„Pięć na pięć...” – Rekonesans Eksperta w Galerii – Maja Wolf

Redakcja
Redakcja
Kategoria sztuka · 15 maja 2011

Projekt „Rekonesans Eksperta" trwa i nabiera rozpędu. Dziś o pracach artystów publikujących w wywrotowej Galerii pisze Maja Wolf – malarka, użytkowniczka naszego serwisu. Zapraszamy do lektury i oglądania prac Artystów Wywroty.pl. – Redakcja

 

Na początek niebanalny ozdobnik Kasi Bruniewskiej-Gierczak obraz pt. „Autoportret”.

 

Miniaturowa akwarela – prawdopodobnie autoportret chwili (nie wiem tego na pewno) przekazuje wrażenie, nastrój  ale i głęboką myśl. Płynąca po papierze farba jakby dopiero co zastygła... Doskonale wykorzystane możliwości jakie daje akwarela pozwoliły genialnie połączyć dwa światy: ziemski aspekt trudu egzystencji  ze światem kosmicznym i bajkowym. Urocza secesja przesiąknięta głęboką myślą...

 

Portret ma dziwną zdolność przykuwania uwagi i niezależnie od środków wyrazu powinien  mieć zdolność  zatrzymania biegnącego czasu. Zawsze szukamy „czegoś”, a znajdujemy człowieka lub coś, co od niego pochodzi lub go czyni.

 

I tu jest miejsce na Zemana.

 

Tym razem portret własny przez pryzmat wyjątkowej, ukochanej osoby (bo tylko takie inspirują ). Praca – jak mówi autor –  inspirowana jest „burzliwym związkiem” spowodowanym przez „Odwieczne problemy, pomiędzy kobietą a mężczyzną, złe rozumienie intencji, inne oczekiwania itd.” Pozwolę sobie przytoczyć kolejny cytat, ponieważ wyjaśnia bardzo wiele: „Fascynuje mnie w jej urodzie subtelność rysów, wyrazistość, a jednocześnie delikatność, która właśnie cechuje kobiecość. O dziwo dla ogółu – uwielbiam zmarszczki, szczególnie przy kącikach ust, lecz nie tylko – nadają twarzy charakteru i urody, w przeciwieństwie do modnej teraz, plastikowej twarzy, o powierzchni politury stołu.” Postać kobiety zdecydowanie odcina się od plastikowego świata sugerowanego przez lukrowane kolorową polewą tło. „Elżbieta” góruje wyniosłością, i jaśnieje naturalnością. Zdecydowanie i kobieta z obrazu i obraz są z charakterem.

 

Czy ten portret mówi więcej o Muzie czy o jego Twórcy? 

 

Kontynuując temat  nie sposób nie dostrzec Waldemara Dąbrowskiego.

 

To wyjątkowy portrecista – co widać w całej Jego twórczości, i dystyngowany, elegancki w kontaktach Pan. Dziś tylko jedna  praca... opowieść o zatkanych, stępionych zmysłach: piasek w ustach, węgle w oczach – tragiczny bałwan dzisiejszej rzeczywistości: niemy i ślepy? Może męczennik zmowy milczenia? Może po prostu forma utkana z przypadku, który rządzi otchłanią kosmicznej przestrzeni? A może to maska-zabawka?

 

Twarz z tej pracy tak samo milczy jak autor, pozostaje nam więc folgowanie wyobraźni do woli...

 

 

Mamy trzy na pięć,  zatem jeszcze dwie prace...

 

Wybrałam więc dwie Panie – obie młode, świadome, odważne,  pomysłowe, głośne... Podobno młodość musi się wyszumieć, więc niech szumi...

 

Barbara Cygan i praca opatrzona tylko inicjałem „J” pewnie z obawy przed skandalem i procesem sądowym podobnym do tego jaki wywołała praca Doroty Nieznalskiej.

 

Portret przedstawia... no właśnie... cyniczne, zimne coś (ni to facet, ni to baba, bestia jakaś, cyklop...). Człekokształtny jest skruszony a jednocześnie silny i wyprostowany. Na głowie ma promieniejący nimb – piękny i błyszczący niczym złota korona zwój kabelków i żaróweczek, jakby pożyczony z zeszłorocznej choinki. Dłonie złożone do modlitwy? Czy w dobrotliwym geście tulenia do siebie...? A może zaciśnięte aby nie oddać, co w nich ukryte? A co jeśli bawi się nami:  encepence – w której ręce? Jest potężny, bo wychodzi poza kadr i równocześnie skarłowaciały. Milczy od ucha do ucha i nie patrzy wszechwidzącym, hipnotyzujący okiem. Nastawia uszy pod pozorem słuchania. On, czy może oni (dwa w jednym?) wywołuje ambiwalentne uczucia. Postać z jednej strony wydaje się bardzo bliska, dobra i święta. Natrętnie przywołuje świętych z obrazków którymi zasypywano nas od  kołyski... Z drugiej strony tandetna, nienaturalna, rozdwojona i bez wyrazu. Ukoronowana sztucznie i na siłę, a wręcz  przystrojona niczym choinka na święta.


Mówię „postać”, choć doskonale wiemy kim jest „J”. Kolejny portret mówi... mówi o refleksjach na temat stanu naszej świadomości, wiary i religii; mówi o nas samych i mówi o autorce... ale najważniejsze, że każe nam myśleć zanim my coś powiemy.Tyle o pracy. Kwestie wiary i religii pozostawiam Waszym indywidualnym przemyśleniom i ocenom.

 

   Dla relaksu po trudnym temacie będzie kolejny ...

...trudny.

 

Handel ludzkimi i zwierzęcymi organami!  

 

Męczy ją sława, dlatego jej pracę zostawiłam na koniec (żeby artystka choć na chwilę złapała oddech) – Loobeensky. O niej samej napisano już sporo, dlatego będzie o jej pracy: filcowej broszce „Marian the Macica”.

 

Właściwie najlepszy komentarz do pracy to zdanie autorki : „Inspiruje mnie wnętrze każdego człowieka”. Nic dodać, nic ująć. Lobeenski zainspirowana wnętrznościami bawi się naszymi wewnętrznymi  rozterkami: Czy filcowa macica pasuje do bluzki z dekoltem? Kto na dzisiejsze wyjście do kina: Marian czy Mimi the Macica?
Mówiąc serio – broszki to połączenie doskonałe dla poszukujących oryginalności i ciekawych doznań. Z jednej strony stworzenie broszki „Marian the Macica” to nadanie estetycznego, przyjaznego wyglądu organowi wewnętrznemu, a jednocześnie sprowadzenie do zera jakiejkolwiek funkcjonalności tak przetworzonej macicy.

 

Z drugiej strony ta broszka to turpizm w sztuce rękodzielniczej – swoisty kult brzydoty w celu wywołania wstrząsu estetycznego. A odwołując się do wspólnego tematu prezentowanych prac – broszki to też portrety...

 

Życzę artystce, aby pokazywała i sprzedawała spore ilości „swoich organów” w galeriach. W końcu może, podobnie jak lekarze, zachwycimy się doskonałością naszych organów i ludzkiego ciała, tylko z nieco innych względów...

 

 

Maja Wolf 

 

Galeria i Pracownia Malarstwa Maya