Holenderski artysta, Johan van der Dong anektując modlitwę innych ludzi do swoich celów wchodzi w proces introjekcji, tj. podstępnie zagarnia prywatną domenę dla wzmocnienia własnego ego, by zyskać na rozgłosie
Holenderski artysta, Johan van der Dong zdecydował się na pewnego typu „eksperyment”, który śmiało można zaliczyć do prowokacji. Ma on zamiar uruchomić „Telefon do Boga”. Za pomocą modnego gadżetu ludzie z rozmaitych narodowości, kultur i języków będą mogli porozmawiać sobie „bezpośrednio” z Bogiem poprzez formę telefonii komórkowej. Artysta sądzi, że w dzisiejszych czasach taka komunikacja nie może nikogo dziwić. Obywatel Holandii pragnie docelowo wykorzystać intymne modlitwy wierzących lub naigrywających się z modlitwy jako bazę wyjściową pod dalsze działanie tj.: „Dźwiękowy kolaż”,w którym głosy ludzkie zostaną tak zmodyfikowane, aby nie były rozpoznawalne. Połączenie, ma działać oficjalnie od 7 marca. Co wyjdzie z tej komunikacji? Numer „niebiański” Made In Johan van der Dong: 31 644 244 901, ma obsługiwać nie tylko modlitwy po holendersku, ale także w „narzeczach” z całego świata, szykuje się więc niezły bełkot, bez tłumaczy i translatora komputerowego. Artysta wyjaśnia, że poprzez happening, sięga do uniwersalnej komunikacji, wskazuje ludziom nowe rozwiązanie, daje im kolejna opcje, z której będą mogli korzystać. „Ludzie od wieków modlili się do Boga, prosili go o różne rzeczy. Teraz zmieniły się czasy nic, więc nie stoi na przeszkodzie, by robili, to przez telefon komórkowy. Przecież Bóg jest wszędzie – tłumaczy artysta”
Działanie Johana van der Donga, można analizować rozmaicie, jednak poza warstwą happeningu przebija się chęć sprowadzenia modlitwy do strefy pop-kultury, zabawki i gadżety elektroniczne takie jak „elektroniczna spowiedź”, „elektroniczny różaniec” istnieją już od wielu lat, wiec nie jest to novum. Komórka, to synonim dzisiejszej komunikacji, możemy dzwonić wszędzie, artysta pomyślał, że i do samego Boga. Kolejnym happeningiem Holendra może być GPS lokalizujący Stwórcę, albo Centrum Dowodzenia Duchowego, sponsorowane przez koncern Coca Cola. W hipermarketach od lat „wrzuca się Boga” do jednej torby z paczką chipsów czy proszku do prania. Przy okazji różnych świąt wykorzystuje się zagadnienia duchowości do zarabiania pieniędzy na ludziach. Organizuje się wówczas promocje świąteczne, masową sprzedaż jaj wielkanocnych, „wigilijnego sianka”, skarpet na prezenty, można na stoiskach promocyjnych dostać talon na zakup sprzętu RTV-Komputer od „Santa Claus” czerwonego pajaca, w którym kocha się miliony dzieci na świecie.
Pop kultura łatwo zawłaszcza sfery dotąd dla niej nieprzystępne i próbuje kreować odbiorcę w zupełnie nowym kierunku. Powinniśmy zadać sobie pytanie, po co to wszystko? Po co organizować niby święta, które są bliższe idei McDonalda niż idei Chrześcijańskiej. W Polsce... panuje kalendarz już nie tylko liturgiczny, ale i marketingowy, w którym, to wyławia się gorące okresy sprzedaży rozmaitych „dóbr” i na tej bazie kształtuje się zapotrzebowania nowego społeczeństwa. Już nikogo nie dziwi, że obchodzimy 14 lutego Walentynki, a 1 Listopada w szkołach podstawowych naszym dzieciom serwuje się Halloween, nikogo nie oburza, że zaraz po podzieleniu się opłatkiem emituje się w stacjach telewizyjnych sieczkę mortyczną, w której to główni bohaterowie uganiają się za sobą jak zwierzyna w czasie polowania i miażdżą swoim przeciwnikom głowy. Robak pop kultury drąży korę mózgową stało się to codzienną celebrą.
