Wizja sprawiedliwej globalizacji jest kolejną już publikacją byłego wiceprezesa Banku Światowego i byłego doradcy Billa Clintona, Josepha Stiglitza, w której bada on finansowy wymiar procesu globalizacji. Jego najnowsza praca jest zbiorem wątpliwości w stosunku do wielu fundamentalnych założeń doktryny wolnego rynku, której analizą autor zajmuje się od około czterdziestu lat.
Stiglitz zaczyna od miażdżącej krytyki teorii łączącej wzrost dobrobytu
z mechanizmami wolnego rynku. Obnaża mechanizmy działania
neoliberalizmu i skutki reform aplikowanych krajom rozwijającym się
przez takie instytucje jak Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz
Walutowy czy Światowa Organizacja Handlu.
Analizuje niedemokratyczny i elitarny charakter MFW - instytucji
powołanej do nadzorowania globalnego systemu finansowego, w której
kraje o najbogatszych gospodarkach mają najwięcej głosów i w której de
facto głosują dolary. Krytykuje również procedurę powoływania prezesa
Banku Światowego - wybieranego przez rząd USA (bez obowiązku
konsultacji z Kongresem), w której decydujące znaczenie mają wymogi
polityki amerykańskiej, a nie kompetencje kandydata. Ujawnia kulisy
mianowania na to stanowisko Paula Wolfowitza i Roberta McNamary,
którego tłem były amerykańskie problemy obronności.
W Wizji sprawiedliwej globalizacji Stiglitz skupia się
m.in. na takich tematach jak: skutki Konsensusu Waszyngtońskiego,
wymiar i konsekwencje międzynarodowych układów handlowych, problem
żywności modyfikowanej genetycznie, prywatyzacja, globalne problemy
środowiskowe, nadużycia i mechanizmy działania międzynarodowych
korporacji.
W 2003 roku MFW przyznał (jak się wydaje, w Polsce o tym nie słyszano),
że w wielu krajach rozwijających się liberalizacja rynków kapitałowych
zamiast do wzrostu doprowadziła do dalszej destabilizacji ich
gospodarek. Liberalizacja handlu i rynków kapitałowych to główne
składniki Konsensusu Waszyngtońskiego - porozumienia zawartego między
MFW, Bankiem Światowym i Ministerstwem Skarbu Stanów Zjednoczonych, w
którym nacisk położono na zmniejszenie roli państwa, zmianę regulacji
handlowych oraz szybką liberalizację i prywatyzację. Zdaniem Stiglitza
najdobitniejszym argumentem przeciwko Konsensusowi Waszyngtońskiemu są
porażki Ameryki Łacińskiej, która przyjęła go bez żadnych zastrzeżeń,
oraz sukcesy Azji Wschodniej, która odrzuciła wytyczne MFW. We
wcześniejszych dekadach Ameryka Łacińska odnosiła duże sukcesy
gospodarcze dzięki interwencjonistycznej roli państwa. W latach 1950-80
dochód na głowę mieszkańca Ameryki Południowej wzrastał w tempie 2,8
procenta rocznie, w Brazylii gdzie miał miejsce największy
interwencjonizm państwowy, tempo wzrostu wynosiło 5,7 procent rocznie.
Po zaakceptowaniu przez Argentynę wskazówek MFW i Banku Światowego
nastąpił boom konsumpcyjny - PKB wzrastał, a majątek narodowy się
kurczył. Przez siedem lat trwał wzrost, po którym nastąpiła recesja,
gdyż wzrost gospodarczy oparty był na zaciągniętych kredytach z
zewnątrz i na prywatyzacji majątku narodowego sprzedawanego
cudzoziemcom
Stiglitz pisze wprost: MFW zawiódł w spełnieniu swojej głównej misji -
zapewnienia globalnej stabilności finansowej, czego dowodzą globalne
kryzysy końca lat dziewięćdziesiątych, które wystąpiły we wszystkich
ważniejszych nowo powstających gospodarkach rynkowych stosujących się
do jego wytycznych. Teza mówiąca, że rozwój Stanów Zjednoczonych jest
wynikiem działania nieskrępowanego kapitalizmu, zdaniem autora jest
błędna. Rząd tego kraju odgrywa główną rolę w dziedzinie finansów i
reguluje działalność banków.
