Jarosław Buss: Świat whisky zrobił się bardzo szeroki [WYWIAD]

Michał Gromada
Michał Gromada
Kategoria obyczaje · 7 października 2016

Pasja stała się jego sposobem na życie. Zaczynał od prowadzenia sklepów z alkoholami w połowie lat dziewięćdziesiątych. Dziś jest jedną z najbardziej cenionych osób na rynku whisky. O zainteresowaniach, pracy, rynku whisky i zbliżającym się festiwalu, którego jest organizatorem, opowiada prezes firmy Tudor House, Jarosław Buss.

 

Pana córka uważa, że jej ojciec jest pracoholikiem.

To prawda, jestem pracoholikiem. Ale z drugiej strony, jak się nie pracuje, to nie stworzy się tego, co chce. Moja firma Tudor House jest moim oczkiem w głowie i marzeniem, które dwadzieścia lat temu się pojawiło. Wydaje mi się, że jeżeli człowiek ma jakąś pasję i chce coś stworzyć, to trzeba być w stanie poświęcić się przez 24 godziny na dobę, a nie 8 godzin i do domu. Wtedy to nie wyjdzie. A poza tym zaletą tego jest to, że oprócz tego, co robię, ja pasjonuję się tematyką whisky. Podróże po świecie, po destylarniach, poznawanie nowych ludzi, nowych kultur, dokształcanie się w tej tematyce. Zupełnie nie traktuję tego jako obowiązki, tylko przyjemność.

 

Założył pan firmę Tudor House w 1995 roku, otwierając sieć sklepów Ballantines w Polsce. Pomysł jej utworzenia wynikał z pana pasji czy odwrotnie? Może to biznes przypadkiem odkrył w panu to zamiłowanie?

Na początku lat dziewięćdziesiątych wróciłem po trzyletnim pobycie w zachodnich krajach o zupełnie innym standardzie życia i możliwościach robienia zakupów w sklepach. To mnie zauroczyło, więc postanowiłem otworzyć sklep w takim stylu, z którym spotykałem się zagranicą. Ponieważ otworzyliśmy go pod szyldem Ballantines’a, w zamian za to właściciel marki zaproponował mi wyjazd do Szkocji, żeby zobaczyć, jak to naprawdę wygląda. Nie ukrywam, że ja się po prostu bardzo, bardzo zauroczyłem Szkocją. Nie tylko krajem, który produkuje najwięcej whisky na świecie, ale po prostu jej krajobrazem, ludźmi. Wyglądało to zupełnie inaczej niż Polska na początku lat dziewięćdziesiątych. Później zaczęło się to rozwijać. Coraz częstsze wyjazdy do Szkocji, wizyty typowo biznesowe, więc w grę wchodziło zwiedzanie destylarni, rozmawianie z ludźmi. To nakręciło tę spiralę, z której teraz nie mogę się odkręcić. Do 2004 roku nie było łatwo, ponieważ Polska nie była w Unii Europejskiej. Był duży kłopot z importem tego typu alkoholi, więc tak naprawdę tym segmentem zajmujemy się od 2004 roku i od tej pory wszystko to rozwija się dynamicznie.

 

W ciągu dwudziestu lat istnienia Tudor House zyskał miano jednej z najbardziej wpływowych firm w Polsce, które są związane z whisky.

Na pewno mamy bardzo szerokie, jeżeli nie najszersze, portfolio skierowane do tych klientów, którzy poszukują u nas segmentu premium. Posiadamy najszerszą listę whisky sprowadzanych z całego świata. Jeszcze 10 - 15 lat temu funkcjonowało przeświadczenie, że whisky robi się tylko w Szkocji, Irlandii i może jeszcze w Ameryce. Natomiast początek XXI wieku doświadczył tak potężnego bumu na rynku whisky, że destylarnie i ich filie funkcjonują na wszystkich kontynentach. Miałem przyjemność w zeszłym roku być zaproszonym przez jedyną na kontynencie afrykańskim destylarnię, która znajduje się w RPA. Jej whisky nie jest jeszcze dostępna w Europie, ponieważ produkuje niewiele, a rynek afrykański jest bardzo mocnym odbiorcą. Whisky stworzona na innych kontynentach wcale nie jest taka zła. Importujemy whisky z Japonii, koncernu Suntory, który miłośnikom kina może kojarzyć się z filmem Sofii Coppolii „Między słowami”, gdzie ich towary występowały jako tzw. „product placement”. Od tego czasu produkcja japońska wystrzeliła bardzo do góry i, co ciekawe, w 2013 i 2014 roku na chyba najbardziej prestiżowych zawodach, które nazywają się World Whiskies Awards, odbywających się w marcu w Londynie, japońskie whisky Yamazaki wygrywała dwa razy z rzędu, a rok 2015 i 2016 należy do azjatyckiego tygrysa, czyli bardzo młodej destylarni, która powstała na Tajwanie, Kavalan. Świat whisky bardzo się rozrósł, bardzo wzbogacił i okazuje się, że nowe koncepcje, które powstają w odległych dla nas, egzotycznych miejscach, wcale nie muszą być gorsze.

