„Kochajcie wiosenne pąki" - rozmowa z reżyserem Johnem Greenem
- Czy to prawda, że jesteś Anglikiem?
- Tak, ale jestem też Niemcem, Egipcjaninem, Francuzem, Kolumbijczykiem, Czechem, Kanadyjczykiem oraz rencistą.
- Dlaczego ściąłeś włosy ? Czy w ten sposób protestujesz przeciw czemuś?
- Nie, ale miałem za dużo na głowie.
- No właśnie, te wszystkie ostatnie skandale wokół Twojej osoby... Rozwód z Dianą Whirpool...
- Po prostu była złą pralką, złą muzą, zła kochanką i tak dalej. Wyobraź sobie, że ona mnie nie inspirowała.
- Czy to dlatego wyrzuciłeś ją przez okno?
- Między innymi. Ale też dlatego, że nie lubiła Dostojewskiego i śmiała się z Czechowa.
- Co teraz będziesz robił?
- Pójdę do zoo.
- Pytałem o Twoje plany zawodowe...
- Ukończę doktorat z literatury. To bardzo trudna rozprawa napisana niejasnym językiem, jakiego zwykł był używać Heidegger, kiedy rozmawiał ze swoim fotelem: „Fenomenologiczna interpretacja XIX wiecznej angielskiej poezji ruin w świetle pracy silników dwusuwowych".
- A potem?
- Oh, nakręcę mnóstwo kreskówek o przygodach chrząszcza Henryka. No wiesz, będą to rzeczy z górnej półki, wyłącznie dla inteligentów. Będzie pełno aluzji do Sartre'a , Platona i wczesnych filmów Kurosavy. Jedna ze scen będzie zawierała 10 minutowe ujęcie, podczas którego Henryk będzie patrzył w zamyśleniu przez okno.
- Czyli znowu Złota Palma?
Nie wiadomo. Słyszałem, że miś Kolargol powrócił i rozpytywał o mnie w zapadłych mieścinach w północnej części Ameryki.
- Nie boisz się?
- Oczywiście. Deszcz w czerwcu jest taki piękny.
- A jak powodzi się klubowi piłkarskiemu, który ostatnio zakupiłeś?
- Świetnie, chłopcy robią postępy. Ostatnio jeden z nich zaczął odróżniać bramkę przeciwnika od własnej.
- To wspaniale, będą z nich ludzie !
- Na pewno, szczególnie, że każdy z nich jest szympansem.
- Co myślisz o tragedii w Lipomo?
- Przejąłem się, zmarnowało się tyle sałatki. Myślałem, że uda mi się to wszystko zjeść. Byłem po tym wszystkim tak wściekły, że przez dwa dni udawałem własnego psa. Pogryzłem listonosza, ogrodnika i własną teściową.
- Czy to prawda, że masz zamiar polecieć na Marsa?
- Tak, poczyniłem już pewne kroki. Zapisałem się do klubu modelarskiego i kupiłem pudełko kleju.
- Czyli można chyba powiedzieć, że jesteś już prawie Marsjaninem?
- Wiesz, ja zawsze się nim czułem. Prawdopodobnie w poprzednim życiu byłem Marsjaninem. Niekiedy dostaję od nich maile lub sms-y. Z reguły są to prośby o pożyczkę lub pozdrowienia z wakacji. Raz któryś z nich próbował podarować mi zdechłą mysz.
- Co myślisz o feminizmie?
- Myślę, że to miły człowiek, ale czasem mnie wkurza. Nie rozumiem, dlaczego w każdy wtorek przychodzi do mnie z pytaniem, czy nie widziałem gdzieś jego szczoteczki do zębów. Przedwczoraj wcisnął mi do ręki dwie landrynki.
- Co chciałbyś powiedzieć naszym czytelnikom?
- Kochajcie wiosenne pąki, żyjcie długo, jajecznicę smażcie tylko na maśle, nie czytajcie beatników, zapiszcie się do „Greepeace", noście torebki od Gucciego, a na wakacje jeździjcie wyłącznie na Florydę.
- Dziękuję za rozmowę.
- Nie ma za co.