Nagrody w poszczególnych kategoriach przyznawane są na podstawie wskazań krytyków w sześciu dziedzinach: film, teatr, sztuki wizualne, literatura, muzyka poważna, muzyka popularna.
Wyróżniają one utalentowanych, młodych twórców, którzy swoją działalnością w danym roku wywarli niekwestionowany wpływ na polską kulturę wychodząc przed szereg i tworząc nowe trendy, będąc najlepszymi ambasadorami Polski w świecie. Nagroda specjalna, jaką jest Kreator Kultury, trafia w ręce wybitnych twórców, za szczególne osiągnięcia w popularyzacji polskiej kultury.
Paszporty POLITYKI co roku udowadniają, że ponad wszelkimi podziałami redakcyjnymi porozumienie w dziedzinie kultury jest możliwe. Krytycy z różnych redakcji i instytucji kultury wytypowali, jak co roku, w każdej kategorii artystów, których osiągnięcia uznali za ważne.
Oto nominowani!
FILM
Karolina Bielawska
Reżyserka i scenarzystka urodzona w 1978 r. w Zakopanem. Ukończyła reżyserię na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz Studio Prób w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy w Warszawie. Laureatka wielu krajowych i międzynarodowych festiwali. Według nominującej Bożeny Janickiej z miesięcznika „Kino” autorka łączy świetne opanowanie warsztatu dokumentalnego z głębokim zrozumieniem wymogów moralnych tego zawodu, poczuciem odpowiedzialności za bohatera dokumentu, czyli autentycznego człowieka.
W uhonorowanym Złotym Lajkonikiem dokumencie „Warszawa do wzięcia”, zrealizowanym razem z Julią Ruszkiewicz pięć lat temu, pokazała historię trzech dziewczyn z popegeerowskich wsi, które dostają ofertę pracy w stolicy. Wierzą w lepszy los, lecz nie są przygotowane na walkę, którą muszą stoczyć. „Mów mi Marianna”, nagrodzony Złotym Rogiem dla najlepszego dokumentu na tegorocznym festiwalu krakowskim, to pierwszy w Polsce tak osobisty dokument opowiadający o codzienności osoby transpłciowej. Bohaterką jest dojrzała kobieta, która przez większą część życia ukrywała swoją prawdziwą tożsamość i dopiero po wielu latach małżeństwa zdecydowała się zmienić płeć. „Mów mi Marianna” to film o stawaniu się sobą i cenie, jaką jesteśmy w stanie zapłacić za życie w zgodzie z własnym „ja”. „Autorce udało się – na przykładzie świetnie wybranej bohaterki – dużo powiedzieć o dramacie transseksualizmu. Warto polecić jej film wszystkim, którzy skłonni są ten dramat lekceważyć” – ocenia prof. Tadeusz Lubelski. Z kolei Anita Piotrowska podkreśla, że Bielawska wyciągnęła temat osób transpłciowych z getta seksualnych mniejszości. Licznymi nagrodami w konkursach międzynarodowych (w Krakowie, Locarno, Lizbonie czy Sankt Petersburgu) udowodniła, że pokazana na ekranie historia walki o siebie jest tematem uniwersalnym. Bielawską ciągnie też w stronę kreacji. Jej absolutoryjna 20-minutowa fabuła „Koniec lata” stanowi piękny przykład subtelnie poprowadzonej opowieści o niespełnionych uczuciach. Film otrzymał m.in. nagrody na festiwalach w Turcji i w Tunezji.
Kuba Czekaj
Reżyser, scenarzysta. Urodził się w 1984 r. we Wrocławiu. Zdaniem nominującego Tadeusza Sobolewskiego jego niemający nic wspólnego z realizmem błyskotliwy komiksowy debiut „Baby Bump”, sfinansowany w ramach programu Biennale Cinema Collage, to „objawienie nowej indywidualności reżyserskiej, pełnej wigoru i inwencji – autora, który ma swój temat: wychodzenie z dzieciństwa, walka o siebie, jaką musi staczać dojrzewający chłopiec z rodziną, otoczeniem, z własnym ciałem”. „Baby Bump” ma dwa tematy: stosunek 11-letniego chłopca do wstydliwej transformacji cielesnej i jego relacje z matką, która go udziecinnia. To właściwie ciąg gagów przypominający nielinearną, dygresyjną narrację Marka Koterskiego czy Doroty Masłowskiej. Fabuła jest naszkicowana bardzo cienką kreską. Film kosztował zaledwie 150 tys. euro. Otrzymał wyróżnienie specjalne Queer Lion Award na festiwalu w Wenecji.
Czekaj ukończył liceum o profilu teatralnym. Jest absolwentem reżyserii Wydziału Radia i Telewizji im. Krzysztofa Kieślowskiego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz Programu Fabularnego Studio Prób w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. Jest autorem kilku etiud. W głośnej, zrealizowanej w ramach programu „30 minut”, fabule „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać” przedstawił historię 11-latki darzącej bezgraniczną miłością swojego ojca, która poznaje jego ukryte tajemnice. Został za nią uhonorowany m.in. Srebrnym Lajkonikiem dla najlepszego krótkometrażowego filmu i „Talentem Trójki”, nagrodą przyznawaną przez radiową Trójkę. W dyplomowym filmie „Twist&Blood” opowiedział o chłopcu rozwiązującym swoje problemy poprzez autoagresję. Obecnie kończy „Królewicza olch” – swój drugi film fabularny, choć miał zostać skończony jako pierwszy.
