Malarstwo przeźroczyste

Redakcja
Redakcja
Kategoria sztuka · 14 sierpnia 2009

 

I

stnieje cała gama indywidualnych różnic w postrzeganiu i przetwarzaniu obrazów. Malarstwo współczesne może z powodzeniem korzystać nie tylko z nowinek technicznych powiązanych z tradycją prowadzenia treści malarskich (rozmaite nurty) czy wizualnych,(media, programy graficzne, efekty montażu filmowego), ale i penetrować niezgłębione właściwości ludzkiego mózgu w materialno-biologicznym mechanizmie tworzenia obrazu. Jeśli ujmiemy zagadnienie widzenia całkowicie, a potem je wyselekcjonujemy do poziomu ludzkiej percepcji, z uwzględnieniem specyfiki odbioru obrazu przez jednostkę, okaże się, że wspólny jest tylko szkielet mechanizmu, a poszczególne gatunki i ludzie analizują pole obrazu na mnóstwo możliwych sposobów.
Zjawiska takie jak mimikra i mimetyzm występujące często w naturalnym środowisku ukazują, że nasze widzenie jest w pewien sposób poddane półprawdzie. Rozmaite gatunki zwierząt i roślin uprawiają na różnych poziomach sztukę zafałszowania (kamuflażu, mamienia), przy czym owo zafałszowanie byłoby nierozpoznawalne gdyby nie poddawać krytycznej analizie tego, czego raczej pragniemy niż rzeczywiście doświadczamy.
W przyrodzie wiele organizmów wykorzystuje iluzoryczne mechanizmy do obrony lub polowania. Wiele gatunków tkwi po uszy w percepcyjnym błędzie za sprawą: form, plam barwnych, kolorów, a to tylko jedna z wyselekcjonowanych sfer zafałszowania. Upośledzenie widzenia u insektów można zaobserwować wówczas, gdy założymy żółta koszulkę, błędnie rozpoznawaną za areał do zbioru pożywienia. U ludzi również zachodzą podobne zjawiska, człowiek do tych pomyłek dopisuje zazwyczaj subiektywną „mitologie”. Mylimy się w naszym doświadczeniu: widzenia, słyszenia, czucia, postrzegania. Gdyby analizować te procesy z wykluczeniem biologii  mózgu, w dużej mierze nasza percepcja pozostałaby na etapie pra-iluzji, bytowalibyśmy jak owady, dopatrujące się w żółtej koszulce własnych oczekiwań.


Prymitywne społeczności Ameryki Północnej w fosfenach, czyli potocznie w „gwiazdkach pojawiających się w głowie” w wyniku uderzenia, doszukiwały się pewnego rodzaju nadprzyrodzoności. Podobnie geometryczny styl wzornictwa Ameryki Południowej (Aztekowie…),następował z zafałszowania, wynikającego ze spożywania halucynogenów. Obraz bywa odrealniony przez alkohol, narkotyki, niedożywienie, trans, nadmierne wpatrywanie się w przedmiot, zespoły chorobowe, a także, co bardzo ciekawe poprzez wytworzenie nowych połączeń w polach mózgowych, wszystkie te stany były na przestrzeni wieków przerabiane w sztuce i malarstwie.


Zastanówmy się przez chwilę, jaki stan percepcji posiadał człowiek prymitywny, następnie starożytny; jaka była zbiorowa umysłowość średniowiecza, czasów feudalnych, okresu humanizmu; jak postrzegano świat w obrębie „Galaktyki Gutenberga”; jak odczuwa się go dziś, kiedy ciężkość wytwarzania ludzkiej świadomości spadła na elektroniczne media? To pytania z zakresu: stać w miejscu czy też się rozwijać?


Doskonale wiemy, że masa uświęca grupy gloryfikujące bezruch, w których to, z różnych powodów nie trzeba dokonywać wysiłku patrzenia w świat w sposób możliwie najbardziej do niego zbliżonym. Asymilacja zaprzeszłych dekad, sprawia, że osadzamy się w starym i tego za wszelką cenę strzeżemy wchodząc w zespół psychicznie oblężonej twierdzy, która i tak w konkretnym czasie rozłoży się od środka. – Nie ma schronienia w starości przed nadchodzącą nowością! Wiek starczy, dlatego wydaje się mało atrakcyjny, ponieważ ma w sobie coś z klasztornej ascezy, skrycia się za murami opactwa, w którym, to panuje system feudalny oraz powietrze o dziwnym składzie, nieprzystające do rzeczywistego. Zupełnie inaczej wyglądają staruszkowie do końca przebywający w aktualności. Natomiast młode pokolenie nie ma ”komfortu” okopania się w zaprzeszłych przeżyciach, dlatego skupia się na dzianiu tu i teraz, dopiero później z upływem lat zaczynają się sentymentalne wycieczki w nieistniejącą przeszłość, będącą czasem „percepcji idyllicznej”, w której, to ukształtowała się raz na zawsze nasza jaźń.

