CouchSurfing jest projektem, który - jak pocztę elektroniczną - trudno posądzić o specjalne nowatorstwo. Prosty pomysł, który dopiero zaadoptowany przez Internet zmienił oblicze świata. Wkrótce będzie miał milion użytkowników.
Krótki rys historyczny serwisu Couch Surfing (i jednocześnie organizacji non-profit o tej samej nazwie) możemy rozpocząć od narodzin pomysłu na darmowe podróżowanie po świecie. W Europie wszystko zaczęło się od pątników, którzy podczas pielgrzymek zatrzymywali się w kościołach i prywatnych domach. Ponieważ o rozbój nie było trudno, a pod włosiennicą dało się ukryć nawet spory kij, pątnicy byli anonsowani przez znajomego duchownego, który ręczył za nich reputacją. Najczęściej też posiadali coś, co identyfikowało ich jako zapowiedzianych gości.
Dużo później, bo dopiero w XIX wieku, narodziła się turystyka rekreacyjna - tania i dostępna dla mas. Oczywiście daleko jej do naszych dzisiejszych możliwości, ale najważniejsze jest, że była w zasięgu średnio zamożnego człowieka. Aby jednak jeszcze dalej ciąć koszty wyjazdu, zwykle jeżdżono do krewnych i przyjaciół, którzy poza darmowym łóżkiem służyć mogli również towarzystwem. Jak to w takich wypadkach bywa, czasami posługiwano się autorytetem wspólnego przyjaciela lub szeroko rozumianej organizacji do której obie osoby należały. Pojawiły się również specjalne stowarzyszenia, które za niewielką opłatą ręczyły za swoich członków. Oczywiście im ostrzejsza selekcja przy naborze stosowały, tym większa była ich wiarygodność. Stowarzyszenia tego typu osiągnęły dość szybko punkt krytyczny, kiedy sprawiał, że łączyły ze sobą kompletnych nieznajomych. Dla wielu niezbyt zamożnych ludzi była to jedyna szansa na podróżowanie i zobaczenie świata.
Co ciekawe, w samej Polsce stosowana była wówczas zasada słynnej polskiej gościnności, która dziś jest już tylko zbiorem paranoi i koszmarów komunikacyjnych. Głosiła nie tylko, że gość jest najważniejszy i na jego cześć należy opróżnić całą piwnicę (skąd legendarne skąpstwo Szkotów, których podobna tradycja spowodowała klanowe niesnaski przy okazji plag głodu), ale również że noclegu nikomu się nie odmawia. Oczywiście nocujący musiał być „swój", a sam gość zobowiązany był w miarę swoich możliwości zapłacić pieniędzmi albo pracą, ale w większości przypadków mógł liczyć na bezinteresowną pomoc. Z takim podejściem możemy się dziś spotkać chyba tylko w Bieszczadach, gdzie tego typu zachowanie i jeżdżenie stopem to społeczna norma.
W XX wieku (oczywiście po II WŚ) organizacje podróżnicze przeżyły gigantyczny rozkwit, a to dzięki coraz lepszej infrastrukturze i zdecydowanie większych możliwościach podróżowania, darmowemu autostopowi, czy stosunkowo tanich kolejach. Sytuację tę pod koniec wieku diametralnie zmienił - jak to często bywa - Internet. Dzięki dużej dostępności i szybkości możliwe stało się nawiązanie kontaktów z zupełnie obcą osobą z innego kraju i zaplanowanie wyjazdu z dnia na dzień. Potrzebne było tylko narzędzie, które umożliwiłoby jak najlepsze wykorzystanie tych możliwości, byłoby ogólnodostępne i jednocześnie gwarantowałoby bezpieczeństwo swoich użytkowników.
Pierwszym takim serwisem był, nieaktywny już, założony w 1992 Hospex. Jego użytkowników, w 2000 roku, „przejął" Hospitality Club (HC), wchłaniając przy okazji niektóre studenckie organizacje o podobnym profilu. HC cieszył się olbrzymią, lawinowo rosnącą popularnością. Zrzeszał przede wszystkim osoby w wieku okołostudenckim z dużych miast, którzy równie chętnie zwiedzali świat jak i użyczali swoich podnajmowanych mieszkań i pokojów. Im więcej osób zrzeszał HC tym bardziej był atrakcyjny dla kolejnych użytkowników.