Magnus von Horn
Reżyser i scenarzysta urodzony w 1983 r. w Göteborgu w Szwecji. Przyjechał do Polski, o której niewiele wcześniej wiedział, w wieku 20 lat, żeby studiować reżyserię w łódzkiej Filmówce. Dziś mieszka w Warszawie, ma żonę Polkę i uważa się za filmowca polskiego i szwedzkiego na równi. Jego „Intruz” ze zdjęciami Łukasza Żala (nominowanego do Oscara za „Idę”) jest pełnometrażowym debiutem fabularnym, uhonorowanym aż trzema nagrodami w Gdyni: za reżyserię, scenariusz i montaż. Zrealizowany w Szwecji ze szwedzkimi aktorami (ze znaczącą, niemą rolą Wiesława Komasy) polsko-szwedzko-francuski film stawia pytania o konsekwencje zbrodni popełnionej w afekcie. To mroczny dramat nastoletniego chłopca wychowanego na wsi, który zabił swoją dziewczynę, odsiedział wyrok i stara się na nowo ułożyć sobie życie. Podejmuje temat reakcji lokalnej społeczności na próbę powrotu do normalności.
Po premierze w Cannes w prestiżowej sekcji Quinzaine des réalisateurs krytycy chwalili niezwykłą dojrzałość stylu. Von Horn zamiast szokujących obrazów okrucieństwa stosuje chłodną, poetycką narrację z długimi ujęciami, w których dosłowność zostaje usunięta poza kadr. „Popis wnikliwej obserwacji i drążenia problemu trudności młodych ludzi we wzajemnej komunikacji, nawet w tak z pozoru dobrze zorganizowanym społeczeństwie, jak dzisiejsze szwedzkie – zwraca uwagę nominujący prof. Tadeusz Lubelski. – Autor dotyka przy okazji problemu gorącego i dla nas – stosunku do obcego”. Jego szkolne etiudy, m.in. „Radek”, „Echo”, „Bez śniegu”, również były poświęcone okolicznościom zbrodni.
TEATR
Dominika Knapik
„Za nadawanie za pomocą swoich choreografii niepowtarzalnego charakteru i siły wyrazu spektaklom najciekawszych młodych reżyserów i reżyserek; za to, że uczy ciała myśleć, a myśli – poruszać się” – pisała w uzasadnieniu tej nominacji Anna R. Burzyńska. Zaś Mike Urbaniak argumentował: „Za udowodnienie, że ruch może wprawiać teatr w ruch z siłą, jakiej nieraz brakuje słowu”. Krytycy docenili Dominikę Knapik głównie za jej pracę w teatrze dramatycznym, choreografie do spektakli, m.in. także nominowanej w tym roku do Paszportu POLITYKI reżyserki Eweliny Marciniak („Amatorki” i „Portret damy” z gdańskiego Teatru Wybrzeże oraz „Morfinę” z katowickiego Śląskiego), Igi Gańczarczyk czy Anny Smolar.Urodzona w Krakowie w 1979 r. Knapik jest tancerką, choreografką i aktorką, absolwentką (i wykładowczynią) krakowskiej PWST i Studia Baletowego Opery Krakowskiej. Występowała solo oraz m.in. z gdańskim Teatrem Dada von Bzdülöw. W 2008 r. założyła z dramaturgiem i socjologiem Wojciechem Klimczykiem kolektyw artystyczny Harakiri Farmers, z którym zrealizowała kilkanaście spektakli, m.in. na podstawie tekstów Samuela Becketta, Etgara Kereta i Sławomira Mrożka. „I Wanna Be Someone Great” sprzed roku przywoływał postać Leni Riefenstahl w kontekście związków władzy, religii i pracy, i stawiał pytanie, dla jakich potęg by dziś pracowała i jaki rodzaj obrazów tworzyła apologetka III Rzeszy. Styl Knapik charakteryzuje duża doza ironii i humoru oraz swobodne łączenie elementów z różnych dziedzin sztuki. Jego budulcem są codzienne gesty i pozy, poddawane silnej formalizacji. „Taniec rozumiem bardzo szeroko. Interesuje mnie niedefiniowanie granic, łączenie ruchu z teatrem i sztukami wizualnymi” – mówiła w filmie zrealizowanym przez Instytut Muzyki i Tańca.
Ewelina Marciniak
Reżyserka wyrazista, pracowita i już często nagradzana. Właśnie rozwój i pracowitość docenili krytycy zgłaszający Ewelinę Marciniak do Paszportów POLITYKI. „Do świetnego opanowania warsztatu, umiejętności efektownego montowania widowisk, wprawiania ich w harmonijny rytm dołożyła coraz większy rozmach interpretacyjny i coraz lepszą pracę z aktorem, pozwalającą na tworzenie niemechanicznych, złożonych psychologicznie ról” – uzasadniał nominację dla reżyserki Jacek Sieradzki. Mike Urbaniak dodatkowo podkreślał wagę tematu kobiecości w spektaklach Marciniak: „Za nieprawdopodobną pracowitość, brawurowe przejęcie dużych scen w największych polskich teatrach i intensywne eksplorowanie w męskim świecie tematu kobiet”. A Łukasz Drewniak zwracał uwagę na jej temperament rewolucjonistki: „Nadaje nowe znaczenie hasłu »przekroczenie« w poszukiwaniach teatralnych: przekroczenie tabu, konwencji, ciała i bohatera”. Do najnowszej realizacji –„Śmierci i dziewczyny” Elfriede Jelinek z wrocławskiego Polskiego – zatrudniła parę aktorów porno, czym wzbudziła protesty polityków i organizacji religijnych. Ale głosy od nominowanych zbieraliśmy jeszcze przed tą szeroko komentowaną premierą.O urodzonej w 1984 r. w Dusznikach-Zdroju reżyserce teatralny świat pierwszy raz usłyszał za sprawą widowiskowej „Zbrodni” Michała Buszewicza, zrealizowanej przed trzema laty w Bielsku-Białej. Następne były „Amatorki” Jelinek z gdańskiego Wybrzeża, gdzie utowarowienie związków międzyludzkich Marciniak pokazywała, bawiąc się konwencjami m.in. komedii romantycznej. W bydgoskim „Skąpcu” – z obsadą w nomen omen skąpych kostiumach – opowiadała o dehumanizującej wszechwładzy pieniądza. Nominację do Paszportu zawdzięcza „Morfinie” z Teatru Śląskiego w Katowicach – brawurowej adaptacji powieści Szczepana Twardocha, z graną na żywo muzyką stylizowaną na kabarety międzywojnia. A szczególnie „Portretowi damy” według powieści Henry’ego Jamesa z gdańskiego Wybrzeża. „To odważna i nieschematyczna opowieść o konwenansach i przesądach starej Europy, odbierających wolność wyzwolonej, zdawałoby się, kobiecie, opowieść efektowna i misterna, namiętna i ironiczna zarazem” – pisał Jacek Sieradzki. W tworzeniu portretu Europy mogły przydać się reżyserce studia, które ukończyła przed reżyserią w krakowskiej PWST – europeistyka i dramatologia na UJ.