Nowe doświadczenie i świadomość „ponowoczesna” powoduje, osobliwość wytworzenia, a przynajmniej zwrócenia uwagi na nową ponad ideologiczną optykę. Twórca lub odbiorca naszych czasów analogicznie, do sytuacji, w której to, osoba po wylewie, buduje na nowo połączenia w zakresie ruchowym czy mentalnym, może doświadczyć czegoś, czego przeszłe pokolenia nie mogły nawet dojrzeć, za sprawą braku impulsów i połączeń. Nie jest to jednak proteza zastępująca w mózgu to, co utracone i zniszczone, lecz rewolta neuronów (percepcji) ku kolejnej świadomości.


Aby zrozumieć „zmysł wzroku”, trzeba przeanalizować ducha czasu. Zatem nowe pokolenie, które doświadczyło już serfowania w przestrzeni obrazu wirtualnego, ma wytworzone w mózgu połączenia, których za sprawą braku impulsu, nie posiadał człowiek z epoki Galaktyki Gutenberga. Obecnie nasz mózg przyjmuje nieporównywalnie większą dawkę zestawu obrazowego niźli było, to kilkadziesiąt lat wcześniej. McLuhan (teoretyk nowych mediów), w swoich pismach na temat zmiany komunikowania, wspomina o ogromnej przepaści międzypokoleniowej, która tak naprawdę jest otchłanią, jaka dzieli dwie odrębne od siebie kultury. Odchodząca wraz ze starym pokoleniem kultura nadal rości sobie prawo do narzucania wzorców, często nie uwzględniając zmian, jakie zaszły w rozwoju świata. Edukacja w wielu krajach jak wspomina McLuhan jest formą kulturowej agresji, ponieważ narzuca młodzieży przestarzałe wizualne wartości konającej epoki piśmiennej. Autor w wielu miejscach wyraża, że: „Cały system oświaty jest reakcyjny, ukierunkowany na minione wartości i dawne techniki; tak będzie dopóki stare pokolenie utrzymuje się u władzy /…/. Nasz system edukacji jest ciągłym oglądaniem się za siebie. To ginący i przestarzały układ wzniesiony na piśmiennych wartościach oraz cząstkowych i sklasyfikowanych danych, które są zupełnie niedostosowane do potrzeb pierwszego pokolenia telewizyjnego” / McLuchan, Wywiad dla Playboya/.


Obecnie mamy już kolejne pokolenie medialne, a stan rzeczy pozostaje w wielu dziedzinach ten sam! Rewolucja, techniczna, to pierwszy czynnik zmian zachowań w obrębie kodu komunikacji drugim jest przejście w zakresie pojmowania świata od modernizmu do postmodernizmu, ma to ogromny wpływ na kulturę, wspomina o tym m.in. Tadeusz Miczka w pracy pt.:„ O zmianie zachowań komunikacyjnych. Konsumenci w nowych sytuacjach audiowizualnych”.