 

W międzyczasie, kiedy firma się rozwijała, również pan zdobywał renomę jako ekspert w świecie whisky. Od pasjonata do cenionego znawcy. Ostatnio, na wspomnianym festiwalu w Londynie, był pan jurorem.

Tak. Po raz pierwszy w historii przypadła mi okazja wzięcia udziału w tych zawodach. Zostałem zaproszony przez organizatora. Pewnie ze względu na to dwudziestoletnie doświadczenie, poza tym odwiedziłem bardzo dużo miejsc, poznałem wielu właścicieli dystylarni, napisałem mnóstwo artykułów. Taki juror bierze na siebie dużą odpowiedzialność wytypowania trunku, który jest dobry i powinien posmakować szerszym masom w przyszłości. Lata ciężkiej pracy zaowocowały tym, że dostałem się do grupy 38 ludzi z całego świata, która miała okazję wybrać te najlepsze z najlepszych.

 

A jak ocenia pan polski rynek whisky? Zdaje się, że wódka i piwo to wciąż najpopularniejsze alkohole w naszym kraju. Whisky nie funkcjonuje aż tak powszechnie.

Do 1989 roku wybór trunków był ubogi. To, co zachodnie demokracje tworzyły przez dekady, my tworzymy dopiero przez 25 lat. W Polsce whisky się rozwija. Wiadomo, że Polska jest krajem wódczanym i zawsze takim była, z tego słyniemy, ale wcale to nie oznacza, że segment wódki rośnie. Wydaje mi się, że on będzie malał, natomiast z wszelkich badań, które do nas dochodzą, świadczy ewidentnie, że segmentem w Polsce, który wzrasta, jest whisky. W mediach pojawia się coraz więcej informacji o niej. Różnego typu artykuły, blogi, fanpage, social media, w których teraz tak łatwo wyszukać sobie informacje na temat whisky, powodują, że coraz więcej osób zaczyna się tą tematyką interesować. Ważnym moim spostrzeżeniem, które wielokrotnie się potwierdziło, jest to, że zupełnie inaczej wygląda towarzyskie spożywanie wódki niż whisky. Wódkę pijemy na zasadzie „pierwszy toast, drugi toast, trzeci, czwarty…” i za chwilę butelka jest pusta, przy czym rozmawiamy tylko o tym, ile w butelce zostało, natomiast pijąc whisky, zaczynamy rozmawiać na temat tego, co pijemy. Bardzo często wtedy przenosimy się myślami do historii tego trunku. Myślę, że to również jest jednym z powodów, dla którego rośnie import whisky do naszego kraju i oby rósł dalej.

 

Jaki jest pana gust, jeżeli chodzi o whisky?

Ciężko jest wskazać konkretną whisky, która zawsze bije wszystkie inne, ponieważ lubię dobierać whisky do sytuacji, do pory. Wielu z nas chyba przekonało się na własnej skórze, kiedy leżąc na plażach Grecji w temperaturze trzydziestu kilku stopni, podawali greckie białe wino, które tam bardzo nam smakowało, a po powrocie do Polski, z tęsknoty za urlopem, próbowaliśmy kupić to samo wino i nagle okazało się, że ono nam nie smakuje. Podobnie dzieje się z whisky. Inna będzie nam smakowała w pogodne dni, inna w zimowe wieczory przy kominku. Ostatnio stało się modne wykorzystywanie whisky w potrawach. Dobieramy gatunek w zależności od tego, co spożywamy.

Generalnie rzecz ujmując, jestem absolutnie zakochany w Japonii i w whisky z destylarni Yamazaki. To jest rzecz, do której mogę wracać w każdej chwili, o każdej porze i przy każdym posiłku. Jedna z wersji, znana i popularna, ta dwunastoletnia, której w tym roku otrzymaliśmy tylko jedną partię, została sprzedana przez telefon w półgodziny. Zostawiliśmy kilkadziesiąt butelek na festiwal Whisky Live Warsaw, aby klienci, którzy nie zdążyli jej zakupić, mieli chociaż możliwość spróbowania podczas imprezy.

 

Temat festiwalu musiał się pojawić w naszej rozmowie. W 2014 roku zorganizował pan Warsaw Whisky Fest, jednak rok później zdecydował się wraz ze swoją ekipą, która organizuje to wydarzenie, dołączyć do międzynarodowej organizacji Whisky Live.

Ta organizacja skupia obecnie 28 festiwali w różnych miastach świata. Dwa lata temu zorganizowaliśmy festiwal sami. Wtedy nikt nie wiedział o tym, że Jarosław Buss i firma Tudor House mają pomysł zorganizowania festiwalu whisky, więc zrobiliśmy to pod swoim szyldem, ale festiwal oczywiście został zauważony przez wspomnianą organizację. Wysłali swoich przedstawicieli, aby rozeznać się, jak to wygląda w Polsce. Pierwszy festiwal w 2014 roku był trochę eksperymentalny, bo ani wystawcy, ani uczestnicy nie wiedzieli, czego mogą się spodziewać. Uważam, że był on dużym sukcesem i w rezultacie został doceniony przez Whisky Live, która ma siedzibę w Anglii. Zgłosili się do nas, zapraszając do tej wielkiej rodziny. Tak więc od 2015 roku organizujemy festiwal Whisky Live Warsaw.

