Już od 23 lat są przyznawane Paszporty POLITYKI, jedne z najbardziej prestiżowych nagród kulturalnych w Polsce. Tegorocznych laureatów poznaliśmy podczas uroczystej Gali, która odbyła się w dniu 12 stycznia 2016 roku w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie.
Nagrody w poszczególnych kategoriach przyznawane są na podstawie wskazań krytyków
w sześciu dziedzinach: film, teatr, sztuki wizualne, literatura, muzyka poważna, muzyka popularna. Wyróżniają one utalentowanych, młodych twórców, którzy swoją działalnością w danym roku wywarli niekwestionowany wpływ na polską kulturę wychodząc przed szereg i tworząc nowe trendy, będąc najlepszymi ambasadorami Polski w świecie. Nagroda specjalna, jaką jest Kreator Kultury, trafia w ręce wybitnych twórców, za szczególne osiągnięcia w popularyzacji polskiej kultury.
NOTKI BIOGRAFICZNE TEGOROCZNYCH LAUREATÓW
FILM
Magnus von HornReżyser i scenarzysta urodzony w 1983 r. w Göteborgu w Szwecji. Przyjechał do Polski, o której niewiele wcześniej wiedział, w wieku 20 lat, żeby studiować reżyserię w łódzkiej Filmówce. Dziś mieszka w Warszawie, ma żonę Polkę i uważa się za filmowca polskiego i szwedzkiego na równi. Jego „Intruz” ze zdjęciami Łukasza Żala (nominowanego do Oscara za „Idę”) jest pełnometrażowym debiutem fabularnym, uhonorowanym aż trzema nagrodami w Gdyni: za reżyserię, scenariusz i montaż. Zrealizowany w Szwecji ze szwedzkimi aktorami (ze znaczącą, niemą rolą Wiesława Komasy) polsko-szwedzko-francuski film stawia pytania o konsekwencje zbrodni popełnionej w afekcie. To mroczny dramat nastoletniego chłopca wychowanego na wsi, który zabił swoją dziewczynę, odsiedział wyrok i stara się na nowo ułożyć sobie życie. Podejmuje temat reakcji lokalnej społeczności
na próbę powrotu do normalności.
Po premierze w Cannes w prestiżowej sekcji Quinzaine des réalisateurs krytycy chwalili niezwykłą dojrzałość stylu. Von Horn zamiast szokujących obrazów okrucieństwa stosuje chłodną, poetycką narrację z długimi ujęciami, w których dosłowność zostaje usunięta poza kadr. „Popis wnikliwej obserwacji i drążenia problemu trudności młodych ludzi we wzajemnej komunikacji, nawet w tak z pozoru dobrze zorganizowanym społeczeństwie, jak dzisiejsze szwedzkie – zwraca uwagę nominujący prof. Tadeusz Lubelski. – Autor dotyka przy okazji problemu gorącego i dla nas – stosunku do obcego”. Jego szkolne etiudy, m.in. „Radek”, „Echo”, „Bez śniegu”, również były poświęcone okolicznościom zbrodni.
TEATR
Ewelina MarciniakReżyserka wyrazista, pracowita i już często nagradzana. Właśnie rozwój i pracowitość docenili krytycy zgłaszający Ewelinę Marciniak do Paszportów POLITYKI. „Do świetnego opanowania warsztatu, umiejętności efektownego montowania widowisk, wprawiania ich w harmonijny rytm dołożyła coraz większy rozmach interpretacyjny i coraz lepszą pracę z aktorem, pozwalającą na tworzenie niemechanicznych, złożonych psychologicznie ról” – uzasadniał nominację dla reżyserki Jacek Sieradzki. Mike Urbaniak dodatkowo podkreślał wagę tematu kobiecości w spektaklach Marciniak: „Za nieprawdopodobną pracowitość, brawurowe przejęcie dużych scen w największych polskich teatrach i intensywne eksplorowanie w męskim świecie tematu kobiet”. A Łukasz Drewniak zwracał uwagę na jej temperament rewolucjonistki: „Nadaje nowe znaczenie hasłu »przekroczenie« w poszukiwaniach teatralnych: przekroczenie tabu, konwencji, ciała i bohatera”. Do najnowszej realizacji –„Śmierci i dziewczyny” Elfriede Jelinek z wrocławskiego Polskiego – zatrudniła parę aktorów porno, czym wzbudziła protesty polityków i organizacji religijnych. Ale głosy od nominowanych zbieraliśmy jeszcze przed tą szeroko komentowaną premierą.