Motyw przejścia, zmiana, o której wspomina M. McLuhan, jak i na innej płaszczyźnie również i A. Toffler, wywołuje w społeczeństwach pewnego rodzaju konsternacje, która polega na braku punktów odniesienia i stabilizacji / A.Toffler, Szok Przyszłości /. Zmiany w technicznym świecie dokonują się tak szybko, że w kulturze zostaje naruszona zasada równowagi wewnętrznej, nazywana „spazmem komunikacyjnym” i jak pisze Miczka za Tofflerem (por. A. Toffler, Ekospazm, Warszawa 1977,s. 72-73) „ – „Futurospazm”/…/, To przyspieszenie przemian w życiu codziennym, kulturze i komunikacji, które wywołuje niezwykle trudne do rozwiązania problemy z procesami adaptacyjnymi, ze świadomym przystosowaniem się ludzi do nowej rzeczywistości, daje początek tendencjom do trwałego rozpraszania informacji i systemów wartości, a poprzez samo-transcendencję wewnętrzną i zewnętrzną prowadzi do trwałych zmian w systemach społecznych”. Spazm komunikacyjny wedle J.Habermasa to niedokończenie projektu nowoczesności zaplanowanego przez modernizm, ale i jest również życiem w nieokreśloności, która narasta w świecie/ J.Habermas, Modernizm – niedopełniony projekt, „Odra”1987,nr 7/8 /. Szybka przemiana wywołuje nieokreśloność; społeczeństwo traci punkt oparcia, znajduje się w nowej sytuacji, gdzie często nawet teoretycy nie mają rozpoznania. Zmiany, wywołują w społeczeństwie cały zakres rozmaitych reakcji, od totalnej izolacji (blokada przyswajania nowych tendencji) np. u osób starszych, nie przyzwyczajonych do tak szybkiego tempa przemian, wrogiej postawy w stosunku, co do rozmaitych nowości, jak i ciągu wręcz narkotycznemu, prezentowanemu przez nowe generacje. Jeden z dyrektorów IBM, powiedział kiedyś McLuchanowi: „Kiedy moje dzieci rozpoczęły pierwszą klasę, przeżyły już kilkakrotnie swoich dziadków.” To oznacza tę ogromną przepaść międzypokoleniową, ale i zmianę punktów orientacyjnych w zakresie społecznych i jednostkowych odniesień (brak autorytetu dla starszego pokolenia i dotychczasowego pojmowania świata). Słowem, postmodernizm nie bierze się znikąd, wyrasta z pejzażu, jaki go otacza. W wyniku rewolucji technicznej, następuje zmiana dotychczasowych paradygmatów, teoretycy zauważają, iż to, co było pewnikiem w modernizmie, przestaje obowiązywać. Malarze powinni, to uwzględnić, ponieważ następuje nowy sposób widzenia także w sztuce i malarstwie.


Już za sprawą „Teorii Widzenia” W. Strzemińskiego, możemy dokonać autopsji przeanalizować, co mamy w głowie, i jak układają się nam w polu widzenia obrazy. Kolejno możemy postawić sobie niczym z gabinetu psychologa; skąd mamy spojrzenie „neosentymentalne”, „neośredniowieczne”, „neoromantyczne” lub, dlaczego windujemy do klasy błogosławionej malarstwo renesansowe? Czy te wszystkie twierdzenia i upodobania mówią nam coś o nas samych, czego jeszcze być może do końca nie zrozumieliśmy? Autor „Teorii widzenia”, znakomicie ujął w zakresie wizualnym, przenikanie rozmaitych ideologii do tendencji w sztuce i dalej wskazał, że ideologia w znaczeniu-tradycja przechadza się w nas samych jakby po uczęszczanej ulicy, tworząc z nas kopie, uznanych twórców. Dramatem tożsamości jest stan, kiedy współczesny człowiek, nadaje światu coś, co już dawno zostało porzucone i zdewaluowane do roli reprezentacji wieków uprzednich. Obrazy 19-wieczne pełne realizmu, miały moc oddziaływania w okresie im przynależnym, dziś gdyby nawet ręka geniusza, kreowała z siebie dzieła bardzo doń zbliżone lub takie same, to z całym szacunkiem dla wysiłku, jest, to sfera dokonań nie mających siły – mocy autentycznego przekazu. To jakby ludziom proponować katarynki zamiast telefonów komórkowych i myśleć, że wszyscy tych katarynek potrzebują. Ponieważ w stopniu deklasującym: fotografia, film, telewizja, nowe media wyparły malarstwo tradycyjne do roli dekoracyjno – antykwarycznej. Malowanie z orientacją na przeszłość bez transpozycji teraźniejszej pozostaje już tylko snobistyczną manierą, pewnego rodzaju „kowalstwem” formą chowania głowy w piasek przed obecnym lub nieumiejętnością przystosowania się do współczesnych impulsów.