Justyna Wasilewska
„Najbardziej charyzmatyczna aktorka swojego pokolenia, od której nie można oderwać wzroku, gdy pojawia się na scenie” – pisał w uzasadnieniu nominacji dla Justyny Wasilewskiej Jacek Kopciński, doceniając szczególnie jej najnowsze role, w spektaklach Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa: zafascynowaną gwiazdą teatru młodziutką Talię w „Drugiej kobiecie” według filmu Johna Cassavetesa i owładniętą religijną manią nastoletnią Lidkę w „Męczennikach” – „o wiele ciekawszą, głębszą, bardziej tajemniczą i odważną niż jej niemiecki odpowiednik z dramatu Mariusa von Mayenburga”. „Każdą z nich rządzi wielka pasja i niezłomność” – mówiła o swoich bohaterkach. Tak samo widzą Wasilewską krytycy. „Za wewnętrzny niepokój i odwagę chodzenia na całość” – uzasadniał nominację dla aktorki Jacek Wakar.
Urodzona w 1985 r. we Wrocławiu Wasilewska marzyła jako dziecko o rzeźbieniu i ASP, jej idolką była Camille Claudel. Ostatecznie jednak wybrała aktorstwo, jest absolwentką łódzkiej Filmówki. Spektaklem, który uformował jej postrzeganie teatru, byli słynni „Oczyszczeni” Krzysztofa Warlikowskiego. Atmosfery nieskrępowanej twórczości szukała najpierw w zespole Teatru im. Jaracza w Łodzi, następnie w krakowskim Starym Teatrze, kierowanym przez Jana Klatę. Po roku przeszła do TR Warszawa, po drodze pojawiając się w spektaklach Krzysztofa Garbaczewskiego („Życie seksualne dzikich”, „Balladyna”, „Kamienne niebo zamiast gwiazd”). Eteryczna, delikatna, o długich blond włosach i okrągłej, dziecięcej twarzy, tworzy bohaterki silne, niezależne i nieprzewidywalne. W „Balladynie” zaskakiwała na poły improwizowanym, feministycznym monologiem, w którym porównywała czerwone i pluszowe wnętrze poznańskiego Teatru Polskiego do waginy, a widzów do mięśni Kegla. W autorskim spektaklu „To pewnie wina krajobrazu” za pomocą tekstów Bernharda, Lowry’ego i Coetzeego zastanawiała się, „co się dzieje w głowie człowieka odizolowanego od świata, zamkniętego, żyjącego w swoim schorowanym wnętrzu”. Jeszcze jako studentka w 2009 r. zdobyła Grand Prix na 30. Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Urzekła jury oryginalną interpretacją piosenki Toma Waitsa „Część, której masz dość”.
SZTUKI WIZUALNE
Tymek Borowski
Urodzony w 1984 r. w Warszawie, ukończył stołeczną ASP w pracowni malarskiej Leona Tarasewicza (laureata Paszportu POLITYKI z 1999 r.). Jego obrazy z pierwszych lat zawodowej kariery najbliższe były tradycji surrealistycznej, ale można się w nich dopatrzyć także nawiązań do malarstwa materii, a nawet abstrakcji. Chętnie maluje abstrakcyjne portrety psychologiczne, mocno zdeformowane, maksymalnie odarte z jakiejkolwiek narracji. Często malował także w parze z Pawłem Śliwińskim.Zgłaszająca Tymka Borowskiego do nagrody Karolina Plinta podkreśliła jego „nowatorskie podejście do sztuki i przedefiniowanie roli artysty we współczesnym społeczeństwie”. W uzasadnieniu pisała: „dokonał znaczącej transformacji swojej praktyki twórczej – z malarza przekształcił się w awangardzistę działającego w internecie, a także prywatnego przedsiębiorcę, wykonującego prace na zlecenie”. Wybór coraz to nowych, niekiedy zaskakujących jak na malarza, środków wyrazu (nowatorskie infografiki, krótkometrażowe filmy artystyczno-edukacyjne) być może znajduje wyjaśnienie w jego zapewnieniu: „Zawsze czułem, że chciałbym zrozumieć, jak działa świat”.
W minionym sezonie artysta bardzo wyraźnie zaznaczył swoją obecność w życiu artystycznym kraju. Przede wszystkim dwoma indywidualnymi wystawami: „Nie ma czegoś takiego jak sztuka” w BWA Olsztyn (m.in. komiks o użyteczności sztuki, monumentalna infografika „Sztuka wytłumaczona prościej niż to możliwe” czy film „How Art Works”) i „Wszyscy potrzebują zasad, ale każdy potrzebuje innych” w Galerii Arsenał w Białymstoku (m.in. wyśmienity film „How Culture Works?”). Sztuka Borowskiego jest ironiczna, ale i bardzo przystępna. Nic nie tracąc z jakości artystycznej, często zyskuje zaskakujący wymiar utylitarny, będąc czymś w rodzaju narzędzia pozwalającego tłumaczyć społeczeństwu mechanizmy rządzące sztuką, kulturą, społeczeństwem, cywilizacją.
