Skacz, Ewa, skacz!

Jacek Łaszcz
Jacek Łaszcz
Kategoria polityka · 17 kwietnia 2008

Jak dotąd, nikt nie pobił rekordu Gabriela Janowskiego, który 16 stycznia 2000 roku chciał odwołać z posady ministra skarbu, przez wyskakanie. – Raz, dwa, trzy, cztery, – wykrzykiwał głośno, licząc do dziesięciu. Skakał dzielnie, mimo grypy, wspierając się na ramionach dwóch krzepkich posłów.

A potem powtarzał numer. Nie miał sprzętu. Nie zdążył się przygotować, nie pożyczył nawet skakanki od pierwszej lepszej dziewczynki, bawiącej się na chodniku. Widział, jakie to ważne, by polski cukier był polski, ale nie prywatny. Z innymi rzeczami też tak chciał, żeby prywaty nie było. I korupcji, która się z tego bierze. Co, nie wierzycie mi, nie pamiętacie? Proszę bardzo, włączcie sobie na youtubie. Piękny widok; silne, męskie okrzyki. Komentowano na gorąco, że ktoś nikczemny podłożył mu prochy, że to podpucha. Nie inaczej, nie może być, aby solidarucha po internie tak się zachowywała! Niestety, podkładano mu jeszcze wiele razy i doszły do głosu wątpliwości.

 

A Ewa Sowińska? Czyż nie jest lepsza od Gabriela? Kiedyś była komuchą, przyszły inne czasy, szlachetnie i godnie poprawiała się z tego u samego Ojca Rydzyka. Może nawet za mocno, za sztywno się poprawiła. Jak już ją wybrano na rzeczniczkę praw dziecka, kompletnie straciła z tym dzieckiem kontakt, odbiło w drugą stronę. Zaczęły się problemy, jakieś misie-tubisie, odwoływania. Oczywiście, były i ratowania. Że kobita nie jest taka sztywna, jak się wydaje, proszę tylko spojrzeć, jak się jej wizerunek zmienia! Spin doktory z każdym cuda mogą zdziałać, jeszcze potrafi nawiązać prawdziwy, szczery i emocjonalny kontakt z dziatwą, dajcie jej tylko trochę czasu!

 

Obawiam się, że są pewne granice możliwości rozwojowych i sanacji, nawet w przypadku Prezydenta. Muszę wziąć stronę Palikota, on miał rację, dopominając się o systematyczne ujawnianie stanu zdrowia wybrańców narodu. Żeby raz na zawsze skończyć z tą słabością goleni, czy pomrocznością jasną, jak to kiedyś bywało. Czy prezydenci mogą chorować i jak mają nami rządzić, skoro służba zdrowia jest w stanie rozkładu i trzeba by odłączyć rurki od tysiąca emerytów (co ja mówię, dziadów!), żeby jednego Prezydenta ratować... A czy mogą pić? Niech piją, jeśli im nie szkodzi. Tu już nie chodzi o słabość goleni, lecz o głowę. Majchrzak zadenuncjował ostatnio wybitnego aktora, Lindę, że głupich trzech zdań macho wyuczyć się nie potrafi i musi zawieszać karteczkę. Przebijam, ja z kolei szanuję Nałkowską i nie znoszę, jak Prezydent szatkuje utrwalone w pamięci narodu cytaty: „Ludzie ludziom zgotowali taki los". Ten los, Panie Prezydencie! Ten los! Tu nie pomogą spin doktory. Oni są może i dobrzy na wizerunek, ale tu chodzi o sprawność głowy! Bywa i tak, że trzeba zasięgnąć porady terapeuty, lekarza od uzależnień albo i psychiatry. Bardzo proszę, niech się Palikot tym zajmie, zdaje się, że już zaczął.

 

Kłpotów Pani Ewy żaden spin doktor nie rozwiąże. Nie tędy droga. I nie ważne przy tym, ile zapłaci i z jakich kieszeni na to idzie (chyba dzieciom nie odbiera!). Jeśli tak jej zależy na utrzymaniu stanowiska, ośmielam się dać pewną radę gratis. Bo chyba nie jest aż tak źle, jak twierdzą jej wrogowie, że IQ pani rzecznik lokuje się w dolnych granicach ociężałości umysłowej i stąd ta sztywność się bierze.

 

Chyba wiem, o czym marzy nasza dziatwa szkolna. Oni wszyscy są entuzjastami kiepskich filmów instruktażowych, kręconych w pośpiechu z komórki. Z tego potem są tylko same kłopoty. Może i dałoby się ich uniknąć, gdyby mogli sobie obejrzeć 15 minutowy czarno-biały filmik, na którym Marilyn Monroe uprawia seks oralny z niezidentyfikowanym mężczyzną. Ten dokument szkoleniowy wyceniono na półtora melona dolców i z drobnymi zastrzeżeniami (żeby nie rozpowszechniać tego dla zysku w Internecie) nabył go pewien dżentelmen. Nie ulega wątpliwości, że to powinno chodzić w polskich szkołach, na obowiązkowych lekcjach wychowania seksualnego. Ale jest za drogie. Przecież nie można czekać, aż jakiś haker wpuści tanią kopię...

 

Otóż ja wierzę w Dodę. W końcu to żaden wstyd powtórzyć w imię wyższych racji to, co Marilyn pokazała na filmie dla pieniędzy. Tylko ona jedna może się na to zdobyć, z jej wysoką inteligencją, naturalnością i kapryśną swobodą zachowania. Jeśli pani rzecznik już dojrzała, by walcząc o własną skórę, pokłonić się elegancko przed Dodą i przekonać ją, że tak trzeba - darowałbym jej wszystkie kardynalne błędy, jakie zdążyła popełnić. Wtedy i tylko wtedy.

 

Oto moja skakanka. Skacz, Ewa, skacz!

 

Jacek Łaszcz