Stazione Termini to tajemniczy świat wskrzeszony i przywołany gestem mima. (...) Świat, który wydobywa się przed naszymi oczami gdzieś spod podłóg, z piwnic starego Dworca Świebodzkiego, niczym karczma Rzym, w której czeka nas spotkanie z Diabłem albo Panem Bogiem...
Dworzec Świebodzki we Wrocławiu to miejsce szczególne z wielu względów, nie tylko z uwagi na istniejącą tu Scenę Teatru Polskiego ale również z uwagi na jej absurdalne a jednocześnie niezwykle barwne i wyraziste otoczenie. Teatralna błazenada rozgrywa się tu choćby w konfiguracji nazw i przedziwnych „instytucji”, o rozmaitej proweniencji, dzierżawiących przestrzeń dworca, w której jeszcze kilkanaście lat temu mieściła się stacja docelowa wielu kolejowych połączeń. Scena na Świebodzkim sąsiaduje z… nocnym klubem ze striptizem , z jednej strony i olbrzymim lumpeksem z drugiej ( 540 metrów kwadratowych dworcowej hali obwieszonych używanymi ubraniami – mniej lub bardziej znoszonymi kostiumami ludzkich istnień…), w dworcowych piwnicach znajdziemy też knajpę o wiele mówiącej nazwie „Ekstazy”, którą znają amatorzy rozrywek w wersji hard; w niedzielne zaś przedpołudnie okolice kompleksu dworcowego zamieniają się w jeden wielki Bazar, na którym można kupić wszystko (absolutnie wszystko)… Na Świebodzkim tętni życie w najbardziej pstrokatych barwach, groteskowe targi tandety, kiczu, wulgarności ale i niebezpieczny handel dusz i ciał toczy się tu w najlepsze i… najgorsze. Ostatecznie, przeznaczenie końcowej stacji kolejowej Wrocław Świebodzki okazało się nie być ostatecznym. O tym wszystkim również jest spektakl Stazione Termini zrealizowany w tym miejscu przez Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego. Premiera sztuki reżyserowanej przez Marka Oleksego miała miejsce 22 października 2010 roku. Sztukę zagrano cztery razy z rzędu i każdego dnia na widowni zasiadał komplet ciekawych nowego przedsięwzięcia legendarnej Pantomimy widzów, którzy – co można ocenić po sile końcowego aplauzu – zawiedzeni nie wychodzili.
Stazione Termini to nazwa dworca głównego w Rzymie, to również nazwa, która zarówno może określać moment zakończenia kolejowej podróży (stacja końcowa), co i podróży życia, obie te możliwości nie muszą się tu jednak wykluczać, szczególnie, że... wszystkie drogi prowadzą do Rzymu… Metafora podróży w inny wymiar istnienia wykreowana w spektaklu wrocławskiej Pantomimy i perspektywa realnej podroży mogącej przemieścić w inne miejsce uczestników sztuki obecnych na dworcu, nakładają się na siebie i tworzą kolejny splot realności. Szybko okazuje się, że owo „inne miejsce” nie musi jednak – podług codziennych przyzwyczajeń podróżnych – znajdować się w przestrzeni. Tym innym miejscem może być bowiem inna jakość, inny modus istnienia, inny czas i rodzaj czasowości. Podróż gdzieś, gdzie wszystko co jest, dzieje się zupełnie inaczej, choć przecież w sposób, który potrafimy sobie wyobrazić i przynajmniej częściowo zrozumieć. Z widowni Sceny na Świebodzkim przenosimy się więc w rodzaj szczeliny między realnością i snem, wyobrażonym i przedstawionym, życiem i wieczną iluzją. Choć pozostajemy ciałem w tej samej sali – gmachu przedwojennego Dworca Świebodzkiego, to jednak wiemy, że przyszliśmy do teatru, że bierzemy udział w przedsięwzięciu artystycznym. Jego scenarzysta i reżyser – Marek Oleksy – dokonuje na nas – widzach i uczestnikach tej przedziwnej podróży, pewnego eksperymentu: oto widzimy coś na kształt wiecznie trwającego niemego balu na Titanicu, ze sceny nasze myśli schodzą pod jej powierzchnię, przenicowują się nasze intuicje i choć zmysły potwierdzają, że w gmachu tego oto Dworca Świebodzkiego jesteśmy, to jednak wiemy, że na innym dworcu dzieje się rzecz tego spektaklu. Na tym ostatnim, docelowym, z którego już nigdzie dalej żaden pociąg nie odjeżdża.
Rozwarstwienie realności, pomnożenie metafor, wyjście poza czas i wejście pod zewnętrzną powłokę przestrzeni. To wszystko odbywa się w zwolnionym tempie mimiczno-tanecznych etiud, dzieje się poprzez precyzyjny gest i z udziałem irracjonalnego czynnika wyobraźni lub nadrealnej mocy reprezentowanej w spektaklu przez dwie kanoniczne figury Arlekinów. Rzecz wydarza się przede mną tu i teraz a jakby nie miała początku i nigdy nie miała się skończyć... jakby reprezentowała duchowe uniwersum człowieka. O czym jest ten spektakl? O nich, czy o nas? Kto jest tej sceny uczestnikiem i czy oby ta, na która patrzę z mojej wygodnej pozycji widza, nie jest tylko taflą lustra? Przewrotny to pomysł na teatr, na demoniczny spektakl, uwodzicielski i niepokojący seans, w którym zaglądamy za kotarę codzienności, by doświadczyć atrakcyjności świata sztuki, która hipnotyzuje i otwiera przed nami głębokie pokłady tajemnic istnienia. Również naszych tajemnic.
