Jak rozładować miejski tłok

Redakcja
Redakcja
Kategoria obyczaje · 8 sierpnia 2018

Może pytanie powinno brzmieć tak - czy miejski tłok da się rozładować? Przecież nie maleje ogólnoświatowa tendencja zamieszkiwania ludzi w miejskich aglomeracjach. Szczególnie przyciągają nowych mieszkańców miasta największe. Tylko nieliczni próbują odciąć się od miejskiego zgiełku i zamieszkują na wsi. Trudno jednak w tym wypadku mówić o trendzie.

Miejski tłok to nie tylko ludzie, to również (a może w Polsce przede wszystkim) samochody. Przez Warszawę, zwłaszcza rano i po piętnastej, nierzadko jeden kilometr pokonuje się w godzinę. Przepustowość metra od początku nie jest wystarczająca. Chociaż ten sam problem dotyczy również (przecież przestrzennego) metra moskiewskiego.

 

Wracamy do metod odrzucanych

Jeszcze całkiem niedawno w części dużych polskich miast zaczęto likwidować linie tramwajowe jako przeżytki, podobnie bywało z trolejbusami. Potem okazało się, że przyjezdni z Europy Zachodniej i USA zaczęli nam tramwajów zazdrościć, między innymi jako ekologicznych i praktycznych.

 

Rzeczywiście w miastach najbardziej zatłoczonych szybciej można dojechać do celu komunikacją miejską niż własnym autem. Docenili to zresztą również niektórzy biznesmeni. Tramwaj ponadto jest ekologiczny i może być kontrolowany elektronicznie wraz z całą siecią. Dotyczy to również trolejbusów. Wydaje się, że spalinowy transport miejski nie ma przyszłości.

 

Tramwaje wracają, przykładem może być choćby Olsztyn. Mimo to nie ma co się łudzić, by ten rodzaj komunikacji miejskiej rozładował powszechne korki. Czy są zatem jakieś inne, nowe pomysły by uporać się choć w części z tym problemem.

 

Może tak wykorzystać pomysł Lema

W jednej z pierwszych powieści Stanisława Lema "Powrót z gwiazd" elementem miejskiej komunikacji są poruszające się nad ziemią bezszelestnie miejskie pojazdy latające. Zresztą w tamtych czasach futurolodzy wyobrażali sobie nawet w dwudziestym pierwszym wieku ruchome chodniki.

 

Jakby temu na przeciw wyszedł polski wynalazca Robert Mikosza, który wymyślił system napowietrznych (linowych) taksówek, poruszających się na wysokości od 10 do 14 metrów. Byłyby to kabiny przewożące do 5 osób. Pomysł dobry i nie musi być nierealny, choć innym sposobem byłoby sprowadzenie komunikacji miejskiej w dużych aglomeracjach do małych, elektrycznych samochodów. Takie zresztą już się w miastach pojawiają.

Metodę zdecydowanie przyszłościową zastosowało jedno z ekologicznych miast w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Po ulicach miasta jeżdżą bezzałogowe samochodziki elektryczne...

 

Więcej na https://tech.redpanda.pl