Jeden z rozdziałów książki to szczegółowa analiza historii układów
handlowych i dobitna krytyka Północnoamerykańskiego Porozumienia o
Wolnym Handlu. Stiglitz przytacza dane i analizy ukazujące wzrost
nierówności dochodów między Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi już w
ciągu pierwszych kilku lat obowiązywania NAFTA. Pakt ten nie tylko nie
doprowadził do wzrostu gospodarczego, ale przyczynił się do zubożenia
Meksyku. Ubodzy Meksykanie produkujący kukurydzę muszą teraz konkurować
we własnym kraju z wysoko subsydiowaną kukurydzą amerykańską. NAFTA nie
zezwala na wprowadzenie przez Meksyk ceł na produkty importowane ze
Stanów Zjednoczonych celem skompensowania subwencji.
Dzisiejsze porozumienia handlowe zakazują większości subsydiów - z
wyjątkiem tych dotyczących produktów rolnych. Obniża to dochody
rolników w świecie rozwijającym się, którzy takich dopłat nie
otrzymują. A ponieważ od rolnictwa uzależnionych jest 70 procent
mieszkańców krajów rozwijających się, oznacza to dla nich znaczny
spadek dochodów.
Receptą byłego wiceprezesa Banku Światowego na globalny system
handlowy, który będzie promował dobrobyt krajów najuboższych, a
jednocześnie będzie korzystny dla krajów rozwijających się, jest
otworzenie rynków tych ostatnich dla krajów rozwijających się - bez
wzajemności i bez warunków ekonomicznych i politycznych. Stiglitz
postuluje również, aby państwa o średnim dochodzie otworzyły swoje
rynki dla krajów najuboższych, przy czym jedne i drugie powinny
wzajemnie udzielać sobie preferencji bez obowiązku przyznawania ich
krajom bogatym. W 2001 roku Unia Europejska otworzyła w ten sposób
swoje rynki dla najuboższych krajów świata, znosząc prawie wszystkie
taryfy celne i ograniczenia w handlu bez żądania jakichkolwiek ustępstw
ekonomicznych czy politycznych.
W kolejnych rozdziałach autor rozprawia się między innymi z mitem
prywatyzacji. Chile było często wskazywane przez MFW jako przykład
modelowego sukcesu Konsensusu Waszyngtońskiego. Jednak polityka tego
kraju różniła się pod pewnymi względami od założeń Konsensusu, na
przykład w odmowie dokonania pełnej prywatyzacji. Nie dokonano tam
również pełnej liberalizacji rynków kapitałowych, a co najważniejsze,
położono szczególny nacisk na edukację i walkę z ubóstwem - kwestie,
które nie wchodziły w grę w Konsensusie Waszyngtońskim.
Dramatycznym przykładem prywatyzacji opisanym przez Stiglitza jest
Rosja, gdzie wraz z upadkiem komunizmu i rozpadem efektywnego państwa,
niegdyś drugie supermocarstwo stało się gospodarką coraz bardziej
zależną od swoich bogactw naturalnych.
Palącym problemem według autora jest kwestia zależności dobrobytu
krajów rozwijających się posiadających bogate zasoby naturalne od tego,
ile za te zasoby otrzymują, podczas gdy dobrobyt bogatych korporacji
krajów wysoko uprzemysłowionych zależy od tego, jak mało za nie płacą.
Jest to naturalny i nieunikniony konflikt interesów.
Międzynarodowi bankierzy chętnie udzielają pożyczek krajom zasobnym w
surowce naturalne, gdy ceny tych bogactw są wysokie, a rządzącym elitom
trudno odrzucić ich oferty. Tłumaczy to wysokie zadłużenie takich
krajów jak Indonezja czy Nigeria, które mają trudności z wywiązywaniem
się ze swoich zobowiązań, mimo bogatych złóż ropy naftowej. MFW
stworzył problemy w jednej z najlepiej zarządzanych gospodarek na
świecie, w Chile, kiedy objęła je recesja. Według Stiglitza modelowym
przykładem, tego, jak nie należy postępować w tych sprawach jest
przykład USA - kraju, którego rząd zrzeka się praw do swoich zasobów
naturalnych na rzecz grup interesu, które przejmują nad nimi kontrolę.
Inaczej niż w przypadku pozostałych kwestii, globalne problemy
środowiskowe dotyczą zarówno krajów wysoko rozwiniętych, jak i tych
rozwijających się. Jak pisze Stiglitz: „Globalizacja nie uporała się z
globalnym problemem ochrony środowiska". Stany Zjednoczone, które
emitują do atmosfery co roku około sześć miliardów ton dwutlenku węgla,
zasłaniają się tym, że nie wierzą dowodom świadczącym o potrzebie
ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Żadna kwestia nie jest
bardziej globalna niż globalne ocieplenie, wszyscy korzystamy z tej
samej atmosfery.
