,,Kochajcie wiosenne pąki - rozmowa z reżyserem Johnem Greenem

Hubert Czarnocki
Hubert Czarnocki
Kategoria sztuka · 30 czerwca 2008

  

 

    „Kochajcie wiosenne pąki" - rozmowa z reżyserem Johnem Greenem

 

- Czy to prawda, że jesteś Anglikiem?

- Tak, ale jestem też Niemcem, Egipcjaninem, Francuzem, Kolumbijczykiem, Czechem, Kanadyjczykiem oraz rencistą.

- Dlaczego ściąłeś włosy ? Czy w ten sposób protestujesz przeciw czemuś?

- Nie, ale miałem za dużo na głowie.

- No właśnie, te wszystkie ostatnie skandale wokół Twojej osoby... Rozwód z Dianą Whirpool...

- Po prostu była złą pralką, złą muzą, zła kochanką  i tak dalej. Wyobraź sobie, że ona mnie nie inspirowała.

- Czy to dlatego wyrzuciłeś ją przez okno?

-  Między innymi. Ale też dlatego,  że nie lubiła Dostojewskiego i śmiała się z Czechowa.

- Co teraz będziesz robił?

- Pójdę do zoo.

- Pytałem o Twoje plany zawodowe...

- Ukończę doktorat z literatury. To bardzo trudna rozprawa napisana niejasnym językiem, jakiego zwykł był używać Heidegger, kiedy rozmawiał ze swoim fotelem: „Fenomenologiczna interpretacja XIX wiecznej angielskiej poezji ruin w świetle pracy silników dwusuwowych".

- A potem?

- Oh, nakręcę mnóstwo kreskówek o przygodach chrząszcza Henryka. No wiesz, będą to rzeczy z górnej półki, wyłącznie dla inteligentów. Będzie pełno aluzji do Sartre'a , Platona i wczesnych filmów Kurosavy. Jedna ze scen będzie zawierała 10 minutowe ujęcie, podczas którego Henryk będzie patrzył w zamyśleniu przez okno.

- Czyli znowu Złota Palma?

Nie wiadomo. Słyszałem, że miś Kolargol powrócił i rozpytywał o mnie w zapadłych mieścinach w północnej części Ameryki.

- Nie boisz się?

- Oczywiście. Deszcz w czerwcu jest taki piękny.

- A jak powodzi się klubowi piłkarskiemu, który ostatnio zakupiłeś?

- Świetnie, chłopcy robią postępy. Ostatnio jeden z nich zaczął odróżniać bramkę przeciwnika od własnej.

- To wspaniale, będą z nich ludzie !

- Na pewno, szczególnie, że każdy z nich jest szympansem.

- Co myślisz o tragedii w Lipomo?

- Przejąłem się, zmarnowało się tyle sałatki. Myślałem, że uda mi się to wszystko zjeść. Byłem po tym wszystkim tak wściekły, że przez dwa dni udawałem własnego psa. Pogryzłem listonosza, ogrodnika i własną teściową.

- Czy to prawda, że masz zamiar polecieć na Marsa?

- Tak, poczyniłem już pewne kroki. Zapisałem się do klubu modelarskiego i kupiłem pudełko kleju.

- Czyli można chyba powiedzieć, że jesteś już prawie Marsjaninem?

- Wiesz, ja zawsze się nim czułem. Prawdopodobnie w poprzednim życiu byłem Marsjaninem. Niekiedy dostaję od nich maile lub sms-y. Z reguły są to prośby o pożyczkę lub pozdrowienia z wakacji. Raz któryś z nich próbował podarować mi zdechłą mysz.

- Co myślisz o feminizmie?

- Myślę, że  to miły człowiek, ale czasem mnie wkurza. Nie rozumiem, dlaczego w każdy wtorek przychodzi do mnie z pytaniem, czy nie widziałem gdzieś jego szczoteczki do zębów. Przedwczoraj wcisnął mi do ręki dwie landrynki. 

- Co chciałbyś powiedzieć naszym czytelnikom?

- Kochajcie wiosenne pąki, żyjcie długo, jajecznicę smażcie tylko na maśle, nie czytajcie beatników, zapiszcie się do „Greepeace", noście torebki od Gucciego, a na wakacje jeździjcie wyłącznie na Florydę.

- Dziękuję za rozmowę.

- Nie ma za co.