„Sztuki mają być piękne, mądre i śmieszne" - Mówi Emilian Kamiński, założyciel i animator teatru "KAMIENICA”.
Tak zaczyna się artykuł w majowym numerze miesięcznika Exkluziv a ja zachłannie wgryzam się w ten tekst jakże bliski i memu postrzeganiu sztuki. Mówię to samo od dawna, trąbię na wszystkie strony, że według mnie epoka sztuki nihilistycznej, turpistycznej jak nazywał ją Przyboś na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, przemija. Jedyne uznanie jednak mego poglądu to piątka w indeksie z egzaminu z teorii kultury na którym broniąc onegoż poglądu jednocześnie pytałam o granice do jakich możemy się posunąć w epatowaniu złem i brzydotą. Czy musimy dopiero podczas happeningu obedrzeć psa ze skóry w imię wyższych idei i wartości ażeby podniosły się głosy przeciwne takiemu pojmowaniu sztuki, czy nawet i to nam nie wystarczy? To pytanie powoli podnosi się w kręgu współczesnych artystów i w końcu jednak ktoś z tak zwanych autorytetów też podjął trud optowania za sztuką estetyczną, nie bojąc się etykietki, że tworzy dla mas.
Pochłaniam tekst i wołam razem z Emilianem, że „jestem po prostu człowiekiem, który umiłował życie” Oczywiście nie znaczy to, że sztuki nihilistycznej ma w ogóle nie być, że ją skreślamy, jednakże jej rola jako wiodącej jest już przeżytkiem. Uporaliśmy się w większości ze zmorami wojny, wyrosło kolejne, trzecie już pokolenie znające ją tylko z literatury i opowieści rodziców, dziadków i pradziadków. Nawet wiersze Różewicza jesteśmy skłonni odczytywać inaczej niż było to intencją autora, bardziej poprzez problem buntu młodzieńczego, i konfliktów wewnętrznych , poczucia odrzucenia niż traumę dawnej wojny.
Okres dwu wojen wzmocniony pokłosiem rewolucji październikowej z ich niespotykaną wcześniej masowością cierpienia i okrucieństwa musiał zrodzić w sztuce zwrot ku tragizmowi, ku pytaniom o sens czy raczej bezsens życia. Doświadczenia artystów tamtego okresu musiały przełożyć się na środki poetyckie, nowe porównania, epitety, skojarzenia z tym czego doświadczali. A były to skojarzenia potworne, działające wstrząsająco na podświadomość i świadomość odbiorcy. To było jak terapia psychologiczna według techniki Pennebakera – wyrzucenie z siebie traumy poprzez pisanie w celu uzdrowienia i oswojenia bólu. Konieczna do wyzdrowienia zarówno jednostek piszących jak i czytających reprezentujących ogół społeczeństwa , ale jak każda dobra, skuteczna terapia powinna zostać zamknięta.
Jako społeczeństwo uporaliśmy się bowiem z tamtymi czasami i zaczynamy tęsknić do sztuki, która- jak w okresie międzywojennym – da nam odpoczynek od codzienności, jej trudów, problemów i ludzkiej niechęci. Nie chcemy umartwiać się na wszystkich płaszczyznach życia toteż w sztuce szukamy odskoczni od szarzyzny a także siły do przetrwania, iskry nadziei, że radość czeka za rogiem nie tylko przy pomocy żubra. Jest to tendencja światowa, skoro powstają takie książki jak Terrego Pratchetta, które zyskują uznanie nie tylko wśród miłośników fantasy. Czy z rodzimego podwórka i z ostatniej chwili- projekt słowno - muzyczny "Czesław Śpiewa", w którym nawet poważne historie, oraz tematy poddane do przemyślenia pisane i śpiewane są z humorem. Tak też bowiem można zmieniać i naprawiać świat.
Historia sztuki pokazuje nam, że proces powyższy nie jest nowy. To odwieczny cykl zmian podobnych do cykli przyrody czy też nieustannie toczącego się koła fortuny. „Bóg stworzył niebo i ziemię i ta dwoistość wyznacza zarazem los sztuki „– pisze ks. Henryk Paprocki w jednym z rozdziałów ciekawej pozycji pod redakcją Marii Szyszko i Krzysztofa Czyżewskiego „Warto zapytać o kulturę”
Jeśli jest dobro musi istnieć zło, jeśli jest ciemność musi nastać światło. Tylko owa dwubiegunowość jest dynamiczna i pozwala nam na rozróżnianie pojęć. W dziejach świata zawsze epoka ciemności następowała po epoce światła i odwrotnie. Sztuka nihilistyczna gasi światło w człowieku a jak mówi Emilian Kamiński „nawet Szekspir je zapalał” Ja także chcę zapalać światło, wierzę że epoka ciemności przemija i nastaje czas sztuki niosącej pozytywne wartości, wiarę w człowieka, miłość i lepsze jutro. Cieszę się też, że nie ja jedna tak właśnie myślę.
Tak jak przekraczaliśmy niedawno magiczną barierę wieku z odwiecznymi w tych okolicznościach okrzykami o apokalipsie, która może i nastąpiła lecz tylko lokalnie, tak teraz przekraczamy punkt zerowy na sinusoidzie epok. I choć tendencja ustępująca będzie atakować ostatnimi podrygami ryby ginącej na piasku – tę nadchodzącą, to jak pokazują nam wieki -prawdopodobnie nie zwycięży a my możemy sprawić, aby obie tendencje podjęły dialog, bo sztuka leży na granicy i powinna łączyć się w syntezie otaczającej nas rzeczywistości.
Źródła:
artykuł w Eksklusiv 05.08. „Pochwała winogron” http://www.exklusiv.pl/artykul/id,220
Charaktery 04.08 „Wypis z siebie” Maria Szyszko
Krzysztof Czyżewski „Warto zapytać o kulturę”