 

Czego przeciętny konsument mógłby szukać na festiwalu?

Uważam, że festiwal to same zalety dla potencjalnego konsumenta. Po pierwsze, świat whisky zrobił się bardzo szeroki. Nawet w supermarketach mamy już nie 5, nie 10, tylko setki różnych whisky na półce. Jeśli do takiej półki podchodzi klient, który nie ma zbyt dużych doświadczeń, to w wyborze może kierować się wyglądem etykietki. Może się również okazać, że kupi piękną butelkę z zawartością, która nie będzie mu odpowiadać. Oczywiście może na własnej skórze i portfelu próbować, aż znajdzie tę odpowiednią. Ale może również za niewielkie pieniądze pojawić się na festiwalu, gdzie w cenie biletu będzie miał możliwość spróbowania kilkuset gatunków whisky. Do tego dochodzą także rocznikowe, limitowane, unikatowe edycje, których można spróbować za dodatkową opłatą. W tym roku będziemy mieć, w dużym uproszczeniu, 50 wystawców i 500 różnych gatunków do spróbowania. Ciężko spróbować wszystkich w ciągu 2 dni, ale my taką szansę dajemy. Jest również możliwość porozmawiania z producentem, gdyż z reguły po drugiej stronie stanowiska stoją przedstawiciele destylarni. Oczywiście gość może znaleźć odpowiednią dla siebie whisky i często okazuje się, że to nie jest ta butelkowana w kryształową karafkę, tylko ta, która ma dosyć prostą butelkę, ale za to oferuje takie bogactwa smaków i aromatów, które nam pasują. Poza tym będzie sklep festiwalowy dla gości, na którym wszystkie produkty dostępne na degustacji będą sprzedawane w nietkniętych butelkach w promocyjnych cenach. Dodatkowo organizowane są sesje dla osób chcących pogłębić swoją wiedzą o whisky, w zamkniętych salach konferencyjnych, w grupach do 25 osób. Gościem tegorocznej edycji będzie George Grant, właściciel słynnej Glenfarclas w szóstym już pokoleniu. W piętnastoosobowych grupach będzie można również wziąć udział w degustacji potraw, które szczególnie smakują w połączeniu z whisky, gotowanych przez najlepszych kucharzy. Wystawiać będą również producenci lodów i ciast robionych na bazie whisky. Z kolei dla palaczy przewidzieliśmy stoisko z cygarami oraz pomieszczenie, gdzie będzie można wyjść z kieliszkiem swojej ulubionej whisky i zapalić dopasowane do niej jakieś cygaro. Podsumowując, są to dwa dni szaleństwa, ale szaleństwa nienastawionego tylko na picie, picie i jeszcze raz picie. My przewidzieliśmy dla naszych gości wiele atrakcji.

 

Jak przebiega organizacja takiej imprezy?

Prace trwają przez cały rok. Na świecie jest 28 festiwali Whisky Live. W związku z tym, w dużym uproszczeniu, co 2 tygodnie odbywa się taki festiwal, dlatego trzeba w tym światowym kalendarium zarezerwować sobie datę taką, w której nie odbywa się żadna inna impreza tego typu. Gdyby dwa festiwale odbywały się w tym samym czasie, nie mielibyśmy tylu wystawców, ilu obecnie mamy. Nie mogliby się przecież rozdwoić. Po zaklepaniu daty mamy przerwę świąteczną i cieszymy się choinką, prezentami, jednak już w styczniu, lutym zaczynamy pracę na pełnych obrotach. Trzeba zorganizować wystawców, zająć się marketingiem, dopiąć każdy szczegół.

 

Co jest takiego szczególnego w Whisky Live Warsaw?

Każdego roku organizacja Whisky Live stara się przygotować specjalną, festiwalową edycję whisky. Idąc śladem lat poprzednich, na ten rok również przygotowaliśmy takie wydanie. Obiecaliśmy, że do dnia festiwalu nie zdradzimy konkretnie, co to jest. Natomiast mogę powiedzieć, że zakupiliśmy całą beczkę whisky w Irlandii. Została ona zabutelkowana, wyszło z tego 312 butelek. Wszystkie trafią do Polski, każda z nich będzie ponumerowana, z podpisem, że została przygotowana specjalnie na Whisky Live Warsaw 2016. Pierwszych trzystu gości, którzy zdecydują się na jej kupno, wyjdzie z czymś, czego nie jest w stanie kupić w żadnym, nawet najbardziej prestiżowym miejscu na świecie.

 

Czyli koniecznie trzeba przyjść na festiwal.

Przyjść na festiwal i cieszyć się razem z nami i z branżą światowej whisky.

 

 

Rozmawiał Michał Gromada

 

 

Festiwal Whisky Live Warsaw 2016 odbędzie się w dniach 14-15 października. Więcej informacji można znaleźć na www.whiskylivewarsaw.com.