Przed podpisaniem protokołu z Kioto, Senat amerykański uchwalił
rezolucję Byrda-Hagela, stwierdzającą, że nie należy podpisywać
protokołu, który „mógłby wyrządzić poważne szkody gospodarce Stanów
Zjednoczonych". Jak podaje Stiglitz, Wyoming, najmniej zaludniony stan
z niespełna pól milionem mieszkańców, emituje więcej dwutlenku węgla
niż siedemdziesiąt cztery kraje rozwijające się z łączną liczbą
ludności wynoszącą blisko 396 milionów. Ograniczenie emisji tego gazu
nakłada koszty na kilka najważniejszych gałęzi przemysłu, jak przemysł
motoryzacyjny, wydobycie ropy naftowej i węgla. Można zrozumieć, że
korporacje nie chcą wydawać pieniędzy na redukcję emisji, jednak jest
rzeczą nie do przyjęcia, by pozwalać im sabotować globalne wysiłki
zmierzające do powstrzymania globalnego ocieplenia. Według Stiglitza
przykład Stanów Zjednoczonych dobitnie obrazuje konieczność
wprowadzenia do tego typu protokołów pewnej formy nacisku i przymusu.
Stiglitz rozprawia się również z korporacjami, które są bogatsze od
większości krajów rozwijających się. W 2004 roku przychody
amerykańskiego koncernu General Motors wyniosły ponad 191 miliardów
dolarów więcej niż PKB 148 krajów. Natomiast w 2005 roku przychody
amerykańskiej firmy Wal-Mart wyniosły ponad 285 miliardów dolarów,
więcej niż łączny PKB Afryki Subsaharyjskiej. Korporacje to twory nie
tylko bogate, ale tez potężne pod względem politycznym. Jeżeli jakieś
rządy decydują się nałożyć na nie podatek lub regulacje, które im nie
odpowiadają, grożą przeniesieniem się do innego kraju. Zawsze bowiem
istnieje takie państwo, które chętnie przyjmie przychody z ich
opodatkowania, ich inwestycje i stworzone przez nie miejsca pracy.
Jak wskazuje Stiglitz, ważną regulacją prawną, bez której nowoczesny
kapitalizm na pewno nie mógłby się rozwinąć, jest ograniczona
odpowiedzialność. Ludzie inwestujący w spółki z ograniczona
odpowiedzialnością ryzykują tylko tę sumę pieniędzy, którą
zainwestowali w korporacji - nic więcej. Jest to dość istotna różnica w
porównaniu ze zwyczajną spółką, w której wszyscy członkowie firmy są
odpowiedzialni łącznie za działania innych. Główna korzyść z
ograniczonej odpowiedzialności to możliwość gromadzenia wielkich
kapitałów. Jednak ograniczona odpowiedzialność pociąga za sobą wysokie
koszty dla społeczeństwa. Spółka górnicza może wydobywać złoto
przynosząc wysokie zyski swoim akcjonariuszom, lecz pozostawia za sobą
trujące resztki rozpuszczonego arsenu. Zarówno z punktu widzenia
społecznego, jak i finansowego koszty usunięcia tego typu odpadów i
pozostałości mogą przewyższyć wartość wydobywanego surowca. W Tajlandii
i Peru wielkie koncerny zagroziły, że przeniosą swoją działalność gdzie
indziej, jeżeli zostaną tam wprowadzone regulacje ekologiczne.
Proponowane przez Stiglitza sposoby ograniczenia nadużyć korporacji
międzynarodowych to przede wszystkim wprowadzenie zasady społecznej
odpowiedzialności korporacji, stopniowe ograniczanie ich potęgi oraz
aktywna walka z monopolami.
Wizja sprawiedliwej globalizacji jest krytyką fundamentalnych
założeń doktryny wolnego handlu i zbiorem propozycji - recept -
opracowanych przez Stiglitza, mających na celu uświadomienie szerokim
rzeszom obywateli, że globalizacja „z ludzką twarzą" jest możliwa.
Laureat Nobla w dziedzinie ekonomii z 2002 roku nie neguje samej
globalizacji, a jedynie jej obecny kształt. Ostrze jego krytyki
wymierzone jest w doktrynę neoliberalizmu, która w Polsce ciągle
uważana jest za niepodważalny dogmat. I chociaż koncepcje Stiglitza
cechuje pewnego rodzaju idealizm, warto zapoznać się z krytyką reform
neoliberalnych i mechanizmu działania światowych instytucji finansowych
wychodzącą spod pióra byłego wiceprezesa Banku Światowego.
Joseph Stiglitz,
Wizja sprawiedliwej globalizacji,
przeł. Adam Szeworski.
Wydawnictwo Naukowe PWN 2007.
źródło: