Festiwal Filmowy i Artystyczny w Kazimierzu Dolnym trwał od 4 do 13 sierpnia. Imprezom filmowym towarzyszyły wystawy plakatu, koncerty i dyskusje znanych osobistości polskiej sceny artystycznej nad kondycją sztuki współczesnej. Wszystko to rozegrało się w malowniczych plenerach miasta, w którym nie sposób się nie zakochać.
Kazimierz to miasto przeniesione jakby ze "Sklepów cynamonowych" Brunona Schulca. Każdy, kto tam przyjeżdża, ma wrażenie wkraczania w zupełnie inny świat. Wąskie, bajkowe uliczki sprawiały wrażenie labiryntu. Nie bez powodu uważany jest Kazimierz za mekkę artystów. Wędrując po zaułkach za każdym niemal rogiem można było natknąć się na młodych ludzi ze sztalugami.Miasto to jest pełne kontrastów. Wiejskie chatynki kryte często słomą sąsiadują z pełnymi wyrafinowanego uroku renesansowymi kamienicami. Nad rynkiem, na wzgórzu wznosi się Fara, nieco niżej po drugiej stronie rynku stoi przebudowana na kino "Wisła" żydowska synagoga. Na obrzeżach miasta w lesie pośród ocalałych przedwojennych grobów żydowskich wybudowano "ścianę płaczu" z tablic nagrobnych, którymi był wybrukowany dziedziniec przed dawną siedzibą gestapo.
Kazimierz Dolny usytułowany jest u stóp dwóch gór. Jedna z nich to Góra Trzech Krzyży, na której stoją strzegąc miasta trzy drewniane krzyże - pamiątka zarazy z XVII wieku. Na drugiej górze wznosi się trzynastowieczna baszta i nieco młodsze od niej ruiny zamku.
W krajobraz miasta wbudowano na czas festiwalu pięć billboardów. Akcję nazwano Stopklatka czyli Permanentna Akcja Uliczna. Zaproszeni artyści malowali swoje prace, których forma sugerować miała zatrzymany w trakcie trwania film. Codziennie obrazy były zamalowywan a na ich miejsce powstawały nowe. Poszczególne "klatki" przypominały o tym co wydarzyło się poprzedniego dnia w mieście - nieistotne zdarzenia, zachowania przypadkowych przechodniów, impresje... Do akcji przyłączyli sie także goście. Na jednym z zamalowanych billboardow pojawił się napis - Jest jak w niebie - nie ma chleba -.
Wystapili...
"Lato Filmów" czyli Festiwal Filmowy i Artystyczny gromadzi w Kazimierzu zarówno reżyserów, aktorów i producentów filmowych jak i zwykłych "zjadaczy chleba" - amatorów dobrego kina. Trzeba jednak zaznaczyć, że produkcje wyświetlane podczas imprezy to tzw. kino trudne, ambitne, niekomercyjne. Dlatego, jeśli ktoś spodziewał spotkać na nadwiślańskim bulwarze Cezarego Pazurę lub Katarzynę Figurę, zawiódł się. Można było natomiast natknąć się na Jerzego Stuhra, Krzysztofa Krauze, Jacka Borcucha (reż. "Kallafiora"), Krzysztofa Zanussiego i wielu innych.
Na festiwal przybyli przede szystkim liczni zapaleńcy, którzy ustawiali się w kilometrowe kolejki po bilety, a gdy już udało się im je zdobyć, z namiotu filmowego wychodzili tylko po to, by kupić coś do jedzenia. Ale do Kazimierza ściągnęli także ludzie mniej zainteresowani imprezą. Artyści zjeżdżają do tego miasta niezależnie od festiwalu. Turystów łatwo było wyłapać z tłumu na rynku, gdyż interesowały ich przede wszystkim stoiska z pamiątkami.
Wydarzenie artystyczne zgromadziło w Kazimierzu także rozmaite subkultury - tzw. ludzi poszukujących. Nie zawsze spotykali się oni z życzliwym przyjęciem przez mieszkańców miasteczka. Jednak żadne awantury nie zakłóciły spokojnej, sennej atmosfery tego miejsca. Często natomiast można było usłyszeć dyskusje o filmach i to w przedziwnych miajscach, np. przy studni na rynku, gdzie kąpali się ci, dla których zabrakło miejsc na polach namiotowych.
Zagrano...
Filmy wyświetlano na trzech ekranach. Jeden z nich wisiał w kinie "Wisła". Tam można było zobaczyć retrospekcję twórczości Andrzeja Titkowa, serię pokazów "Czas na dokument" i "Sztuka dokumentu", a także spektakle teatru telewizji. Kino "Wisła" to maleńki obiekt, który zbierał elitarną publiczność.
