Oto kolejny tekst poświęcony spektaklowi „Obrock” ; tym razem autorstwa debiutującej w charakterze krytyka – adeptki warszawskiej sekcji projektu Nisza Teatralna – Agnieszki Wąsik
Obrock należy z pewnością do gatunku sztuki wysokiej, a co za tym idzie - nie jest przeznaczony dla każdego. To teatr psychologiczny pełen dramaturgii Ibsena i Strindberga, zawierający elementy absurdu i groteski. Sztuka jest świetnym studium sylwetki Witkacego, a scenariusz autorstwa Ewy Ignaczak powstał w oparciu o jeden z ostatnich dramatów artysty – Matkę.
Z pozoru jest to opowieść o relacji artysty z matką, ale gdy zagłębimy się bardziej, zauważymy intymne i osobiste studium umysłu i serca Witkiewicza. Dowiadujemy się o jego rozterkach, niepokojach związanych z twórczością i oczekiwaniami ze strony rodziny i publiczności. Fabuła jest zawiła, skomplikowana i mroczna ale jednocześnie dowcipna, czyli taka, jak sam Witkacy: samotnik, wariat, fatalista, ironista i wrażliwy twórca.
Początkowo pierwszoplanowy staje się problem skomplikowanej relacji matki z synem. Ona – alkoholiczka, zarabiająca na życie robiąc na drutach, męczennica, która nie daje się jednoznacznie poznać widzowi, prezentując sprzeczne postawy. Z drugiej strony on - groteskowy idealista-myśliciel przepowiadający upadek cywilizacji, niedoceniony przez świat, jest na utrzymaniu matki i szukając drogi do zrozumienia siebie i otaczającego go świata konsekwentnie zmierza ku samozagładzie. Naprzód wysuwają się artystyczne zamysły, idee i ambicje artysty, które zderzają się z ówczesną rzeczywistością i wyobcowaniem, któremu zawdzięcza odwzajemnioną miłość do używek.
Wielkie uznanie należy się dwójce doświadczonych już aktorów: Irenie Jun (matce) i Jarosławowi Gajewskiemu (Leonowi), którzy świetnie wywiązali się ze swoich ról, grali szczerze i emocjonalnie, przyprawiając widownię o dreszcze, a trzeba przyznać, że nie mieli łatwego zadania, zważywszy na dynamikę sztuki, wymienność ról i po iście witkiewiczowsko zawiłą fabułę. Potrafili wyciągnąć na powierzchnię absurdalność i groteskowość bohaterów, jednocześnie ją urzeczywistniając. Mieliśmy do czynienia z naprawdę rewelacyjną kreacją pani Jun w roli matki Leona, baronowej Obrock, która wiarygodnie potrafiła przeistoczyć się z energicznej dwudziestoparolatki w starą, schorowaną, zmęczoną życiem i synem kobietę i fantastyczną grą Jarosława Gajewskiego, którego wypada wyróżnić za ekspresję i wyobraźnię. Częste zamiany ról postaci to coś, czego widz ,przyzwyczajony do zupełnie innych rozwiązań w teatrze, nie spodziewa się, samym aktorom zaś, daje to duże pole do popisu.
Brawa również dla Tadeusza Wieleckiego, którego muzyka świetnie współgra z emocjami aktorów oraz dla Mirosława Poznańskiego za oświetlenie, które nadaje nastrój całemu przedstawieniu i staje się jego nieodzownym elementem.
Cały spektakl choć pozornie poplątany i zawiły jest świetnie zaplanowany i dopracowany, zaczynając od frapujących kreacji aktorów, którzy potrafili przez całe pięćdziesiąt minut spektaklu maksymalnie skupić uwagę widza na sobie, a kończąc na ubogiej, minimalistycznej scenografii, która nadawała przedstawieniu specyficzny, mroczny i ascetyczny klimat. Witkacy pełną gębą.
Agnieszka Wąsik
Nisza Teatralna/ Grupa Warszawska
***
Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza z Warszawy
według Stanisława Ignacego Witkiewicza
Scenariusz: Ewa Ignaczak
Reżyseria: Bartosz Zaczykiewicz
Scenografia: Aleksandra Semenowicz
Muzyka: Tadeusz Wielecki
Światło: Mirosław Poznański
Obsada:
PARAMATKA – Irena Jun
PARALEON – Jarosław Gajewski