Piotr Łakomy
Urodził się w 1983 r. w Gorzowie Wielkopolskim, w latach 2003–08 studiował na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego. Zadebiutował wystawą „Shapes” (2009 r., BWA Zielona Góra). Zorganizował „Dust Snow”, czyli plenerowy, zimowy park rzeźby w Poznaniu (2010 r.). Wystawiał w galeriach i w przestrzeni publicznej za granicą, m.in. w Londynie, Pradze, Berlinie, Brukseli, Nowym Jorku i Los Angeles. W 2015 r. miał indywidualną wystawę „Nieskończony pokój/Endless Room” w BWA Zielona Góra. Zrealizował rzeźbę na zamówienie prestiżowej CASS Sculpture Foundation w West Sussex.O Piotrze Łakomym pisano, że „nieustannie bada granicę między rzeźbą a malarstwem”. Tworzy obiekty z zaskakujących niekiedy materiałów (np. bardzo często ze styropianu lub betonu). Bliska jest mu estetyka biorąca swe początki w amerykańskim minimalizmie, inspirują go związki sztuki z architekturą. Ważną rolę w jego dziełach odgrywa światło i to, w jaki sposób organizuje ono przestrzeń. „W dzisiejszym natłoku obrazów to niezwykła sztuka. Jego zimne, hermetyczne prace można sytuować na styku tradycji minimalizmu, estetyki korporacyjnej i sztuki postinternetowej. Zarazem to rzeźba w rozumieniu bardzo konserwatywnym – w zagadkowy sposób zawłaszcza całe otoczenie, drażni i niepokoi zmysły poprzez nieoczywiste kształty, przemysłowe materiały, fakturowe
powierzchnie, niekiedy dyskretne użycie nowych technologii” – pisał w uzasadnieniu kandydatury Iwo Zmyślony.
Dzieła Łakomego porównuje się niekiedy do prac Mirosława Bałki, ale równocześnie podkreśla, że styl jego sztuki cechuje duża samodzielność, odrębność, oryginalność. Zdaniem Grzegorza Borkowskiego „to artysta, który wyjątkowo twórczo rozwija swój kod wypowiedzi, pozornie zimny i minimalistyczny, jednak zapadający mocno w pamięć”. W 2015 r. twórca znalazł się w gronie pięciu finalistów najbardziej prestiżowego w Polsce środowiskowego konkursu dla młodych artystów wizualnych „Spojrzenia”.
Honorata Martin
Urodzona w 1984 roku w Gdańsku. Tam też ukończyła studia na Wydziale Malarstwa ASP. Artystka multimedialna: uprawia malarstwo, rysunek, rzeźbę, performance, tworzy filmy animowane i obiekty, fotografuje. Otrzymała III Nagrodę na Konkursie Gepperta oraz nagrodę publiczności na Gdańskim Biennale Sztuki. Zwyciężyła też w ogólnopolskim plebiscycie „Polacy z werwą”. W 2015 r. przygotowała multimedialną wystawę „Bóg Małpa” w BWA Wrocław i głośny performance „Zadomowienie”, w ramach którego zamieszkała na jakiś czas w namiocie w Parku Rzeźb na warszawskim Bródnie. Rozmawiała z ludźmi, rysowała, organizowała zajęcia artystyczne. Krytycy nazwali to działanie „rzeźbą społeczną”. O jej sztuce piszą, że „trafia prosto w serce, bez potrzeby tłumaczenia i teoretyzowania”.
Urodzona w Gdańsku (1984 r.). Tam też ukończyła studia na Wydziale Malarstwa ASP. Artystka multimedialna: uprawia malarstwo, rysunek, rzeźbę, performance, tworzy filmy animowane i obiekty, fotografuje. Otrzymała III Nagrodę na Konkursie Gepperta (2011 r.) oraz nagrodę publiczności na Gdańskim Biennale Sztuki (2012 r.). Zwyciężyła w ogólnopolskim plebiscycie „Polacy z werwą”. Każde kolejne jej przedsięwzięcie artystyczne było szeroko komentowane, nie tylko przez branżowe media. Począwszy od akcji „Przyjdź i weź, co chcesz” (2011 r.), gdy zaprosiła do swego domu przypadkowe osoby, proponując, by zabrały z niego, co zechcą. W 2013 r. zrealizowała performance „Wyjście w Polskę”, wyruszając z Gdańska w pieszą wędrówkę po kraju. Bez celu, przed siebie, zdana wyłącznie na ludzką pomoc i życzliwość. Skończyła po dwóch miesiącach w Dzierżoniowie (Dolny Śląsk). Owocem tej podróży są zapiski, rysunki, zdjęcia, nagrane fragmenty rozmów.
W 2015 r. przygotowała ważną multimedialną wystawę „Bóg Małpa” w BWA Wrocław. Ale najgłośniejszy okazał się performance „Zadomowienie”, w ramach którego zamieszkała na jakiś czas w namiocie w Parku Rzeźb na warszawskim Bródnie. Rozmawiała z ludźmi, rysowała, organizowała zajęcia artystyczne. Krytycy nazwali to działanie „rzeźbą społeczną”, której tworzywem są stosunki międzyludzkie. Honorata Martin, zmieniając formy artystycznego wyrazu, wierna jednak pozostaje raz wyznaczonym celom: doświadczaniu granic wytrzymałości (fizycznej, psychicznej, emocjonalnej) w sytuacjach szczególnych, przekraczaniu granic własnych lęków i ograniczeń, badaniu wartości progowych w relacjach z drugim człowiekiem. Jakub Banasiak napisał w uzasadnieniu nominacji, że „w krótkim czasie zapracowała na miano artystycznej rewelacji roku, a może i ostatnich kilku lat. (…) Jej działania udowodniły, że w sztuce ciągle najważniejsze są nonkonformizm, szczerość i indywidualny (co nie znaczy egoistyczny) punkt widzenia”. Iwo Zmyślony o jej sztuce pisał z kolei: „Trafia prosto w serce, bez potrzeby tłumaczenia i teoretyzowania”.
