Wielcy kreatorzy sztuki, ci, których dzieła dopiero po śmierci osiągać zaczęły zawrotne kwoty na aukcjach, zazwyczaj za wierność swoim prawdom płacili wszystkim co mieli, a właściwie… nie mieli, przynajmniej w rozumieniu materialnym. Świat idei i świat pieniądza nieustannie prowadzą ze sobą spór, choć zdarza się, że ich wizja może się uzupełniać.
Czy w XXI w. coś pod tym względem się zmieniło albo przynajmniej istnieją jakieś szanse na to, żeby nie były to światy zupełnie sobie obce? Tak jak nie można zmaterializować swojego talentu bez określonego tworzywa, tak, mimo pewnego zakłopotania, trzeba przyznać, że konieczne jest tworzenie platform, które umożliwiają nawiązanie relacji na linii: twórca – nabywca dzieła.
Nie jest niczym nowym inwestowanie na rynku sztuki albo oferowanie usług typu art rental, czy prowadzenie galerii. Niczego nowego nie można się dopatrzyć w działalności marszandów i domów aukcyjnych…
W ostatnich latach innowacyjność związana z rozwojem technologii IT i procesami globalizacyjnymi nie ominęła jednak (na szczęście) również tego wszystkiego, co moglibyśmy, zgodnie z ekonomiczną nomenklaturą, nazwać rynkiem sztuki, który przyjmuje – nazwijmy to – bardziej „strawne” dla artystów formy.
Szansą dla artystów, miłośników sztuki, kolekcjonerów i inwestorów są start-upy, które same w sobie są pewnego rodzaju sztuką kreowania zupełnie nowych możliwości w biznesie. Trudno się więc dziwić, że powstaje coraz więcej tego rodzaju inicjatyw, związanych mniej lub bardziej bezpośrednio, z dziełami sztuki.
To świetne „pole do manewru” dla pasjonatów, którzy chcą połączyć życiowe fascynacje, wiedzę, możliwości współczesnej techniki, z pieniędzmi. Dzięki temu mogą funkcjonować zawodowo i pełnić zarazem swego rodzaju misję – np. promować młodych artystów, dawać im realną szansę na rozwój –poprzez zagospodarowanie na potrzeby wysokiej kultury – cyfrowej, globalnej przestrzeni.
Polskie i światowe pomysły na sztukę w stylu „start-up”
Rynki inwestycyjne przechodzą przez różne cykle, większą lub mniejszą opłacalność daje wiele kategorii aktywów, jedno pozostaje niezmienne – zawsze warto inwestować w dzieła sztuki. Dla inwestorów liczą się często nie tylko dzieła uznanych artystów, o ile mają rozeznanie na rynku sztuki (albo korzystają z porad doświadczonych specjalistów – usługi takie oferowane są m.in. przez niektóre start-upy) mogą pokusić się o pełnienie roli od zawsze istotnej w sztuce – mecenasów.
Możliwości współczesnych mecenasów są oczywiście o wiele szersze, można powiedzieć – zglobalizowane. Kwestią czasu było pojawienie się innowacyjnych firm, bazujących na internetowych platformach. Przedsięwzięcia takie dają obu stronom potencjalnie zainteresowanym współpracą, szansę na to, by się poznać. I takie są właśnie start-upy na rynku sztuki.
W USA i w Europie Zachodniej z powodzeniem działają platformy internetowe prezentujące dorobek tysięcy artystów z różnych krajów, specjalizujących się w wielu formach przekazu. Pełnią rolę globalnych galerii internetowych, dzięki którym można łatwo sfinalizować umowy typu: sprzedaż – kupno, ale to tylko część ich działalności.
Coraz aktywniej promują sztukę, konkretnych twórców, ale też nowe trendy – ich działalność wychodzi poza „sieć” – są organizatorami wielu, coraz bardziej rozpoznawalnych w środowisku wydarzeń, nie tylko na skalę jednego kraju.
Sztuka dla sztuki, czy realny biznes? Perspektywy rozwoju start-upów na rynku sztuki
W Polsce nadal firmy tego typu kojarzone są (co dość oczywiste) z młodością, pomysłowością, a nawet pewnego rodzaju odwagą w realizacji nowatorskich (póki co) pomysłów. To wszystko utożsamiane jest z Internetem, multimediami i szerzej – IT.
Rzeczywiście – to start-upy działające w tym obszarze były pionierskie i nadal odgrywają główną rolę w start-upowej sieci. Dały jednak impuls do szerszych poszukiwań, również odnajdywania nisz, które paradoksalnie, to właśnie w warunkach globalnej sieci mogą funkcjonować całkiem efektywnie, łatwiej „weryfikując” ją pod kątem kreowania wspólnych płaszczyzn dla podmiotów zainteresowanych aktywnością w określonych obszarach rynku. Jednym z nich jest rynek związany z dziełami sztuki.
Według różnych analiz ekonomicznych, polscy inwestorzy coraz chętniej inwestują na rynku sztuki. Daleko nam jednak do „nasycenia” rynku na poziomie zachodnim. To zarazem duża szansa na dynamiczny rozwój.
Da się zauważyć m.in. coraz więcej inicjatyw związanych ze start-upami, które nie są jedynie internetowymi galeriami sztuki umożliwiającymi nabywanie dzieł artystów z nimi współpracujących.
Polskie start-upy to dzieła pasjonatów, ludzi, którzy czują sztukę, chcą ją promować, dawać szansę rozwoju młodym i perspektywicznym artystom, nie zapominając również o prezentowaniu dzieł uznanych malarzy, rzeźbiarzy, rysowników czy projektantów.
Na razie trudno mówić o trendzie, ale nie da się też nie zauważyć, że start-upy w Polsce to już nie tylko usługi stricte związane z szeroko rozumianym obszarem IT. Rynek nowoczesnych, a wręcz nowatorskich firm, staje się coraz bardziej różnorodny, wciąż widać też chęć do kreowania alternatywnych rozwiązań i podejmowania prób wyjścia z całkiem nowymi inicjatywami.
I takie podejście do rzeczywistości wydaje się jak najbardziej współgrać z tym, co w artystycznej duszy gra. To duża szansa na znalezienie wspólnego języka, a co za tym idzie – realną i perspektywiczną współpracę między różnymi podmiotami, dla których rynek sztuki, z różnych powodów, jest bliski.
Czy warto kibicować „artystycznym” start-upom? Chyba już nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości!
Źródło: http://www.datalab.pl/