Stazione Termini to tajemniczy świat wskrzeszony i przywołany gestem mima, nad którego precyzją czuwał obok reżysera Piotr Biernat współtworzący choreografię; wyczarowany z ascetycznej ale przemyślanej scenografii Jana Polivki; wykreowany przez lucyferyczny reżyserski pomysł, wzmocniony dźwiękami demonicznej elektronicznej muzyki, skomponowanej przez Cezarego Duchnowskiego; unaoczniony jak zapomniana idea sądu ostatecznego przez cały zespół aktorski, odziany w efektowne kostiumy Elżbiety Terlikowskiej. Świat, który wydobywa się przed naszymi oczami gdzieś spod podłóg, z piwnic starego dworca niczym [stacja – stancja]: karczma Rzym, w której czeka nas spotkanie z Diabłem albo Panem Bogiem...
Nie w obrazach i metaforach jednak, a w konwencji skrzywionej, patologicznej realności, w gęstych, sugestywnych, choć prostych sekwencjach rozgrywa się pierwsza część spektaklu, który na początku nie przypomina sztuki a bardziej przedstawia „normalne dworcowe życie”, w którym wszystko (absolutnie wszystko) może się zdarzyć. Mamy więc w Stazione Termini sceny uwodzenia, kradzieży i oszustwa;erotycznie nasyconą etiudę stręczycielską; bandycki napad zakończony gwałtem, któremu nie przeszkodził nikt z obecnych na dworcu gapiów; scenę walki karate w stylu „Chuck Norris kontra reszta świata”, i scenę sadystycznego molestowania pacjenta poruszającego się na wózku inwalidzkim przez dwie zmysłowe i niezwykle sprawne pielęgniarki. Wydawać by się mogło, że to zmiksowane motywy z niemieckiego porno i amerykańskiego thrillera klasy „c”, jednak to tylko motywy dworcowej codzienności , nieco spiętrzone i powykrzywiane w zwierciadle sztuki. Cała pierwsza część przedstawienia to zestaw absurdalnych, groteskowych, brudnych form; konglomerat ludzkich patologii. Wielki bazar ludzki, na którym znajdziesz wszystko, absolutnie wszystko.
Druga część spektaklu, następująca po symbolicznym, kluczowym w scenariuszu momencie – uświadamiającym obecnym na peronie, że pociąg na tej stacji już się nie zatrzyma, że stąd już nigdzie nie odjadą i że to ich ostatnia stacja – jest zarówno technicznie jak i dramatycznie o wiele ciekawsza i dojrzalsza od poprzedniej. Dopiero ona nadaje sens rozproszonym sekwencjom początkowym tej sztuki. Krótka scena, w której na dworcu, na stacji końcowej pojawiają się dwa oblicza śmierci (oba żeńskie) – jest (obok „etiudy uzdrowienia” pacjenta) najpiękniejszym akcentem spektaklu. Całość wypada sensownie i spójnie, sztuka trzyma dobry poziom nawet w tych nieco słabszych, mniej atrakcyjnych momentach, co świadczy o doświadczeniu reżysera i rozsądnym obsadzeniu ról.
W finale spektaklu mamy chocholi taniec i sąd ostateczny, selekcję „grzeszników”, karę i przejście w niebyt, na drugą stronę dekoracji, bez nadziei na powrót na peron z odjeżdżającym pociągiem do życia. Ten sąd przetrwają nieliczni, których oczyściło cierpienie, lub zbyt młodzi i niewinni, żeby umrzeć. Pointa, którą proponuje odbiorcom twórca spektaklu nie jest wielkim filozoficznym odkryciem, jednak jest w niej coś, co podnosi doświadczenie uczestnictwa w sztuce teatralnej do rangi doświadczenia duchowego, z którego płynie jasna i ożywcza wiedza: jakaś sprawiedliwość czuwa nad podróżami życia a na stację końcowego przeznaczenia docieramy w swoim czasie. Stacja na której rozstrzyga się los – istnieje, to Stazione Termini... Kolejny odjazd ze Sceny Dworca Świebodzkiego już wkrótce.
Paweł Kaczorowski
Stazione Termini
premiera: 22 października 2010
scenariusz i reżyseria: Marek Oleksy
scenografia: Jan Polivka
muzyka: Cezary Duchnowski
w wykonaniu Agaty Zubel i Cezarego Duchnowskiego
kostiumy: Elżbieta Terlikowska
współpraca choreograficzna: Piotr Biernat
obsada:
Izabela Cześniewicz, Maria Grzegorowska, Anna Nabiałkowska, Aneta Piorun, Monika Rostecka-Komorowska, Katarzyna Sobiszewska, Artur Borkowski, Mateusz Kowalski, Marek Oleksy, Radomir Piorun, Krzysztof Roszko, Mariusz Sikorski
adepci Studia Pantomimy:
Agnieszka Charkot, Agnieszka Dziewa, Sara Golc, Zbigniew Bodzek, Marcin Połoniewicz, Krzysztof Szczepańczyk, Hubert Żórawski
http://pantomima.wroc.pl/repertuar/24