LITERATURA
Weronika Murek
Aplikantka adwokacka, urodzona w 1989 r. w Bytomiu, mieszka w Katowicach. Weronika Murek, autorka jednego z najgłośniejszych debiutów tego roku, czyli nominowanego przez nas zbioru opowiadań „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina” (Wydawnictwo Czarne), jest absolwentką Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. Została też laureatką konkursu na najlepsze europejskie mikroopowiadanie, tzw. flash fiction. „Zadebiutować tak jak Murek to jest sztuka. »Uprawa roślin…« to dojrzały popis umiejętności pisarskich i ćwiczenia z wyobraźni. Murek używa psychodelii do tworzenia mocno realistycznych przypowieści” – pisze Anna Marchewka. A wszystko zaczęło się w 2012 r. od „Czarnych Warsztatów Pisania Prozą”. Murek pisała opowiadanie zadane jako praca domowa przez Justynę Bargielską, na podstawie tekstu z „Super Expressu”. Była to historia kobiety, która założyła fundację uświadamiającą matki, jak bardzo niebezpieczne dla życia dzieci mogą być pralki. Już pierwsze jej próbki literackie były surrealistyczne. Sama była wierną czytelniczką iberoamerykańskiego realizmu magicznego. „Ledwie sto stron z kawałkiem – ale jakich! »Uprawa roślin...« uderza dojrzałością, nietuzinkową wyobraźnią, językową wrażliwością, pełną kontrolą nad słowem, zdaniem, akapitem. Na deser dostajemy absurdalny czarny humor, który nie tyle śmieszy, ile bardzo niepokoi – pisze Piotr Kofta. – W mojej opinii to debiut roku”.
Murek kolekcjonuje dziwne słowa. Układa z nich kompozycje. Już sam spis treści w zbiorze opowiadań układa się w taki tekst: „Organizacja snu w przedszkolu”, „Alergia na pióra pudrowe”, „Ołówek, siekierka, kijek”. Szuka tych słów w książkach kupowanych na Allegro. „Zawsze mnie potwornie ręka swędzi, żeby rzeczywistości dorobić jeden czy drugi lufcik, wypustkę” – mówiła w jednym z wywiadów. W świecie, który opisuje, nie wiadomo, kto jest żywy, kto martwy, te opowiadania rozkwitają jak egzotyczne rośliny w nieprzewidywalnym kierunku i kształcie. W tym roku Murek zadebiutowała też jako autorka sztuki teatralnej o tajemniczym tytule „Feinweinblein”, za którą otrzymała Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną.
Andrzej Muszyński
Prawnik z wykształcenia, pisarz z wyboru. Pochodzi z Krzykawy, urodził się w 1984 r. Nominacje do Paszportu POLITYKI przyniosła mu opublikowana przez Wydawnictwo Literackie książka „Podkrzywdzie”. „Za stworzenie bujnego świata na skraju realności i onirycznej baśni. A także idealnie do niego dostosowanego, równie oszalałego i intensywnego gąszczu literackiego języka” – uzasadniała Zofia Król. Andrzej Muszyński był pierwszym stypendystą Fundacji Herodot im. Ryszarda Kapuścińskiego i laureatem konkursu na najlepsze opowiadanie 2012 r. na Międzynarodowym Festiwalu Opowiadania we Wrocławiu. Nakładem Wydawnictwa Czarne ukazał się jego debiutancki zbiór reportaży „Południe” – nominowany do Nagrody im. Beaty Pawlak (2013 r.), oraz prozatorska „Miedza” (2013 r.) – nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia. W tym roku oprócz nominowanego „Podkrzywdzia” wyszła też jego książka reportażowa o Birmie „Cyklon” – nominowana do Nagrody im. Beaty Pawlak. Muszyński był też laureatem innych nagród: Kolosa za wyprawę w Himalaje Birmańskie oraz Nagrody im. Andrzeja Zawady, ufundowanej przez Miasto Gdynia na eksplorację północnej Birmy. Jego teksty w tłumaczeniu na język birmański ukazywały się w największych birmańskich dziennikach, m.in. „Myanmar Times”, oraz w języku angielskim w miesięczniku „Irrawaddy” wydawanym w Azji Południowo-Wschodniej. Był też stypendystą ministra kultury oraz miasta Krakowa. Ostatnio debiutował jako poeta na łamach „Akcentu” i „Toposu”.
„Całkiem odpowiedzialnie można go nazwać odnowicielem prozy wiejskiej – twierdzi Dariusz Nowacki. – W swoim tegorocznym debiucie powieściowym »Podkrzywdzie« kontynuuje to, co udanie zaczął w zbiorze opowiadań »Miedza« (2013 r.), czyli pracę artystyczną obliczoną na ocalanie pamięci o kulturze i duchowości świata, który już nie istnieje. Realizm magiczny praktykowany przez Muszyńskiego brzmi czysto i przekonująco”. Muszyński mieszka w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, gdzie prowadzi gospodarstwo. Jest też kolekcjonerem antykwarycznych publikacji i staroci związanych z najbliższą okolicą. To miłośnik Tatr oraz space art, sztuki wizualizacji kosmosu, o której pisał w „Triadzie”, e-booku wydanym przez CCPress (2015 r.).
Łukasz Orbitowski
Urodził się w 1977 r. Ukończył filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, mieszka w Warszawie. Debiutował na łamach miesięcznika „Science Fiction”. Napisał już 14 książek, m.in: „Tracę ciepło” (Złote Wyróżnienie Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego), „Święty Wrocław” (Srebrne Wyróżnienie Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego), zbiór opowiadań „Nadchodzi”. Już po raz drugi jest nominowany do Paszportów POLITYKI: poprzednio za „Szczęśliwą ziemię” (w 2013 r.), teraz za „Inną duszę” (wydawnictwo Od deski do deski).