Sposoby widzenia rozpoznane i nowe: iluzoryczne i rzeczywiste, mogą się z powodzeniem „przenikać w rozmaite ciągi warstw czy „kolaży”. Nawet przy standardowym badaniu IQ wchodzi w grę rozmiar komplikacji obrazów bardziej wielotorowych, mentalnych, zalegających w naszej pamięci i abstrakcyjnych, geometryczno-matematycznych. Psycholodzy badający naszą tożsamość, sprawdzają mobilność naszego mózgu, na poziomie szybkości analizy. Obrazy nie funkcjonują, bowiem w próżni, są zmagazynowane w określonym środowisku, w sąsiedztwie innych ośrodków ludzkiej percepcji, które, to dopiero w całości, dają nam świadomość zbliżoną do rzeczywistej, ale nigdy nie są obiektywne. Ludzie widza świat odmiennie można się o tym przekonać, gdy staniemy przed zadaniem wyłowienia z jednego obrazu twarzy młodej kobiety lub konturu staruszki (tu następuje podział procentowy), w innych testach musimy uzupełnić brakujące ciągi linearne lub geometryczne, w miejsca puste mózg prawdopodobnie wstawi kontury.


To nic wyjątkowego mechanizm ten zachodzi przy obserwacji chmur widzimy zamki, postacie itd. W odróżnieniu od byłych pokoleń mamy możliwość spojrzenia na ten świat z wysokości wielu tysięcy kilometrów, zwyczajnie pędząc przez niebo rejsowym samolotem. Gdyby -Leonardo żył obecnie z pewnością nie byłby malarzem renesansowym osadzonym wieki wstecz, gloryfikującym to, co niegdyś było; byłby to raczej twórca nowości, jakiej cała rzesza współczesnych autorów malujących tzw. poprawne standardy, w życiu nie wymyśli.


Malarstwo przezroczyste, jest jak skanowanie, zawartości walizek w czasie odprawy na lotnisku, przenika w głąb przestrzeni i zmienia niczym pulsar za pomocą wybrzuszeń – przeskoków wzrokowych widzialną perspektywę czy obraz. To nie przypadek, że ludzkość połączyła gwiazdy w ciągi geometryczne, tworząc tzw. mapę nieba. W kosmosie nie występują kreski i linie, a jednak kształty Wielkiego Psa, Wieloryba, Małej i Wielkiej Niedźwiedzicy czy Orła, zostały pociągnięte i nadal są odtwarzane jako motywy. Analogiczne zjawiska występują, gdy generujemy z bezwiednych plam, zarysów, figuratywność, której tak naprawdę nie ma lub jest tylko na poziomie mentalnego obrazu. Znakomitym ćwiczeniem jest łączenie naturalnej faktury skalnej w to, co wytwarza nam mózg. Przykładowo w rozmaitych okapach, rysach, załupach, płytach, całych konturach gór lub skał, dostrzegamy: śpiących rycerzy (Giewont-Tatry), zbiorowisko olbrzymów (Grupa skalna Pielgrzymy – Karkonosze), postacie zwierząt (Wielbłąd – Góry Stołowe, Kaczka – Broumowskie Steny), kwiaty i rośliny (Róża bazaltowa -Wilcza Góra Złotoryja), kontury części ludzkiego lub zwierzęcego ciała („The Nose” – El Capitan Yosemite lub „Nos Żubra” – Góry Sokole).
Spytajmy samych siebie, co stałoby się z realistą gdyby pokazać mu pod mikroskopem zwykły okruch skały czy minerału, na którym cząstki poszczególnych substancji tworzą bardziej wysublimowane przedstawienia niż wyjęte z pod ręki          W. Kandinskiego. W którym miejscu zaczyna się abstrakcja, w którym kończy realność, a  może nie ma jednej teorii i wszystko nakłada się i odwrotnie przenika wzajemnie?


Niemal każdy obraz malarski nawet ten najbardziej realistyczny w fazie powstawania (szkic, nakładanie plam barwnych), czerpie z przezroczystości. W przyrodzie występują przecież elementy, z dużą dozą powietrza dostarczające malarzom największego wyzwania: niebo, mgła, zjawiska atmosferyczne, czemu nie zastosować pełnej przeźroczystości, świadomie prowadząc rękę i umysł tak, żeby obraz oddał całą złożoność procesu widzenia. Życia, które zawsze odbywa się w odniesieniu, kontekście, wymiaru, czasu miejsca i epoki, oto moc reprezentatywną pokolenia, zdefiniować to, co nowe obecne i często niezdefiniowane.


Jan Wieczorek