O wiele większy był namiot kinowy Plus GSM postawiony na czas festiwalu. Tutaj odbywały się premiery i pokazy najciekawszych filmów sezonu. W tym kinie odbyły się przedpremierowe pokazy filmów: "Duże zwierze" Jerzego Stuhra i "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogąpłciową" Krzysztofa Zanussiego, w których uczestniczyli reżyserzy. Wydarzeniem artystycznym był przegląd twórczości Larsa von Trier, reżysera kontrowersyjnych "Idiotów" i współautora Manifestu Grupy Filmowej Dogma. W kinie Plus GSM odbyła się prezentacja dorobku filmowego Andrzeja Rybczyńskiego (laureat Oskara ). Ale to nie koniec. Na plakatach przewijały się nazwiska: Emira Kustaricy, Pedro Almodovara, Wima Wendersa, Carlosa Saury, Woody Allena, Petera Greenaway'a, Jima Jarmusscha, a to tylko ci najwięksi. W ciągu festiwalu wyświetlono 130 biletowanych filmów. Pokazy w tych dwóch kinach trwały od 10.00 rano nieprzerwanie do 1.00 - 2.00 w nocy.
Dla tych wszystkich, którym nie udało sie zdobyć biletów (rozeszły się już w przedsprzedarzy) wzniesiono trzeci ekran - na powietrzu. Mały Rynek w Kazimierzu pękał w szwach podczas wieczornych projekcji. Wstęp był wolny, potrzebny - tylko kawałek ziemi, by usiąść. Na tym ekranie wyświetlano po zmroku tylko jeden film, ale można tu było zobaczyć "Dług" Krzysztofa Krauze, "Truposza" Jima Jarmuscha czy "Jeźdźca bez głowy" Tima Burtona.
Scenariusz...
"Lato filmów" to nie tylko projekcje. Festiwal otwarł koncert na rynku głównym. 4 sierpnia wystąpili Milo Kurtis, artysta, który założył lub występował w składzie takich zespołów jak Maanam, Brygada Kryzys czy Izrael, oraz cygański zespół Fanfare Ciocarlia. W tym zespole koegzystują trzy pokolenia muzyków, przejawia się to różnorodnością wpływów brzmiących w ich twórczości: od tureckich wojskowych orkiestr dętych do swingujących bandów z Nowego Orleanu. Wszystko zaś tętni charakterystycznym nerwowym rytmem kojarzącym się innych artystów cygańskich, zwłaszcza z twórczością Gorana Bregovica.
Oczywiście w Kazimierzu nie mogło zabraknąć wystaw malarstwa. W Dzwonnicy można było zobaczyć "Plakaty Franciszka Starowiejskiego z kolekcji Edmunda P. Lewandowskiego". Wystawa obejmowała ok. 70 plakatów z lat 1956 - 1999. Do ekspozycji wybrano prace najwybitniejsze, najczęściej dyskutowane i ciągle inspirujące.
W Domu Arhitekta SARP zaprezentowano retrospektywę multimedialną Raymonda Depardona, na którą złożyły się: wystawa fotograficzna "Szczęśliwa samotność podróżnika", cykl fotoreportaży "Korespondencje nowojorskie" oraz prezentacja cyfrowa pt. "Pustynia Zen". W zabytkowej Kamienicy Celejowskiej można było zanurzyć się w świat malarstwa Anny i Andrzeja Mazurów.
Dwa miejsca wpisały się szczególnie w pamięć willa Kuncewiczów i restauracja Grill - powiedział jeden z uczesników festiwalu. W willi dyskutowano o sztuce. 7 sierpnia odbyło się seminariumnaukowo - literackie pod hasłem "Przełom wieków - koniec czy początek sztuki?". Próbę zdefiniowania pojęcia "nowej sztuki" - terminu powstałego na gruzach dawnego podziału na wysokąi niską kulturę, podjęli Mirosław Pęczak, Tadeusz Sobolewski i Marcin Świetlicki. Po seminarium wystąpił duet: Marcin Świetlicki i Mikołaj Trzaska. W Kuncewiczówce na spotkanie poetyckie przybyli Kora, Grzegorz Ciechowski, Anna Saraniecka, Mirosław Czyżykiewicz oraz Adam Nowak. Wieczór zakończył recital Renaty Przemyk.
W restauracji Grill rezydował Klub Festiwalowy. Na niewielkiej, osłoniętej jasnym płótnem scenie występowali muzycy jazzowi (m.in. Janusz Skowron Kwartet, Krzysztof Ścierański Trio, Kasia Rodowicz, The World Strings Trio) i odbywały się spotkania z reżyserami i aktorami.
Tam trzeba wrócić...