„Choć brzmi to jak frazes, każda kolejna powieść tego pisarza jest lepsza od po- przedniej – napisał o nominowanej powieści Dariusz Nowacki. – Najnowsza, »Inna dusza«, odsłania historię dwu strasznych, niezrozumiałych zbrodni, do których do- szło w drugiej połowie lat 90. w Bydgoszczy. Przynosi świetne studium psychiki nastoletniego mordercy i osób z jego otoczenia, a także zawiera wiarygodny obraz Polski doby przełomu ustrojowego”. Łukasz Orbitowski był do niedawna kojarzony przede wszystkim z powieściami grozy i fantastyką. Jednak w jego kolejnych książkach wątków fantastycznych było coraz mniej. W poprzedniej, „Szczęśliwej ziemi”, najciekawsza wydawała się sfera realistyczna, czyli historia piątki przyjaciół z miasteczka Rykusmyku. Jednak zdaniem Piotra Kofty Orbitowski nie odcina się od swoich korzeni: „Orbitowski zrezygnował z grozy? Bynajmniej – po prostu zamienił monstra na metafory. I chociaż »Inna dusza« to rzecz oparta na faktach, jest zarazem pełnokrwistą powieścią. Nie tylko historią mordercy, ale też historią o Polsce lat 90., Polsce podwójnie znokautowanej, raz przez komunizm, drugi raz przez transformację”. Bernadetta Darska w uzasadnieniu nominacji pisze: „To doskonałe połączenie powieści inicjacyjnej, psychologicznej i obyczajowej, ale i – co tak naprawdę najistotniejsze – precyzyjne, poruszające i zapadające w pamięć studium zła”.
MUZYKA POWAŻNA
Krzysztof Książek
23-letni, urodzony w Krakowie pianista dał się zauważyć przez krytykę na 17. Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Jako „wyrazistą osobowość” określiła go Anna Dębowska, dodając, że nominuje go „za muzykalność, wizjonerskie brzmienia, osobistego Chopina, »malarskie« słyszenie mazurków i wyczucie ich stylu”. Odczytanie owych mazurków za jedno z ciekawszych na konkursie uznał również Jakub Puchalski, doceniając go za „przemyślaną dramaturgię interpretacji większych form”. Co więcej, pianista stał się konkursowym bohaterem mediów społecznościowych, zwłaszcza kiedy nie przeszedł do finału, choć z trzech etapów, które zaliczył, ten ostatni był najlepszy. Był na pewno jednym z ciekawszych pianistów w polskiej ekipie.
Jest wciąż studentem, naukę gry na fortepianie rozpoczął stosunkowo późno, bo w wieku 9 lat, u Grażyny Hesko-Kołodzińskiej. Od 2005 r. kształci się pod okiem prof. Stefana Wojtasa, najpierw jako uczeń szkoły muzycznej II stopnia w Krakowie, obecnie jako student Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Jest laureatem ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów, w tym: im. Ludwika Stefańskiego i Haliny Czerny-Stefańskiej w Płocku (2008 r.), XV Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Ricarda Vinesa w Lleida w Hiszpanii (2009 r.), Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina we Lwowie (2010 r.), VI Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego „Citta di Avezzano”(2011 r.), Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie (2011, 2013 i 2015 r.). Brał udział w 67. i 69. Międzynarodowym Festiwalu Chopinowskim w Dusznikach-Zdroju, XVIII Międzynarodowym Festiwalu Młodych Laureatów Konkursów Muzycznych „Silesia”, V Ogólnopolskim Festiwalu Promocyjnym „Sierpień Talentów” oraz II Festiwalu Premia Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina. Jest laureatem Stypendium Krystiana Zimermana, stypendystą programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Młoda Polska oraz Fundacji Pro Musica Bona.
Barbara Kinga Majewska
Określa się sama jako „artystka specjalizująca się we współczesnej muzyce wokalnej, pedagog, publicystka”. Warszawianka, 33-latka, naukę śpiewu rozpoczęła w wieku 18 lat w warszawskiej Państwowej Szkole Muzycznej II st. im. Józefa Elsnera. Studiowała śpiew solowy i pedagogikę muzyki w Akademii Muzycznej w Detmold; naukę śpiewu kontynuowała w Królewskiej Akademii Muzycznej w Sztokholmie. Uczestniczyła w Programie Kształcenia Młodych Talentów „Akademia Operowa” w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie, ukończyła Międzywydziałowe Podyplomowe Studium Pieśni na warszawskim Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina. Studiowała także muzykologię na Uniwersytecie Warszawskim. W 2009 r. została finalistką Międzynarodowego Konkursu Wokalnego Neue Stimmen w Gütersloh w Niemczech. Brała udział w kursach mistrzowskich prowadzonych przez Angelikę Kirschlager, Grace Bumbry, Christę Ludwig, Barbarę Bonney, Anitę Garanča, Andrása Schiffa; uczestniczyła w Międzynarodowych Kursach Nowej Muzyki w Darmstadcie oraz w tamtejszych Warsztatach Opery Współczesnej. Jest stypendystką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, DAAD i innych niemieckich fundacji.
Uwagę krytyków zwróciła wykonawstwem młodej polskiej muzyki. Dokonała prawykonań utworów m.in. Aleksandry Gryki, Andrzeja Kwiecińskiego, Wojciecha Blecharza, Joanny Woźny, Marcina Stańczyka i Lukasa Ligetiego; brała udział w prawykonaniu „Zwycięstwa nad Słońcem” Sławomira Wojciechowskiego (Opera Narodowa – Projekt „P”) oraz „Czarodziejskiej góry” Pawła Mykietyna (Poznań, Festiwal Malta), występowała m.in. na Festiwalu Kwadrofonik, Sacrum Profanum, Muzyka na Szczytach, Interpretacje, Ogrody Muzyczne, Kwartesencja, Instalakcje. Adam Rozlach nominuje ją „za odkrywcze poszukiwania oraz za zjawiskowe interpretacje”, Adam Suprynowicz podkreśla, iż „artystka inspiruje kompozytorów i z zaangażowaniem promuje nową muzykę”. Marlena Wieczorek zauważa ponadto, że Majewska jest „światłym obserwatorem życia muzycznego”: publikuje na portalu Instytutu Goethego (dział Kultura), w serwisie internetowym Narodowego Instytutu Audiowizualnego Muzykoteka Szkolna oraz w magazynach „Glissando” i „Muzyka w Mieście”, a jej tekst zdobył I nagrodę na Konkursie Polskich Krytyków Muzycznych „Kropka”.
