Mikołaj Szpaczyński/ Krzysztof Piętka, Wszystkie drogi wychodzą bokiem

Redakcja
Redakcja
Kategoria sztuka · 27 kwietnia 2015

15.05- 8.06.2015/ wernisaż: 15 maja, godz. 18:00 Rondo Sztuki w Katowicach/ Galeria+ Boczne drogi Krzyśka i Mikołaja czasem krzyżują się ze sobą. Czasem gdzieś na pustyni, czasem w jakiejś jaskini, czasem w jakiejś galerii.

Krzysiek i Mikołaj lubią dystans, lubią obserwować z boku. Lubią też być w ruchu. Boczne drogi są więc dla nich idealnym środowiskiem, najbardziej naturalnym wyborem. Bez względu na to, czy trasa jest precyzyjnie planowana, czy improwizowana, i tak ostatecznie okazuje się że każda prowadzi bokiem. Tak to już samo wychodzi. Każda droga wychodzi bokiem. Ta wspólna dla nich prawidłowość sprawia, że Mikołaj i Krzysiek są do siebie w pewien sposób podobni, że podobnie postrzegają rzeczywistość. Niektórzy uważają nawet że malują podobne obrazy. Nawet jeżeli jest to w jakimkolwiek stopniu prawdą, to jest to podobieństwo pozorne. Dla mnie znacznie ciekawsze było zawsze to co ich różni. Od dawna było dla mnie jasne, że widzą świat inaczej, ale nie mogłem sprecyzować na czym ta różnica polega. Żeby to zrozumieć, musiałem cofnąć się wstecz. Każda (nawet boczna) droga ma swój początek. Krzysiek opowiadał kiedyś o swoim dzieciństwie. Dowiedziałem się wtedy, że jego dom rodzinny stoi niedaleko rzeki Wisły, na terenach zalewowych, otoczony wodą z każdej prawie strony. Dom był czasem wiosną podtapiany, zamieniając się w samotną wyspę w dosłownym sensie tego słowa. Do sąsiadów było daleko, bo wiele lat temu wprowadzono zakaz budowania nowych domów na tym obszarze. Krzysiek jako dziecko był przekonany że cały świat, to otoczony wodą teren na którego środku stoi jego rodzinny dom. Natomiast Mikołaj jako dziecko był tak często zabierany przez rodziców na wycieczki w otwarte, dzikie, leśno-skaliste tereny, że stały się one dla niego naturalnym środowiskiem, a ujmując rzecz jeszcze precyzyjniej, można powiedzieć że Mikołaj od wczesnych lat czuł się częścią nieograniczonej, dzikiej, leśno-skalistej natury. Myślę, że było to dla niego tak naturalne, że w ogóle nie wyobrażał sobie że może być inaczej. Nie jestem zwolennikiem stosowania metod psychoanalitycznych w analizie dzieła sztuki. Często prowadzi ona do uproszczeń, bywa w podejściu do sztuki niepotrzebną drogą na skróty. Zastanawiając się jednak nad różnicą w postrzeganiu rzeczywistości przez Krzyśka i Mikołaja, świadomość ich wczesnych doświadczeń pozwala uchwycić istotę sprawy. Krzysiek już chyba zawsze w mniejszym lub większym stopniu będzie patrzył na świat z przenikliwością i fascynacją charakterystyczną dla przybysza z innego świata. Wydaje mi się że ciągle jest w nim ciekawość tego co jest na zewnątrz, za wodami wyznaczającymi granice rzeczywistości. Dlatego w tych jego obrazach, które najbardziej różnią się od obrazów Mikołaja, pojawiają się elementy psychodeliczne. Krzysiek zaczyna snuć w nich fantazje i wariacje na temat widzianej, doświadczanej rzeczywistości. Być może, kiedy jako młody człowiek zastanawiał się jak wygląda świat po drugiej stronie wody, powstała w jego umyśle szczelina, przestrzeń dla dopisywania nowych znaczeń do tego co jest w zasięgu wzroku. Czasem na obrazach Krzyśka pojawia się rzeka, woda. To jednak nie ma wielkiego znaczenia, wodna granica świata ma obecnie jedynie symboliczny wymiar. Poza nią rozciąga się ekscytujący, nieograniczony obszar, gdzie rzeczywistość i wyobraźnia mogą inspirować się wzajemnie w nieskończonych konfiguracjach. Krzysiek jest turystą, ale nie jest on sformatowanym konsumentem atrakcji turystycznych. Krzysiek jest turystą totalnym, kosmicznym. Patrzy z zewnątrz na wszystko, na całą planetę, wszystkie jej detale.

 

U Mikołaja sprawy mają się zupełnie inaczej. On nie wyszedł z wewnątrz na zewnątrz. On zawsze był i jest częścią opisywanego świata. Ceni sobie jego zwykłość. Czasem nam, odbiorcom trudno jest to uchwycić, bo niewielu z nas ma tak bliski kontakt z naturą jak Mikołaj, i dlatego to co dla niego zwyczajne, nam wydaje się najczęściej niezwyczajne. My patrzymy z zewnątrz, Mikołaj patrzy od środka. Zrozumiałem to w pełni dopiero niedawno, chociaż od samego początku, odkąd poznałem i na bieżąco oglądałem obrazy Mikołaja, bardzo czytelna była ich atmosfera, ich głęboki spokój. To był zawsze spokój tubylca, absolutny brak ekscytacji turysty. Tubylczość Mikołaja nie jest przypisana do konkretnego obszaru, chociaż ma on oczywiście swoje geograficzne preferencje. W każdym miejscu oddalonym od cywilizacji Mikołaj jest u siebie, jest częścią każdego z tych miejsc. Ciekawe, że jedna z prac pokazywanych na wystawie to odlew stopy Mikołaja powstały z pyłu i piachu, który wpadł mu do butów podczas wielu pieszych wypraw w różnych dzikich miejscach Polski. Mikołaj jest częścią natury, natura jest częścią Mikołaja. Także pojawiające się kolejno w filmie Mikołaja strumienie i rzeki są pokazane poprzez ciało autora, są mierzone fizyczną wydolnością ciała autora. Ostatecznie natura okazuje się silniejsza, porywa go swoim nurtem, i unosi w nieznanym kierunku. Ale czy jest to porażka? Może powinniśmy tu widzieć przede wszystkim kolejne potwierdzenie jedności Mikołaja i natury.

 

Boczne drogi Krzyśka i Mikołaja czasem krzyżują się ze sobą. Czasem gdzieś na pustyni, czasem w jakiejś jaskini, czasem w jakiejś galerii.

/ tekst: Andrzej Tobis/

 

 

 

Mikołaj Szpaczyński, urodzony w 1989 r. w Katowicach  Studiuje malarstwo na ASP w Katowicach, w pracowni Andrzeja Tobisa i Dominiki Kowyni.

 

Krzysztof Piętka, urodzony 1990 r. w Oświęcimiu. Studiuje malarstwo na ASP w Katowicach, w pracowni Andrzeja Tobisa i Dominiki Kowyni.