O urodzonej w 1984 r. w Dusznikach-Zdroju reżyserce teatralny świat pierwszy raz usłyszał za sprawą widowiskowej „Zbrodni” Michała Buszewicza, zrealizowanej przed trzema laty w Bielsku-Białej. Następne były „Amatorki” Jelinek z gdańskiego Wybrzeża, gdzie utowarowienie związków międzyludzkich Marciniak pokazywała, bawiąc się konwencjami m.in. komedii romantycznej. W bydgoskim „Skąpcu” – z obsadą w nomen omen skąpych kostiumach – opowiadała o dehumanizującej wszechwładzy pieniądza. Nominację do Paszportu zawdzięcza „Morfinie” z Teatru Śląskiego w Katowicach – brawurowej adaptacji powieści Szczepana Twardocha, z graną na żywo muzyką stylizowaną na kabarety międzywojnia. A szczególnie „Portretowi damy” według powieści Henry’ego Jamesa z gdańskiego Wybrzeża. „To odważna i nieschematyczna opowieść o konwenansach i przesądach starej Europy, odbierających wolność wyzwolonej, zdawałoby się, kobiecie, opowieść efektowna i misterna, namiętna i ironiczna zarazem” – pisał Jacek Sieradzki. W tworzeniu portretu Europy mogły przydać się reżyserce studia, które ukończyła przed reżyserią w krakowskiej PWST – europeistyka i dramatologia na UJ.
SZTUKI WIZUALNE
Tymek BorowskiUrodzony w 1984 r. w Warszawie, ukończył stołeczną ASP w pracowni malarskiej Leona Tarasewicza (laureata Paszportu POLITYKI z 1999 r.). Jego obrazy z pierwszych lat zawodowej kariery najbliższe były tradycji surrealistycznej, ale można się w nich dopatrzyć także nawiązań do malarstwa materii, a nawet abstrakcji. Chętnie maluje abstrakcyjne portrety psychologiczne, mocno zdeformowane, maksymalnie odarte z jakiejkolwiek narracji. Często malował także w parze z Pawłem Śliwińskim.
Zgłaszająca Tymka Borowskiego do nagrody Karolina Plinta podkreśliła jego „nowatorskie podejście do sztuki i przedefiniowanie roli artysty we współczesnym społeczeństwie”. W uzasadnieniu pisała: „dokonał znaczącej transformacji swojej praktyki twórczej – z malarza przekształcił się w awangardzistę działającego w internecie, a także prywatnego przedsiębiorcę, wykonującego prace na zlecenie”. Wybór coraz to nowych, niekiedy zaskakujących jak na malarza, środków wyrazu (nowatorskie infografiki, krótkometrażowe filmy artystyczno-edukacyjne) być może znajduje wyjaśnienie w jego zapewnieniu: „Zawsze czułem, że chciałbym zrozumieć, jak działa świat”.
W minionym sezonie artysta bardzo wyraźnie zaznaczył swoją obecność w życiu artystycznym kraju. Przede wszystkim dwoma indywidualnymi wystawami: „Nie ma czegoś takiego jak sztuka” w BWA Olsztyn (m.in. komiks o użyteczności sztuki, monumentalna infografika „Sztuka wytłumaczona prościej niż to możliwe” czy film „How Art Works”) i „Wszyscy potrzebują zasad, ale każdy potrzebuje innych” w Galerii Arsenał w Białymstoku (m.in. wyśmienity film „How Culture Works?”). Sztuka Borowskiego jest ironiczna, ale i bardzo przystępna. Nic nie tracąc z jakości artystycznej, często zyskuje zaskakujący wymiar utylitarny, będąc czymś w rodzaju narzędzia pozwalającego tłumaczyć społeczeństwu mechanizmy rządzące sztuką, kulturą, społeczeństwem, cywilizacją.
