Co zakodował Leonardo DaVinci

anonim
Anonimowy użytkownik
Kategoria sztuka · 29 maja 2006

Z pewną obawą zasiadłem w kinie na "Kodzie" z prostego powodu. Na większości ekranizacji książek które lubiałem trafiał mnie szlag. Tym razem jednak muszę oddać honor reżyserowi. Film był prawie identyczny z książką. Nie będę się rozpisywał nad atmosferą w kinie i zapachem popcornu. Od razu przejdę do celu. Film jest dobry, chociaż kilka spraw kosmetycznych daje sporo do życzenia. Po pierwsze jeśli ktoś czytał książkę, to zaskoczy go sposób w jaki imć Robert Langdon profesor od Symboliki z Harvardu rozszyfrowuje pierwszą zagadkę. Po drugie są sceny w filmie, których raczej nie pokazał bym dziecku. Nie mówię tu akurat o pierwszej, która ma miejsce w Luvrze, ale choćby o scenie z Sylasem. To naprawdę nie jest fajny widok ja się je popcorn i popija colą. Ostatnia różnca jaką zauważyłem miała miejsce na końcu. W chwili poznana przez agentkę Nuvou swej rodziny... Ale zapraszam do lektury, a potem do kin, w tej właśnie kolejności.

A co treśćią kodu? Przyznam, że jest to doskonale dopracowana w szczegółach akcja. Dla Dana Browna, który napisał ową książkę muszę posłać ogromne brawa. Nie tak łatwo było wpasować wszystkie te szczegóły w książkę. Ot chociażby "Ostatnią wieczerzę" Jak ktoś powiedział, Oczy widzą to, co chcą widzieć. A moje ciągną spowrotem do książki. Pozdrawiam i życzę miłej lektury, tym co jescze nie czytali (Miłej, bo wciągająca będzie raczej napewno), A tym co jeszcze ne widzieli filmu. Polecam.

Aha, jeszcze jedno. Wielkie rzesze Chrześcijan buntują się na temat treści filmu i książki. Więć oficjalnie stwierdzam, że ja - autor tego artykułu jestem praktykującym chrześcijaninem i od n Lat członkiem ruchu światło- życie.

Książka ta to fikcja literacka, a nie atak na podstawy kościoła.