Marcin Świątkiewicz
Urodził się w 1984 r. w Katowicach. Studiował grę na klawesynie i kompozycję w Królewskim Konserwatorium w Hadze oraz w katowickiej Akademii Muzycznej, gdzie obecnie wykłada, a w czerwcu 2014 r. obronił doktorat. Gra na różnych typach klawesynów i klawikordów, a także na historycznych fortepianach i organach. Jest zwolennikiem sztuki totalnej, jaką była muzyka baroku, gdy kompozytorzy wykonywali własne utwory z dużym udziałem improwizacji. Szczególnie ceniony jest za wykonywanie partii basso continuo w dziełach barokowych, i to nie tylko przez zespoły polskie, ale też światowych artystów. Regularnie współpracuje z brytyjską skrzypaczką Rachel Podger i jej zespołem Brecon Baroque oraz ze skrzypkiem włoskim Enrico Onofrim i jego orkiestrą Divino Sospiro.
„Kreuje muzykę jako żywą tkankę, wielowarstwową i śpiewną, naturalnie ruchliwą, pozwalającą słuchaczowi całkowicie zapomnieć o mechaniczności, z jaką nader często kojarzy się klawesyn” – tak tłumaczy nominację Jakub Puchalski.
Marcin Świątkiewicz urodził się w 1984 r. w Katowicach. Studiował grę na klawesynie i kompozycję w Królewskim Konserwatorium w Hadze oraz w katowickiej Akademii Muzycznej, gdzie obecnie wykłada, a w czerwcu 2014 r. obronił doktorat. Był finalistą Międzynarodowego Konkursu im. G.Ph. Telemanna w Magdeburgu (2007 r.) oraz I Międzynarodowego Konkursu Klawesynowego im. A. Wołkońskiego w Moskwie (2010 r.), a także stypendystą Ministra Kultury („Młoda Polska”), Marszałka Województwa Śląskiego i Rządu Holenderskiego (Huygens).
Gra na różnych typach klawesynów i klawikordów, a także na historycznych fortepianach i organach. Jest zwolennikiem sztuki totalnej, jaką była muzyka baroku, gdy kompozytorzy wykonywali własne utwory z dużym udziałem improwizacji. Szczególnie ceniony jest za wykonywanie partii basso continuo w dziełach barokowych, i to nie tylko przez zespoły polskie, jak Capella Cracoviensis, Arte dei Suonatori czy {oh!} Orkiestra Historyczna, ale też światowych artystów: regularnie współpracuje z brytyjską skrzypaczką Rachel Podger i jej zespołem Brecon Baroque oraz ze skrzypkiem włoskim Enrico Onofrim i jego orkiestrą Divino Sospiro. „Nie mieliśmy dotąd klawesynisty, który z takim impetem zaistniałby w europejskim świecie muzyki dawnej” – zwraca uwagę Jacek Hawryluk. Świątkiewicz występował już nie tylko w Europie, ale także w obu Amerykach i Azji. W bieżącym roku entuzjastycznie przyjęty został podwójny album ze wszystkimi koncertami klawiszowymi Johanna Gottfrieda Müthela, ostatniego ucznia Johanna Sebastiana Bacha, które solista gra z Arte dei Suonatori (szwedzka wytwórnia BIS); album otrzymał m.in. Diapason d’Or. Na jesieni ukazały się niemieckie koncerty barokowe z {oh!} Orkiestrą Historyczną (DUX), Sonaty różańcowe Bibera z Rachel Podger i innymi muzykami (Channel Classics) i utwory Telemanna z Pamelą Thorby (Linn Records). W przyszłym roku ukaże się jego druga, całkowicie solowa płyta „Cromatica”(pierwszą, „Musikalische Vielerley” z barokową niemiecką muzyką klawiszową, wydało w 2008 r. Radio Katowice), a także m.in. „Die Kunst der Fuge” Bacha z Rachel Podger i Brecon Baroque.
MUZYKA POPULARNA
Błażej Król
Kompozytor, autor tekstów, gitarzysta i wokalista, urodzony w 1984 r. w Gorzowie Wielkopolskim. „To utalentowany kompozytor, który swobodnie porusza się między muzyką instrumentalną a elektroniczną. To również jeden z najlepszych tekściarzy młodego pokolenia: imponuje doborem słów, swobodą wyrazu i łatwością, z jaką buduje klimat swoich piosenek” – pisze o nim nominująca tego artystę Agnieszka Szydłowska, która zasiadała również w kapitule prestiżowej Nagrody im. Grzegorza Ciechowskiego, przyznanej Błażejowi Królowi w 2015 r.
W tym właśnie roku wydał – jako Król – drugi solowy album „Wij”, który opisywaliśmy w POLITYCE jako pełen paradoksów: chłodny, a zarazem romantyczny, syntetyczny w brzmieniach, a zarazem naturalny w ekspresji. I to ten album przyniósł mu nominację do Paszportu. Autor podążał tu tropem bardzo ciekawej i oryginalnej na polskim rynku płyty „Ur” Lecha Janerki, zachowując jednak przy tym wszystkie elementy własnego, łatwo już rozpoznawalnego stylu, a brzmienia polskiej sceny muzycznej lat 80., podobnie jak Laurie Anderson i King Crimson z podobnego okresu, traktując jako luźną inspirację. Jego znakiem rozpoznawczym stała się oszczędna forma bardzo krótkich piosenek, w których ważną rolę gra pojedyncze słowo, skojarzenie, przenośnia, każda fraza, dźwięk i pauza.