LITERATURA
Łukasz OrbitowskiUrodził się w 1977 r. Ukończył filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, mieszka w Warszawie. Debiutował na łamach miesięcznika „Science Fiction”. Napisał już 14 książek, m.in: „Tracę ciepło” (Złote Wyróżnienie Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego), „Święty Wrocław” (Srebrne Wyróżnienie Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego), zbiór opowiadań „Nadchodzi”. Już po raz drugi jest nominowany do Paszportów POLITYKI: poprzednio za „Szczęśliwą ziemię” (w 2013 r.), teraz za „Inną duszę” (wydawnictwo Od deski do deski).
„Choć brzmi to jak frazes, każda kolejna powieść tego pisarza jest lepsza od po- przedniej – napisał o nominowanej powieści Dariusz Nowacki. – Najnowsza, »Inna dusza«, odsłania historię dwu strasznych, niezrozumiałych zbrodni, do których do- szło w drugiej połowie lat 90. w Bydgoszczy. Przynosi świetne studium psychiki nastoletniego mordercy i osób z jego otoczenia, a także zawiera wiarygodny obraz Polski doby przełomu ustrojowego”. Łukasz Orbitowski był do niedawna kojarzony przede wszystkim z powieściami grozy i fantastyką. Jednak w jego kolejnych książkach wątków fantastycznych było coraz mniej. W poprzedniej, „Szczęśliwej ziemi”, najciekawsza wydawała się sfera realistyczna, czyli historia piątki przyjaciół z miasteczka Rykusmyku. Jednak zdaniem Piotra Kofty Orbitowski nie odcina się od swoich korzeni: „Orbitowski zrezygnował z grozy? Bynajmniej – po prostu zamienił monstra na metafory. I chociaż »Inna dusza« to rzecz oparta na faktach, jest zarazem pełnokrwistą powieścią. Nie tylko historią mordercy, ale też historią o Polsce lat 90., Polsce podwójnie znokautowanej, raz przez komunizm, drugi raz przez transformację”. Bernadetta Darska w uzasadnieniu nominacji pisze: „To doskonałe połączenie powieści inicjacyjnej, psychologicznej i obyczajowej, ale i – co tak naprawdę najistotniejsze – precyzyjne, poruszające i zapadające w pamięć studium zła”.
MUZYKA POWAŻNA
Marcin ŚwiątkiewiczUrodził się w 1984 r. w Katowicach. Studiował grę na klawesynie i kompozycję w Królewskim Konserwatorium w Hadze oraz w katowickiej Akademii Muzycznej, gdzie obecnie wykłada, a w czerwcu 2014 r. obronił doktorat. Gra na różnych typach klawesynów i klawikordów, a także na historycznych fortepianach i organach. Jest zwolennikiem sztuki totalnej, jaką była muzyka baroku, gdy kompozytorzy wykonywali własne utwory z dużym udziałem improwizacji. Szczególnie ceniony jest za wykonywanie partii basso continuo w dziełach barokowych, i to nie tylko przez zespoły polskie, ale też światowych artystów. Regularnie współpracuje z brytyjską skrzypaczką Rachel Podger i jej zespołem Brecon Baroque oraz ze skrzypkiem włoskim Enrico Onofrim i jego orkiestrą Divino Sospiro.
„Kreuje muzykę jako żywą tkankę, wielowarstwową i śpiewną, naturalnie ruchliwą, pozwalającą słuchaczowi całkowicie zapomnieć o mechaniczności, z jaką nader często kojarzy się klawesyn” – tak tłumaczy nominację Jakub Puchalski.
Marcin Świątkiewicz urodził się w 1984 r. w Katowicach. Studiował grę na klawesynie i kompozycję w Królewskim Konserwatorium w Hadze oraz w katowickiej Akademii Muzycznej, gdzie obecnie wykłada, a w czerwcu 2014 r. obronił doktorat. Był finalistą Międzynarodowego Konkursu im. G.Ph. Telemanna w Magdeburgu (2007 r.) oraz I Międzynarodowego Konkursu Klawesynowego im. A. Wołkońskiego w Moskwie (2010 r.), a także stypendystą Ministra Kultury („Młoda Polska”), Marszałka Województwa Śląskiego i Rządu Holenderskiego (Huygens).