„Telefon do Boga” lub „SMS”, bo opcja wysyłania wiadomości tekstowych też istnieje, domyka się w działaniach typowo komercyjnych, ktoś na tym zarobi i zyska, bo z modlitwą przecież umówmy się nic nie ma, to wspólnego. Modlitwa ma swoje prawa, tak jak i rozmowa bardzo często nie jest poprawna, a co za tym idzie nie realizowana, ku rozczarowaniu rozlicznych nadawców. Ateiści lub osoby rozgoryczone sądzą, że jest to jeden z dowodów, wskazujących na to, że Bóg nie istnieje. Niejaki R.Dawkins autor „Boga Urojonego” przeprowadził również eksperyment w tej materii, mający pokazać, że modlitwa jest urojeniem. Jego podejście do modlitwy dyskwalifikuje jego wysiłki. „Dawkins bada nadprzyrodzoną materie, którą sam przed badaniem uśmiercił, poddając ją sztucznym wymogom, maszynki do spełniania ludzkich próśb. Dla części czytelników (Boga Urojonego) jest to oczywiście śmieszne z powodu prób uszeregowania Boga do swojego konceptu. Mussolini, również próbował w ten sposób podważać boski autorytet, mawiał podczas masówek - Jeśli istnieje Bóg, daje mu kilka minut na spiorunowanie mnie! Po pauzie i braku gromu z nieba, oznajmiał, że Boga nie ma i prowadził dalej swój faszystowski wywód podbudowany intelektem „miłością, tolerancją”; później ze względów politycznych „zmienił” poglądy doprowadzając do podpisania konkordatu z Watykanem”. Zastanawiam się, po co badać coś „szkiełkiem i okiem”, kiedy ma się mocną wiarę w inne bóstwo „samolubne geny”, które czynią z człowieka „Maszynę Memową”. Wnioski są straszne, pisał o tym nasz zmarły wybitny myśliciel z zakresu cyber kultury Stanisław Lem. Ludzie zaczęli pojmować świat na nowo, ponieważ tłem ich horyzontu stały się maszyny, komputery, kilkunasto godzinny rozkład pracy, brakuje tylko, żeby podczas transfuzji zamiast krwi do żył wlewano nam olej napędowy jak do samochodów, które kochamy niczym potomstwo. Wiele lat temu podczas międzynarodowej wystawy „WRO 2000”,poświęconej przemianom sztuki, kultury i codziennego życia w dobie technologii cyfrowej można było oglądać cyber instalację Piotra Wyrzykowskiego pt.: ”Cyborg’s Sex Manual”, nawigacja tego programu wyglądała w ten sposób, że można było obserwować jak kopulują cyborgi: „będziesz obserwował parę bohaterów stworzonych na potrzeby tego projektu i do twojej dyspozycji. Możesz ich obserwować z różnych punktów widzenia i w różnych momentach czasu; naśladuj ich. Z prawie każdej sceny możesz się przenieść wyżej lub niżej, w lewo lub w prawo..., zmianę punktu widzenia osiąga się przesuwając kursor w wybranym kierunku.”(Katalog WRO 2000).
Telefon do Boga, książką Dawkinsa, legalistyczne praktyki religijne, drapieżny pop kulturowy marketing, generują w człowieku, nową moralność, w której strefa intymności schodzi na plan dalszy. Już nie łechce nas seks, który ma dwóch intymnych bohaterów, musimy za pośrednictwem rozmaitych medialnych zabawek nadać zwykłym czynnością cielesnym lub romansom wymiaru: regionalnego, krajowego, a nawet europejskiego, przykładem może być przeczesująca się i zaglądająca do kamery TVN niczym do lustereczka z bajki Izabel z Kazimierzem Marcinkiewiczem. Już nie mamy wiary w Boga wolimy uważać, że ci, co w Boga wierzą, są nieukami lub fanatykami, a jedyną światłością świata jest ateizm, który sprawia, że stajemy się lepsi, bo bóstwem naszym staje się stale ewoluująca nauka. Oglądamy filmy symulacyjne nie tylko o seksie robotów, ale i o tym jak formował się świat, z jaką prędkością biegały dinozaury, jak się uśmiechały, jak dokonywały skrętu w prawo lub w lewo, „wiemy” jaki jest skład jądra księżyca (Japończycy poddali to ostatnio wątpliwość), posyłamy tam przecież nasze sondy badawcze, dlaczego wiec nie można zrobić telefonu do Boga?
Otóż sęk tkwi w tym, że można, tylko nie ma, to najmniejszego sensu, w łączności z Bogiem nie potrzebujemy pośredników, operatorów stacji komórkowych, kamer, audiencji, pielgrzymek do miejsc kultu, gdzie jak sądzą niektórzy modlitwa ma szczególne magiczne znaczenie. Nie potrzebujemy całego lamusu gadżetów, „śmieci”, za które musimy słono płacić życiową energią. Wystarczy, że przestaniemy być ignorantami i zaczniemy o sprawach duchowych myśleć poważnie. Godfrey Reggio w filmie pt.: „Noqoyqatsi” znakomicie ukazuje, do czego prowadzi nadmierne pokładanie nadziei w cyber kulturze naładowanej agresją. Maszyny stały się dla nas bóstwami. W naszych głowach zalegają miliony cyfr, ciągów liczbowych i wcale nie stajemy się z tego powodu mądrzejsi.
Holenderski artysta, Johan van der Dong anektując modlitwę innych ludzi do swoich celów wchodzi w proces introjekcji, tj. podstępnie zagarnia prywatną domenę dla wzmocnienia własnego ego, by zyskać na rozgłosie. Introjekcja Polega m.in. na symbolicznym wchłanianiu różnych obiektów zewnętrznych. Obiektami tymi mogą być zarówno ludzie jak i ich cechy.
Jan Wieczorek