykluczającej metafizykę przestrzeni; śmieszność równoważy tragiczność (równowaga, co chyba najistotniejsze, jest doskonała). Wartość poddana próbie musi zmienić się jakościowo – przez deprecjację lub dostosowanie; jak organizm: ulegnie niesprzyjającym warunkom lub zaadaptuje się do nich, by przeżyć. Wynik procesu z góry jest jednak wzięty w dystansujący komediowy cudzysłów.             

              

W „Gastronomii” dopatrzyć się można – traktując postaci kobiece jako wyobrażenie i psychologicznie interpretując akt kreacji kochanki z kawałka mięsa – również motywów feministycznych i genderowych, jednak założenie takie ujmuje chyba śmieszności komedii; kontrast „niskich” okoliczności i „wysokich” tematów przybladłby znacznie, nadto tego rodzaju sensy naddane robią w spektaklu wrażenie obcych jako nieobecne bezpośrednio (jak obecny i doskonale widoczny jest ów celowo nielicujący model miłości). Bez względu na to, czy sensy te uwzględnimy w interpretacji, znaki składające się na ten czy ów obraz, ściśle złączone z groteską (nie sposób przeprowadzić wyraźnego podziału scen, ich fragmentów, czy nawet większości gestów), zdają się mimowolne, drugoplanowe, wyzbyte właśnież pretensji do swojej prawomocności i stanowienia o istocie spektaklu.
              Błazen, zdarza się, to czasem wykrzyczy, co kapłan – najpewniej ze strachu – decyduje się zmilczeć. Możliwe, że tak jest też z „Gastronomią”, gdzie komediowy grymas ironii zamienia w błahostkę istotne pytanie. Odpowiedzią na nie jest nienazwane, leżące gdzieś na żołądku wrażenie – nieznaczny, trudny do rozpoznania ciężar. Może podobny czuł Issei Sagawa, gdy w myślach chwalił smak koleżanki („Jesteś wspaniała”), a może to raczej coś przeciwnego: lęk i odraza stłumione śmiechem.

 

Michał Słotwiński/Nisza Teatralna

 

 

 

 

Gastronomia – pokaz 11.10.2010

 

scenariusz i reżyseria – Aleksander Sobiszewski

 

scenografia i kostiumy: Aleksandra Stawik i Michał Dracz

 

opracowanie materiału muzycznego: Roman Rega

 

produkcja materiału video: Jakub Lech

 

występuje: zespół Wrocławskiego Teatru Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego

 

http://www.pantomima.wroc.pl/

 

 

 

 

_____________________________________________________________________________

 

[1] Issei Sagawa: In the Fog (We mgle) [za]: Daniel Diehl, Mark P. Donnelly: Dzieje kanibalizmu, Warszawa 2008

 

[2] Przyjęło się sądzić, że Europejczyk nigdy nie zrozumie Japonii, więc temat kondycji psychicznej i kulturowej mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni to nie tyle już przedmiot do osobnych rozmyślań, co sprawa z góry z kretesem przegrana. Por. japońskie teleturnieje. Prawdziwość tej opinii pozostawiam do rozważenia.

 

[3] Kolejne sformułowanie z materiałów promocyjnych spektaklu.