Couch Surfing (CS) wystartował pod koniec 2003 roku, kiedy HC już pokazał, że jest narzędziem rewolucyjnym, budującym unikatową społeczność, mającym olbrzymie przełożenie na pozainternetową rzeczywistość. Wydawało się, że nie ma potrzeby tworzyć kolejnego klona systemu; dość negatywnie podeszła do niego przede wszystkim aktywna społeczność HC. Mało kto widział sens w używaniu dwóch podobnych serwisów jednocześnie, tym bardziej, że HC miał wiele więcej użytkowników, więc powinien być dużo bardziej efektywny. Jakby tego było mało, w 2006 roku na skutek awarii strona CS i jej bazy danych uległy całkowitemu zniszczeniu. Casey Fenton, twórca projektu, ogłosił jego ostateczny koniec i dla wszystkich oczywistym było, że długo nic nie zakłóci hegemonii HC.
Konstatacja ta spotkała się jednak z bardzo ostrym sprzeciwem społeczności CS. Zaczęli oni naciskać na Fontona, aby jak najszybciej odbudował CS. Kiedy ten uległ, użytkownicy w bardzo krótkim czasie odtworzyli swoje konta wzbogacając je o olbrzymią ilość aktualnych informacji. Działania te dodatkowo wsparła silna akcja medialna, która odbyła się echem na całym świecie (w Polsce pojawiły się jedne z pierwszych artykułów na ten temat w sztandarowych mediach). W podobnym czasie HC wpadł w sidła swojej własnej popularności - serwery, szczególnie latem, działały wyjątkowo powoli, a strona często nie była dostępna całymi dniami. Dla ludzi w trasie, którzy potrzebowali danych z serwisu była to potworna niedogodność. Co prawda w parę miesięcy później HC udostępnił dotęp do najważniejszych dane na innym, awaryjnym serwerze, ale było już za późno. Aktywna społeczność przeniosła się na próbę do „głośnego" CS odkrywając między innymi, że nowa wersja tego serwisu jest bardziej przyjazna dla użytkownika, ma więcej możliwości, a jego członkowie są dużo bardziej aktywni (prawdopodobnie dlatego, że konta były „świeższe" i więcej było ludzi młodych - średnia dziś to 27 lat). W tej chwili (20 lutego 2009) HC ma poniżej 450 tysięcy użytkowników, podczas gdy SC przygotowuje się do celebracji pierwszego miliona. Cały czas jednak można natknąć się na pytanie co jest lepsze, HC czy CS, na które jednak nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Choć z czasem większość użytkowników skłania się raczej ku temu drugiemu serwisowi.
Nazwa Couch Surfing, czyli w wolnym przekładzie surfowanie po kanapach, może być odrobinę myląca, choć jej jednoznaczną interpretację podchwyciły media, w krótkich artykułach sugerując, że chodzi o darmowe spanie w innych miastach, które czasem porównywane było do sportu. W ruchu, a w zasadzie społeczeństwie CS chodzi o coś więcej. Postaram się pokrótce wymienić najważniejsze plusy tego typu serwisów i jednocześnie obalić parę mitów, które mogą wystraszyć początkujących. Zacznijmy od mitów:
1. Spanie u kogoś obcego może być niebezpieczne.
Oczywiście, nawet krojenie chleba może być niebezpieczne. W tym wypadku jednak serwis zadbał o to, aby ograniczyć liczbą przykrych wypadków. W większości wypadków możemy zobaczyć dość szczegółowe dane osoby z którą korespondujemy, jak również jej zdjęcie. Jawne są również jej kontakty i opinie wewnątrz serwisu. Gospodarz, tak samo jak gość, świadomie wyrzeka się anonimowości. W razie jakiegokolwiek nieporozumienia czy problemu namierzenie danej osoby jest formalnością, nawet dla niewprawionej policji. Może oczywiście zaistnieć jakaś nieprzyjemna sytuacja, jak to między ludźmi bywa. Ale nieprzyjemna nie znaczy groźna. Najlepiej samemu zapoznać się z komentarzami w serwisie i zobaczyć, jak użytkownicy wzajemnie wychodzą naprzeciw swoich oczekiwań. (Tu mała uwaga na marginesie - w CS obowiązuje zasada „komentarz za komentarz", co niestety sprzyja niewielkiemu podkoloryzowaniu opinii).
