Z pozoru zwykłe ingrediencje tworzą zupełnie zaskakujące potrawy. Czasem wystarczy jeden dodatkowy składnik, żeby znane powszechnie danie, zyskało moc zadziwiania biesiadników… Jaki ma to być składnik? Szczypta egzotycznej przyprawy, która pomiesza szyki, dodając niezwykłego koloru nijakiemu sosowi? A może tradycyjna nuta, w odważnym i nieco ekscentrycznym miksie różności ze wszystkich stron świata? Jedno jest pewne – kompozycje smakowe mogą mieć wiele wspólnego z artyzmem albo trącić wtórnością, podobnie jak zbyt oczywiste motywy, eksponowane na niektórych obrazach. Czy popularne powiedzenie „sztuka kulinarna” jest uzasadnione, czy możemy mówić jedynie o mniej lub bardziej wprawnym rzemiośle?
Skrót i holistyczność myślenia pomagają nam przedostawać się codziennie przez chaos rzeczywistości. Chcąc nie chcąc, wchodzą one w reakcję z tym, co planujemy uprościć, uporządkować, nadać linearnego wymiaru. Zawsze znajdzie się jednak element, który paradoksalnie, burząc znaną całość, stanie się fundamentem zupełnie nowej jakości. Czy w ten sposób nie zdefiniowaliśmy, choć w niewielkim stopniu, to wymykające się wszelkim uproszczeniom zjawisko, które nazywamy „sztuką”?
Wszystko, w czym wyczuwamy wyjątkowy smak czegoś nowego i przez to pociągającego, nieobojętnego, ma w sobie urok twórczego działania, choćby było nim tylko myślenie.
Z wątków, które podpowiada nam myśl, niemal zawsze, chcemy stworzyć coś „namacalnego”, „słyszalnego”, „widzianego”, „smakującego”… Na pograniczu idei i zmysłów, ma szansę ukształtować się coś, co będzie oddziaływało na naszą percepcję za pomocą niedopowiedzenia.
Dzieło sztuki może więc powstać wszędzie, bazując na różnych fragmentach zreinterpretowanej rzeczywistości. Obraz (również ten filmowy), rzeźba, instalacja, akt dramatu, performance, architektura, wystrój wnętrza, partytura, ubiór, talerz… i to co na nim?
A jeśli nie talerz, to może kosz z owocami? Zbyt oczywiste? Bywa, ale nie musi tak być. Dodajmy np. nieco manierystycznych wariacji na temat. Taki Arcimboldo - trudno uwierzyć, że tworzył w XVI wieku – a jednak! Jego nieco surrealistyczne, „owocowo-warzywne” portrety, to kolejny dowód na to, iż sztuka nie tak łatwo poddaje się zwyczajnemu, chronologicznemu układowi czasu, ale również na to, że niezależnie od czasu, kształtuje swoją moc oddziaływania w sile… zaskoczenia!
Interpretacje
„Nie samym chlebem żyje człowiek”. Tajemnica chleba „naszego powszedniego”, który zostaje przemieniony w chleb życia i od tego czasu, postrzegany w perspektywie nowego wymiaru, staje się symbolem duchowej strawy. Na pewno w tej chwili nasza wyobraźnia przywołała pewien fresk – „Ostatnia wieczerza” Leonarda zachwyca powściągliwością kolorów i emanacją cichego, choć stanowczego spokoju.
Rzućmy też nieco światła i wydobądźmy z mroku, wraz z Caravaggiem, uczestników wieczerzy w Emaus. W mocniejszych, głębokich kolorach, rodzi się uczucie niepokoju – nie mylimy się – nadgniłe gdzieniegdzie owoce mogą przypominać o tym, że trwałość nie ma wiele wspólnego z życiem, choć ze sztuką jak najbardziej tak. Wszak… ars longa vita brevis!
Dlatego do dziś zachwycają nas „Jabłka i pomarańcze”, czy „Brzoskwinie i gruszki” w wydaniu Cezanne’a.
Na pewno wielu z nas chciałoby gościć na śniadaniu, w towarzystwie wioślarzy i Renoira. Być może niektórzy, tak jak Manet, nie mieliby również nic przeciwko innemu śniadaniowemu towarzystwu, które nie pogardziło porannym smakowaniem życia na trawie!
Stąd niedaleko już do bachicznych uciech stołu, uczt olimpijskich bogów… by z tego sowicie kąpiącego się w winie i pławiącego w świetle świata, przenieść się myślą do surowości chłopskiej izby, ogrzanej skąpo światłem i gotowanymi kartoflami, do której nie obawiał się wejść i zaprosić nas van Gogh…
Odniesień do stołu – jego obfitości albo skromności – nie brakuje w malarstwie i w każdej innej dziedzinie sztuki. Kontekst – to słowo, które tłumaczy porozrzucane tu i ówdzie jabłka czy pomarańcze albo misternie i z fotograficzną dokładnością ułożone kompozycje, w których jadła wszelakiego mamy pod dostatkiem.
Dziś bardziej urzeknie nas prostota (bywa, że werystyczna, szafująca wręcz surowością) niż delikatne, a nawet fikuśne ucztowanie w stylu fête galante.
Dlatego niekoniecznie lubujemy się w zastawach stołowych utrzymanych w mieszczańskim stylu, czy w skomplikowanych i bazujących na tradycyjnych składnikach (utożsamianych z pewnego rodzaju ciężkością) potrawach. Coraz mniej w naszych domach „quasi-rokokowych” bibelotów, rozsmakowujemy się natomiast w odnajdywaniu przestrzeni, którą tworzymy, otaczając się geometrią i wydobywając z niej całkiem spore możliwości kompozycyjne.
Minimalizm = sztuka?
Skoro kompozycje – to układ. Czego? Różnych elementów. Próbujemy tymi konstrukcjami pobudzić świat naszych zmysłów. Nowoczesne trendy rzeczywiście redukują zbędną „ornamentykę”.
We współczesnym rozumieniu estetyki – piękny obraz nie potrzebuje bogatej ramy, która mogłaby go zdominować, utwór muzyczny nie zawsze uwiedzie nas monumentalnością, wręcz przeciwnie – nie pozostawi na długo obojętnym, posługując się zaledwie kilkoma motywami. Tak również konfiguracja składników, z których tworzymy różnego rodzaju dania, desery i inne kulinarne specjały, może poruszyć nie tylko nasze kubki smakowe, ale również stworzyć ww. kontekst.
Jeśli zaspokoimy głód, czy nawet wysublimowane poczucie smaku, a w czasie kosztowania posiłku pojawi się inspiracja… ów smak, będący jak najbardziej zmysłowym odczuciem, wysnuje w naszych myślach nowy wątek, np. chęć odbycia egzotycznej dla nas podróży… do Azji, Wiednia, Bukaresztu, a może na Podlasie?
Na pewno zgodzimy się z tym, że świat kulinariów może współistnieć w efektownej i prawdziwie smacznej symbiozie z twórczym pierwiastkiem, który jak żaden inny, nadaje naszym działaniom waloru artystycznego.
Nie wierzysz? Myślisz, że nie masz kulinarnego talentu?
Choć raz spróbuj nie wertować tysięcy przepisów w Internecie, czy receptur z wiekowej książki kucharskiej. Otwórz szafkę w kuchni. Czy kiedykolwiek zatrzymałeś myśl na bogactwie kolorów, deseni i kształtów, zaklętych w „zwykłych” kaszach, fasolach, soczewicach, w papryce, owocach, anyżu, kurkumie, szafranie, orzechach, kawie, czerwonym winie…?
Jeśli za fundament swoich kulinarno-artystycznych poszukiwań przyjmiesz minimalizm, który nie bez powodu kojarzy się z elegancją smaku, na pewno postarasz się też nie mnożyć w nieskończoność składników. Dodaj do nich szczyptę wyobraźni, a przekonasz się, czym jest twórcza radość kulinarnej sztuki!
Źródło: http://www.wygodnadieta.pl