Stare domy, fabryki, opuszczone miasta. Co takiego w sobie kryją? Czy kiedyś dowiemy się, co czuli ich mieszkańcy? Czy Urban Exploration to jeszcze hobby czy to już mania ?
Kim jest ten intruz?
Coraz częściej widuje się młodych ludzi jak wałęsają się po starych ruderach szukając nie wiadomo czego. Niektórzy to pospolici wandale, inni szukają złomu lub starych puszek, niektórzy zaś uprawiają tak zwany UE czyli Urban Exploration. Po co to robią? Przyczyn jest wiele, lecz zasada jedna: „Wynieść z tego miejsca jak najwięcej, a zarazem nic nie ukraść". Czy to jest w ogóle możliwe? Pomocna w tym miejscu jest sztuka fotografii. Jednak nie tylko to jest celem tego typu „zwiedzaczy”, czasem wystarczy świadomości tego, że zdobyło się miejsce dotąd dla nikogo postronnego nie dostępne. Kluczowy jest też dreszczyk emocji towarzyszący przekraczaniu pewnej granicy. Na fanów UE czyha w końcu wiele niebezpieczeństw, począwszy od pilnujących psów, resztek chemikaliów ( będąc na ulicy Przemysłowej w Zielonej Górze znalazłam słoik nadmanganianu potasu oraz pożółkłe dokumenty informujące o ilości octu i musztardy wyprodukowanej w danym dniu), a kończąc na walących się stropach budynków. Wytrawni poszukiwacze mają jednak ze sobą zawsze kaski i ochronne maseczki – to niska cena za możliwość powiedzenia sobie: „Byłam tu pierwsza!”.
Co zwiedzamy i dokąd zmierzamy?
Idea Urban exploration pochodzi z USA, gdyż to tam jest najwięcej opuszczonych miast czasem w nawet w nienagannym stanie, jak np. słynne miasta duchów. Jedną z form stworzyli studenci z Massachusetts Institute of Technology zwaną vadding . Tradycją stało się penetrowanie tuneli pod kampusami. Samą ideą tej zabawy oprócz zdobycia niedostępnego miejsca jest próba głębszego zbadania go. Czasami znalezienie w tym miejscu inspiracji lub zwykłe wyciszenie się.
Dawne ośrodki przemysłowe to raj dla UE. Stare fabryki, domy robotnicze, kopalnie, a wszystko tak naprawdę stoi otworem. W Polsce najpopularniejszym celem wypraw jest WISTOM. Ten UE raj mieści się w Tomaszowie Mazowieckim. Kiedyś był potegą produkującą sztuczny jedwab. Dziś możemy obserwować zmierzch tytana. Jednak marzeniem każdego „zwiedzacza” jest wejście do Zony. Przespacerowanie się po umarłym mieście i przejście trasą teledysku grupy Beats and Styles. Po sieci krąży mnóstwo zdjęć z Zony, ale i tak każdy chciałby sam stanąć przy najsłynniejszym basenie w Prypeci, a nawet z oddali obejrzeć opuszczone bloki i resztki słynnego reaktora. To oczywiście marzenia z górnej półki. Cele wypraw możemy podzielić na różne kategorie. Niektórzy zwiedzają nocą czynne budynki – jest to tak zwana „infiltracja". Na następny dzień nikt nawet nie zauważa,że ktoś w nocy miał „wielki ubaw” zwiedzając niedostępne miejsce, jakim jest np. maszynownia. Kolejna grupa z wielkim zamiłowaniem odwiedza kanały. Zwykle są to kanały deszczowe. Najsłynniejszą organizacją zajmującą się tym jest australijski Cave Clan. Posiadają oni swój własny kodeks postępowania, którego główną zasadą jest niewchodzenie do kanału w czasie deszczu. Mieszkańcy Paryża, Rzymu czy Neapolu mają swoje własne cele wizyt, jakimi są katakumby, Najsłynniejsze są katakumby paryskie, w końcu to tam toczy się akcja słynnych „Nędzników” Wiktora Hugo. O tym miejscu krąży wiele legend. Kolejny cel to czynne tunele tranzytowe np. tunele metra; w czołówce znajdują się Moskwa, Londyn i Berlin. Niektórym radość sprawia odwiedzanie tak zwanych tuneli technicznych np. pod szpitalami, ale ta forma należy juz do skrajnie niebezpiecznych. Generalnie cele UE różnią się w zależności od kraju, niektórzy odwiedzają tylko stare fabryki, inni stare szpitale i sanatoria, jeszcze inni parki rozrywki, wszystko zależy od dostępności.
Co nas w tym kręci?
Zdobyć,udokumentować posłać dalej w świat. Tak działa Urban Exploration. Zrobić dobre zdjęcia, choć nie zawsze jest to możliwe, albo zorganizować tam imprezę. Wśród fanów UE są zarówno badacze, fotograficy jak i pospolici wandale. Żadna trzeźwo myśląca osoba nie będzie niszczyć miejsca, które odwiedza. Czasem na trasie swoich wypraw można znaleźć ciekawe rzeczy (kiedyś znalazłam kolekcję pocztówek świątecznych i książkę Aleksandra Grina), ale pierwsza zasada brzmi: „Nie dotykaj, jeżeli chcesz wziąć to zdezynfekuj!". W niektórych miejscach ma się wrażenie, że właściciele wyszli na chwilę i nie wrócili przez kilkadziesiąt lat i to właśnie jest najwspanialsze , ta myśl, że odkryło się kawałek ich życia. W starym szpitalu czuje się zarówno śmierć jak i narodziny, w starym domu – troski i radości, a w fabryce – smutek niedocenianego i radość odbierającego pierwsza wypłatę i to jest właśnie w tym hobby najwspanialsze...
warto zobaczyć:
http://www.spurensammler.de/spurensammler/menschenleer.php
http://www.urban-travel.org/
http://urbanexploration.prv.pl/