„Wij” to rozwinięcie artystycznych pomysłów z poprzedniej płyty „Nielot”, ale też z okresu, gdy Król współtworzył z Maurycym Kiebzakiem-Górskim duet UL/KR. Już wtedy pisano o naszym nominowanym dużo – pierwszy album tej założonej w 2011 r. grupy, zatytułowany po prostu „UL/KR”, został płytą roku w rankingu „Gazety Wyborczej”. Jeszcze wcześniej Błażej Król występował w zespole Kawałek Kulki. Jest kolejnym wśród tegorocznych nominowanych przykładem konsekwencji twórczej i wielkiej pracowitości. Jak czy- tamy w biogramie przygotowanym przez opiekującą się nim obecnie wytwórnię Kayax: „Nie lubi odpoczywać”.
Raphael Rogiński
„Człowiek instytucja” albo „człowiek fenomen” – piszą o nim nasi nominujący. Raphael Rogiński to muzyk (i muzykolog) urodzony w 1977 r. w Niemczech w rodzinie emigrantów z Polski, który swoją karierę związał z krajem rodziców. Ten gitarzysta posługujący się wyjątkową techniką gry dał się u nas poznać początkowo jako jedna z kluczowych postaci sceny nowej muzyki żydowskiej. Był współzałożycielem tria Shofar (z Maciem Morettim i Mikołajem Trzaską), liderem formacji Cukunft i Alte Zachen. W każdej z tych grup do muzyki klezmerskiej czy pozostałych żydowskich tradycji podchodzi w nieco inny sposób. Prowadzi zespół Wovoka, skoncentrowany na tradycji bluesowej, realizuje też różnego rodzaju przedsięwzięcia trudniejsze do jednoznacznego sklasyfikowania. „Równie swobodnie czuje się, grając rozmaite odmiany awangardowego jazzu i muzyki improwizowanej, jak i reinterpretując tradycję żydowską” – pisze w swoim uzasadnieniu nominacji Robert Sankowski. Rogiński nominowany został za tegoroczny album Wovoki („Sevastopolis”) i solową płytę (z gościnnym udziałem Natalii Przybysz) „Raphael Rogiński plays John Coltrane and Langston Hughes African Mystic Music”, na której prezentuje m.in. swoje gitarowe reinterpretacje utworów Coltrane’a. „Skupiłem się tu na energii czarnej muzyki, zrębach poszukiwania tożsamości, ale też religii i pobudzaniu energii – tym, co naturalne dla wszystkich, a na co inni wcześniej nie wpadli” – tłumaczył swoje podejście. Wcześniej z równą brawurą podjął się dialogu z muzyką Bacha (płyta „Bach Bleach”, 2009 r.). Szerokie horyzonty Rogińskiego opisuje z kolei w swym uzasadnieniu Piotr Lewandowski: „Jeden z najoryginalniejszych polskich gitarzystów, budujący własny język w dialogu z muzyką źródeł (żydowską, bliskowschodnią, słowiańską, amerykańską), Bachem i Coltrane’em oraz w oparciu o trans, skupienie i surowość”. W POLITYCE doceniliśmy Coltrane’owski album, pisząc: „Niesie bezczelny wręcz pomysł, a za nim – błyskotliwą, choć pozbawioną efekciarstwa realizację”. Doceniła go również krytyka światowa. „Większość coverów Coltrane’a zawodzi” – pisze Brian Morton w „The Wire”. – „Rogińskiemu udaje się oddać fizyczność jego muzyki”.
Kuba Ziołek
Kompozytor, multiinstrumentalista i wokalista. „Centralna, hiperaktywna postać najciekawszej dziś sceny polskiej muzyki niezależnej, wykuwającej własną ekspresję na przecięciu folku, elektroniki, improwizacji, noise i psychodelii” – definiuje jego działalność Rafał Księżyk. A Jarek Szubrycht podsumowuje krótko: „Eksperymentator, wizjoner, pracoholik”, przypominając, że Ziołek był już nominowany do Paszportu POLITYKI dwa lata temu, ale „gdyby prowadził bardziej racjonalną politykę wydawniczą – jeden album rocznie – mógłby być nominowany w każdym sezonie, dożywotnio”.
Kuba Ziołek urodził się w 1985 r. w Bydgoszczy, tam również mieszka i pracuje, pozostając animatorem tamtejszej – znów bardzo ważnej – sceny muzycznej. Swój czas dzieli pomiędzy cały zestaw różnych grup i projektów muzycznych, od stricte rockowych po tworzące muzykę improwizowaną. Są wśród nich Alameda 5, Ed Wood, Hokei, Innercity Ensemble, Kapital, T’ien Lai, a wreszcie solowe przedsięwzięcie Stara Rzeka. Trudność zmierzenia się z dorobkiem Ziołka wyznaczają w tym roku dwa fakty. Po pierwsze, niemal każdy z powyższych zespołów wydał w 2015 r. nowy album lub przynajmniej koncertował. Po drugie, nowe nagrania Alameda 5, Starej Rzeki czy T’ien Lai należały do najlepiej ocenianych przez rodzimą krytykę polskich płyt.
Od czego więc zacząć? W centrum zainteresowania pozostawał na pewno album „Zamknęły się oczy ziemi” Starej Rzeki – jako dopełnienie (ma to być ostatni album pod tym szyldem) wizji autorskiej Ziołka pokazanej dwa lata wcześniej. Mieszanina wpływów folku (John Fahey), jazzu (Albert Ayler), ale przy okazji i black metalu, inspiracji literaturą fantastyczno-naukową, a do tego słowiańską wrażliwością i melancholią. Jak to półżartem określa sam twórca: „brutalizm magiczny”. Świeżość i wyjątkowość tego amalgamatu doceniona została także za granicą. „Ziołek ma niezwykłą rękę muzycznego mistrza, a »Zamknęły się oczy ziemi« to jego Kaplica Sykstyńska”– zachwycał się Tristan Bath z cenionego „The Quietus”. –„To szerokie stylistycznie i głębokie arcydzieło, którego każdą minutę warto chłonąć”.
-------------------------------------------
foto ⓒ POLITYKA / Leszek Zych
materiały za uprzejmością ⓒ POLITYKA