Ilu ludzi w Polsce rozumie co czyta ? Według najnowszych badań, spora część z nas ma z tym kłopoty. Ilu ludzi rozumie dlaczego to co czytają, w ogóle trafia na strony gazety ? Ilu wie że „papier jest cierpliwy”, a na filmie widać to, co operator chce pokazać ? Nawet i bez naukowych opracowań, wiadomo że nie tak wielu.
Ludzie codziennie rano, jadąc do pracy, głośnym szeptem rozprawiają o wszystkim co się w kraju dzieje. Wsłuchując się w rozmowy, można bez większej trudności zrekonstruować, zarys głównych tematów wieczornego wydania informacji - od telewizji publicznej, przez wszystkie stacje komercyjne. Polacy telewizję oglądają sumiennie. Gorzej u nich, z czytaniem ale za to szczegółowo potrafią zapamiętać wszystkie ważne informacje, wszystkie komentarze – najbardziej te obraźliwe. Polacy lubią sensacje i plotki. Lubią kiedy ktoś znany popełni gafę, polityk okaże się zwykłym bandytą, mafiozo, agentem niemieckiego wywiadu. Kiedy znana piosenkarka zbliży się do prezydenta, na odległość, niewłaściwą w kontaktach z żonatym mężczyzną, atmosfera w kraju wrze. „Najlepiej” jest jednak wtedy, kiedy, jak w kawałach o Polakach, ktoś osiągnie sukces, a później z hukiem poleci w dół. W Polsce jest biednie, porażka ludzi cieszy i choć czasem brakuje chleba, igrzyska dostarcza się nam bez przerwy. Od Małysza aż do Rywingate – cała Polska się śmieje !Polacy niewiele czytają, wolą obraz od słowa, nie mają czasu zawracać sobie głowy akademickim komplikacjami. W wielu domach telewizor należy do rzeczy niezbędnych. Często włącza się go z samego rana, a wyłącza późnym wieczorem . Jedni oglądają tylko wybrane programy, inni włączają telewizor dla rozrywki, inni jeszcze, z przyzwyczajenia. Według badań, oglądanie telewizji jest najpopularniejszym sposobem spędzania wolnego czasu. Dla wielu osób, kineskop to ucieczka przed codziennością, jedyne miejsce w którym można zobaczyć bardziej kolorowy świat. Jedyne miejsce w którym można znienawidzonym politykom, powiedzieć w twarz co się o nich myśli - nawet jeśli oni tego nie słyszą.
Proces transformacji ustrojowej, który dla wielu Polaków, nie do poznania zmienił ich kraj i życie, wpłynął także i na media. W nowej kapitalistycznej rzeczywistości, ograniczona została hegemonia telewizji państwowej. Częścią nowego ładu medialnego stały się, pluralizm i zasady konkurencji wolnorynkowej. Dla wielu Polaków oznaczało to radość z faktu, iż do historii odeszło widmo mediów, jako rządowego organu, służącego szerzeniu socjalistycznej propagandy . Dla wielu jednak, współczesne media okazały się zbyt agresywne i liberalne. Zmiany w mediach, jak i wszystkie inne, które kształtowały nowy demokratyczny porządek, były tak głębokie, że niektórzy, nie mogli ich w pełni zrozumieć. Często nadal nie mogą .Niezależnie od poglądu na to jakie są dzisiejsze media, można stwierdzić że podejście do nich i stosunek do ludzi je tworzących, nie są wśród Polaków silnie ugruntowane. Większość z nas mediom ufa, uważa że są one obiektywne a większość dziennikarzy bezstronna. Według sondaży, zawód dziennikarza nie cieszy się specjalną sympatią, ale za to dziennikarz uważany jest za osobę znaczącą, okazuje mu się pewien szacunek. Polacy, dopóki czegoś nie przeskrobią, aż garną się do tego aby znaleźć się w kadrze. Dziennikarzy prowadzących nagranie na ulicy, zazwyczaj otacza grupka ludzi, którzy chcieliby coś od siebie opowiedzieć. Im mniejsze miasto, tym większe zainteresowanie. Wielu uważa pojawienie się w wiadomościach, za swego rodzaju nobilitację, za drugorzędną sprawę uważając, powód tego medialnego debiutu. Odruch, polegający na chęci zdobycia „popularności” ( w tym przypadku raczej wątpliwej...), jest jak najbardziej zrozumiały i ludzki, ale przekonanie o wartości każdych 30 sekund na wizji, wydaje się przesadne. Telewizja, gazeta czy radio, jako media o dużym zasięgu, dają oczywiście możliwość wypromowania się, ale po pierwsze: sam fakt pojawienia się na ich łamach jeszcze niczego nie załatwia, po drugie: miłość mediów choć namiętna, jest kapryśna i zazwyczaj krótka.