2. Tylko wariaci wpuszczają obcych ludzi do domu.
Tak samo jak tylko wariaci podwożą autostopowiczów i pomagają kobietom z wózkami wsiąść do autobusu. Faktycznie, na początku dość trudno jest zrozumieć motywację osoby, która nieodpłatnie udostępnia innym swoje mieszkanie; podobnie może być nam ciężko zaakceptować fakt, że ktoś nieznajomy mógłby chcieć nam - od tak - pomóc. Gospodarz może mieć wiele motywacji, niekoniecznie musi to być skrajny altruizm. Przede wszystkim może chcieć odwdzięczyć się za otrzymaną od kogoś pomoc. Poza tym może swoją postawą promować pewną kulturę podróży i zwiedzania świata. Jego celem może być również chcieć poznania ciekawych, myślących podobnie ludzi. Choć może się to wydać trochę naciągane, ten ostatni argument pada najczęściej. Zaprawieni podróżnicy to zwykle osoby, które potrafią w niezwykły i bardzo bystry sposób podglądać rzeczywistość. Możemy się od nich wiele nauczyć, również o sobie i o własnym kraju. Dopiero poznając ich możemy zobaczyć, jak bardzo potrzebujemy tego rodzaju kontaktów. To niezwykłe uczucie, spotkać kogoś od kogo oddziela nas kultura i kawał świata, jednocześnie odnajdując w nim bratnią duszę.
3. W cudzym domu będę się czuł jak intruz, będę męczył się starając zrobić jak najmniej problemów. Oczywiście bywa i tak. Jednak można też odzyskać wiarę w ludzi, budząc się rano i znajdując na stole ciepły liścik, klucze do mieszkania i pełną lodówkę. Czasem już sama świadomość, że ktoś nam zaufał zobowiązuje i sprawia, że nie możemy zawieść jego oczekiwań. W ten sposób można wpaść w wir wzajemnego zaufania, który nigdy się nie kończy. I - z tego powodu - zacząć samemu gościć innych podróżników.
A teraz parę zalet tego rodzaju wypraw:
1. Jest tanio. Bardzo tanio. Transport i akomodacja to od zawsze najdroższe elementy podróży. Tanie linie lotnicze i autostop oraz darmowy nocleg sprawiają, że wyprawa na drugi koniec świata może kosztować grosze. Konkrety? Przy jeździe autostopem tygodniowy pobyt na Sycylii to 150 zł/os. Trzy tygodnie w Chorwacji i Bośni i Hercegowinie 400 zł/os. I to bez zbytniego parcia na oszczędzanie.
2. Poznaje się bardzo interesujących ludzi.
3. Można usłyszeć tysiące historii.
4. Poznaje się obcą kulturę na dużo głębszym poziomie niż byłoby to możliwe w innym wypadku.
5. Tysiące historii z każdego wyjazdu.
Jeszcze jakieś plusy? Myślę, że to zależy od indywidualnych preferencji, ciężko wypunktować dobre strony takiego podróżowania, ponieważ każda wyprawa staje się szczególna i wyjątkowa.
Zakładając profil w serwisie CS mamy zupełną dowolność, czy udostępnimy innym użytkownikom swoje mieszkanie, czy możemy ich jedynie oprowadzić po mieście czy zaprosić na kawę. Jednak wzajemność z pewnością popłaca - inni członkowie widząc, że jesteśmy aktywni na pewno dużo chętniej udzielą nam swojej gościnności. Warto przywołać jeszcze parę liczb z aktualnych statystyk: w tej chwili miejsce do spania oferuje ponad 340 tys. osób z całego świata (i kolejne 170 tys. wybrało opcję „być może"). 83% użytkowników CS posługuje się angielskim. Natomiast największe zagęszczenie użytkowników serwisu znajdziemy w Europie.
Nie pozostaje mi już nic innego, jak zaprosić Was do przetestowania serwisu i jego idei. Można rozpocząć wypadem na parę dni do Krakowa albo do Madrytu. Tanie linie lotnicze sprawiają, że nie trzeba już podróżować palcem po mapie. Wystarczy uruchomić mapę Google i śmiało wybrać miejsce do wypoczynku na długi weekend w okolicach Europy.
Do użytkowania serwisu zapraszają sami redaktorzy Wywroty:
https://www.couchsurfing.com/people/nonfelix/
https://www.couchsurfing.com/people/aerjotl/