Gra na różnych typach klawesynów i klawikordów, a także na historycznych fortepianach i organach. Jest zwolennikiem sztuki totalnej, jaką była muzyka baroku, gdy kompozytorzy wykonywali własne utwory z dużym udziałem improwizacji. Szczególnie ceniony jest za wykonywanie partii basso continuo w dziełach barokowych, i to nie tylko przez zespoły polskie, jak Capella Cracoviensis, Arte dei Suonatori czy {oh!} Orkiestra Historyczna, ale też światowych artystów: regularnie współpracuje z brytyjską skrzypaczką Rachel Podger i jej zespołem Brecon Baroque oraz ze skrzypkiem włoskim Enrico Onofrim i jego orkiestrą Divino Sospiro. „Nie mieliśmy dotąd klawesynisty, który z takim impetem zaistniałby w europejskim świecie muzyki dawnej” – zwraca uwagę Jacek Hawryluk. Świątkiewicz występował już nie tylko w Europie, ale także w obu Amerykach i Azji. W bieżącym roku entuzjastycznie przyjęty został podwójny album ze wszystkimi koncertami klawiszowymi Johanna Gottfrieda Müthela, ostatniego ucznia Johanna Sebastiana Bacha, które solista gra z Arte dei Suonatori (szwedzka wytwórnia BIS); album otrzymał m.in. Diapason d’Or. Na jesieni ukazały się niemieckie koncerty barokowe z {oh!} Orkiestrą Historyczną (DUX), Sonaty różańcowe Bibera z Rachel Podger i innymi muzykami (Channel Classics) i utwory Telemanna z Pamelą Thorby (Linn Records). W przyszłym roku ukaże się jego druga, całkowicie solowa płyta „Cromatica”(pierwszą, „Musikalische Vielerley” z barokową niemiecką muzyką klawiszową, wydało w 2008 r. Radio Katowice), a także m.in. „Die Kunst der Fuge” Bacha z Rachel Podger i Brecon Baroque.
MUZYKA POPULARNA
Kuba ZiołekKompozytor, multiinstrumentalista i wokalista. „Centralna, hiperaktywna postać najciekawszej dziś sceny polskiej muzyki niezależnej, wykuwającej własną ekspresję na przecięciu folku, elektroniki, improwizacji, noise i psychodelii” – definiuje jego działalność Rafał Księżyk. A Jarek Szubrycht podsumowuje krótko: „Eksperymentator, wizjoner, pracoholik”, przypominając, że Ziołek był już nominowany do Paszportu POLITYKI dwa lata temu, ale „gdyby prowadził bardziej racjonalną politykę wydawniczą – jeden album rocznie – mógłby być nominowany w każdym sezonie, dożywotnio”.
Kuba Ziołek urodził się w 1985 r. w Bydgoszczy, tam również mieszka i pracuje, pozostając animatorem tamtejszej – znów bardzo ważnej – sceny muzycznej. Swój czas dzieli pomiędzy cały zestaw różnych grup i projektów muzycznych, od stricte rockowych po tworzące muzykę improwizowaną. Są wśród nich Alameda 5, Ed Wood, Hokei, Innercity Ensemble, Kapital, T’ien Lai, a wreszcie solowe przedsięwzięcie Stara Rzeka. Trudność zmierzenia się z dorobkiem Ziołka wyznaczają w tym roku dwa fakty. Po pierwsze, niemal każdy z powyższych zespołów wydał w 2015 r. nowy album lub przynajmniej koncertował. Po drugie, nowe nagrania Alameda 5, Starej Rzeki czy T’ien Lai należały do najlepiej ocenianych przez rodzimą krytykę polskich płyt.
Od czego więc zacząć? W centrum zainteresowania pozostawał na pewno album „Zamknęły się oczy ziemi” Starej Rzeki – jako dopełnienie (ma to być ostatni album pod tym szyldem) wizji autorskiej Ziołka pokazanej dwa lata wcześniej. Mieszanina wpływów folku (John Fahey), jazzu (Albert Ayler), ale przy okazji i black metalu, inspiracji literaturą fantastyczno-naukową, a do tego słowiańską wrażliwością i melancholią. Jak to półżartem określa sam twórca: „brutalizm magiczny”. Świeżość i wyjątkowość tego amalgamatu doceniona została także za granicą. „Ziołek ma niezwykłą rękę muzycznego mistrza, a »Zamknęły się oczy ziemi« to jego Kaplica Sykstyńska”– zachwycał się Tristan Bath z cenionego „The Quietus”. –„To szerokie stylistycznie i głębokie arcydzieło, którego każdą minutę warto chłonąć”.