Z tych dwóch rzeczy, braku zrozumienia mechanizmów rządzących mediami (choćby tej podstawowej że wydawca zawsze ma swoje interesy ...) oraz z zabobonnego podejścia do nich, wynika to że Polacy traktują je jako bliżej nieokreślony twór. Twór który, choć odległy, jest stały, znaczący i samowystarczalny. Wielu ludzi nie nazywa mediów mediami, od gazet stroni a poprzez słowo media, rozumie tyle co „telewizor” . Stąd wynika ogromna popularność kolorowych pisemek tematycznych, kobiecych, gazet brukowych, czy nastawionych na „czystą” komercję audycji – takich jak niektóre talk show, reality show itp. Dlatego maleje popyt na materiały w typie tych, zamieszczanych w świątecznych wydaniach, gazet „poważnych”. Powinno być kolorowo, krótko i o czymś, co podnosi poziom adrenaliny. Oczywiście nadal istnieje grupa ludzi dla których gazeta, czy telewizja, pozostają źródłem rzetelnej informacji, ale rośnie też rzesza tych, którzy korzystają z mediów po to, aby się dowiedzieć „co powinni myśleć”, o tym czy innym wydarzeniu. To podejście jest o tyle niebezpieczne, że wystarczy samo medialne istnienie, aby jakiś fakt stał się, niezależnie od obiektywnej wagi, znaczący. Powstają więc pytania, czy media mają tylko „uczyć i bawić” i do kogo mają one być kierowane ? Czy do wciąż rosnącej grupy „konsumentów”, czy do wąskiej grupy „świadomych” odbiorców ? Jeśli w naszych głowach zabraknie miejsce na refleksje, a Polacy staną się jedynie biernymi klientami nadawców, podstawowa w demokracji, rola mediów, jako przestrzeni debaty publicznej, stanie się nie mniej fasadowa, niż ich obiektywność w PRL.
Zjawisko jest o tyle niepokojące, że nie dotyczy tylko ludzi starszych, czy tych wychowanych w poprzednim systemie. Młodzi, wychowani już w świecie internetu, informacji na zawołanie i trzyminutówek z MTV, również w dużym stopniu, nie potrafią z mediów korzystać. A co ciekawsze niewiele młodych osób w ogóle zawraca sobie głowę polityką, gazety traktując jako element rzeczywistości tego samego typu co przydrożne kamienie („oh! gazeta na stole leży ... to niech sobie poleży”). W telewizji czy radiu młodzi preferują audycje w których „coś się dzieje”. Najlepiej takie w których goście pogryzą się w studiu, a redaktor ich wyrzuci za drzwi , za co zostanie solidarnie pozwany. Młodzież choć dobrze obeznana z technicznymi nowinkami, niespecjalnie pali się do korzystania z dobrodziejstw społeczeństwa informacyjnego. Niech świadczy o tym chociażby to, że w stosunkowo „młodym” środowisku internautów, do najpopularniejszych słów wpisywanych do wyszukiwarki należą „sex”, „laski”, i z tuzin innych słów, nie nadających się do zacytowania.
Czy Polsce grozi wejście do Unii Europejskiej z 38mln obywateli zagubionych w cyfrowym świecie ? Czy rosną nam pokolenia wirtualnych oszołomów ? Oczywiście że nie. Jeszcze nie. Poziom Polskiej prasy, mimo wiecznie spadającego czytelnictwa, wciąż ( i udanie) równa do standardów Europejskich, a odbiorcy, szczególnie ci z większych miast , otoczeni zewsząd szumem medialnym, nabierają dystansu do mediów. Akceptacja pluralizmu, dojrzałe i świadome podejście do massmediów – czyli po prostu swobodne korzystanie z możliwości zdobycia informacji, są szansą na to żeby i w Polsce przestrzeń medialna nabrała głębszego „sensu”. Niezbędnego przecież w dojrzałej demokracji. Na razie do takowej, Polsce daleko. Nadawcy najczęściej dostosowują się do potrzeb szerokich grup odbiorców, tym samym obniżając poziom tego zapotrzebowania. Media same często rezygnują z tego, co także powinno być ich udziałem, czyli z kształtowania swoich odbiorców. Czasy są ciężkie i niewłaściwe do podjęcia głębszej refleksji na ten temat. Nie powinno się jednak o nim zapominać. Podstawą demokratycznego społeczeństwa jest zawsze „świadomość” – jednostkowa, społeczna. „Wolna” jednostka, a podobno takie są jednostki w demokracji, musi przede wszystkim umieć odnaleźć się i poruszać, po współczesnym dynamicznym świecie. My w Polsce, codziennie możemy usłyszeć jako ktoś w przypływie emocji, pokrzykuje - „Nie wierzysz pan ? Przecież mówili w telewizji ! ”. W dzisiejszym świecie, coraz mnie jest miejsca na mity i przesądy. Media w globalnej wiosce, której częścią, czy nam się to podoba czy nie, jesteśmy – już dawno przestały być szamanem a stały się po prostu częścią systemu. Niezbędną ale normalną. Silną ale dobrze znaną. W Polsce także, powinno stać się podobnie