Fanatyzm religijny to jeden z czynników wpływających na ateizację społeczeństwa.
Początek sierpnia, to w naszym kraju wzmożony czas pielgrzymowania.
W wielotysięcznych pochodach pątnicy w różnym przedziale wiekowym z chusteczkami w ręku i pieśnią na ustach pokonują setki kilometrów, by dotrzeć do tzw. duchowej stolicy Polski. Cel – uświęcenie! Perspektywa – osiągniecie zbawienia!
Ruch pielgrzymów na trasie odbywa się przez cały rok, jednakże sierpień z racji ustanowienia przez hierarchów dogmatycznych świąt maryjnych, jest kumulacją całego procesu. Czego te masy szukają?Jakie mechanizmy dyktują takie, a nie inne zachowania?
Jako kulturoznawca interesujący się również tematyką religijną spróbuję w tej sprawie coś powiedzieć. – "Najwyższy czas by polską religijność przestać oceniać według wskaźnika 95% katolików, a zacząć oceniać według wskaźnika 33% Polaków nie potrafiących wymienić dziesięciorga przykazań (dekalog katechizmowy skandalicznie różni się od Biblijnego).
Coraz bardziej widoczne jest zjawisko, które można by nazwać chrześcijaństwem sprywatyzowanym lub religijnością selektywną. W takim chrześcijaństwie wierzący są członkami jakichś Kościołów, ale i tak wierzą po swojemu. Traktują religię jak zakupy w supermarkecie – kupują, to, co się im podoba i co jest w danej chwili potrzebne” (Znaki Czasu nr.4.2007).
Maturzysta, strażak, rolnik, młodzież, rządzący polityk, górnik, polskie kobiety, rodzina „Radio Maryja” czy rolkarze, każda z tych grup ma wyznaczony luk czasowy na odwiedziny częstochowskiego sanktuarium.
Największą świętością w Polsce opiekuje się zakon Paulinów. Jest też garstka osób wyznaczonych do bezpośredniej ochrony obrazu. Osoby te składają przysięgę, że będą robić co w ich mocy, aby wszystkie sprawy miały się w porządku, aby cudowny obraz był zawsze bezpieczny, a ruch pątników trwał i narastał. Zakonnicy przysięgają też, że w razie potrzeby oddadzą życie za obraz! Serwis trwa cały rok, podobnie sprawy mają się w innych częściach globu.
W krajach katolickich ludzie dążą do zbawienia poprzez formę odwiedzin rozmaitych miejsc nawiedzeń maryjnych: Częstochowa, Licheń, Fatima, Lourdes, Knock, Meksyk (Gaudalupe), Miedziugorie, Santiago de Conpostella itd. W kręgu islamskim, jedną z najważniejszych powinności człowieka jest pielgrzymka do Mekki, bez tego człowiek nie może liczyć na komfort psychiczny, duchowo jest rozbity pomiędzy śmiertelnością, a nieśmiertelnością. Wizyta w świętym miejscu to również obsesja dla Prawosławnych (Obrzędy na „Świętej górze Grabarce”); mieszkańców Indii np. Warka, Udźdźajn, Hardwar, Kańćipuram, Mathura, Ajodhja, Śri Rangam, Majapura; Dhamas: Badrinath, Puri, Rameśwaram, Wrindawana; inne: Ganges i inne święte rzeki, Allahabad, Nasik, Gangotri, Shirdi, Puttaparthi; buddyzmu - cztery miejsca wskazane przez Buddę: Lumbini, Bodhgaja, Sarnath, Kusinagar; judaizmu - Jerozolima (Ściana Płaczu), Góra Synaj, Jordan, Makpela; taoizmu - Pięć świętych gór Chin ; sikhizmu: Amritsar i wielu innych religii.
Jeśli spojrzeć wstecz, okaże się, że podobne święte, cudowne miejsca mieli Słowianie, Celtowie, ludy germańskie, mieszkańcy obu Ameryk, Afryki, Australii i Oceanii, jak i też terminowały w tego typu religijności nacje starożytne oraz prymitywne.
W starożytności jednym z ważnych ośrodków kultowych i pielgrzymkowych był Efez. W mieście tym, jak można przeczytać w Dziejach Apostolskich, doszło nawet na kanwie działalności Pawła z Tarsu do rozruchów. Mieszkańcy czcili bowiem w miejscowym sanktuarium boginię Artemidę. Kupcy nakręcający pogański kult związany z produkcją i sprzedażą m.in. posążków Diany poczuli się zagrożeni tym, co głosił i wypowiadał apostoł Paweł. Nowy Testament sprawozdaje: „...Wiecie, że z tego rzemiosła mamy nasz dobrobyt. Widzicie też i słyszycie, że ten Paweł nie tylko w Efezie, lecz nieomal w całej Azji namówił i zjednał sobie wiele ludzi mówiąc, że nie są bogami ci, którzy są rękami zrobieni. Zagraża nam tedy niebezpieczeństwo, że nie tylko nasz zawód pójdzie w poniewierkę, lecz również świątynia wielkiej bogini Artemidy będzie poczytana za nic, i że ta, którą czci cała Azja, może być odarta z majestatu, a gdy, to usłyszeli, unieśli się gniewem i krzyczeli mówiąc: wielka jest Artemida Efeska.”(Dzieje Apostolskie 19.25-28). W mieście doszło na tym polu do wielkich rozruchów, uważano, bowiem, że posąg Artemidy „spadł prosto z nieba”, głoszący inna naukę narażeni byli na śmierć.
Wyścig po zbawienie trwa niezagrożony i w dzisiejszych czasach: podróżujemy autokarami, kupujemy świecidełka, obrazki, różańce, amulety w formie krzyża; składamy prosiebne i dziękczynne wota, maszerujemy do cudownych miejsc pieszo lub mimo starszego wieku na kolanach; pijemy cudowną wodę z cudownych źródełek, dotykamy cudownych relikwii, uczestniczymy w wyznaczonych przez kapłanów świętach, rozmawiamy z obrazami, figurami, całym sztabem świętych-opiekunów od topielców, pogorzelców, rzeczy zgubionych. Paradoksalnie nie przybliża nas to do niczego konkretnego, lecz bardzo oddala w sferę tradycji, legalistycznych, pogańsko-okultstycznych rytów, które to z biblijnym chrześcijaństwem nie mają nic wspólnego.
Można szukać wiele miesięcy, ale o dziwo nie znajdziemy, ani jednego wiersza w Biblii, stwierdzającego, iż, należy oddawać cześć sanktuariom maryjnym, nie ma też wzmianki o żadnym królowaniu Marii nad niebiosami czy ziemią; w żaden sposób też Biblia nie naucza, że człowiek może sam z siebie samego się zbawić poprzez te wszystkie czynności, które wymieniłem powyżej.
Podróż do Mekki, buddystyczna ścieżka doskonalenia swojego charakteru, medytacje, transy, szamanistyczne, które obecnie weszły do nowych odmian ruchów religijnych, takich jak New Age czy uczestnictwo w mszach, to nic innego, jak wzmożone wysiłki ludzkie ukazujące brak rozeznania w sferze duchowej. Człowiek - nie za pomocą uczynków, własnego wkładu siły, czy też wkładu innych śmiertelników, jest w stanie uzyskać to, do czego podświadomie dąży. W długiej już historii ludzkości bóstwom się przypodobywano, przekupywano rozmaitego typu patologicznymi praktykami, wytwarzając w umyśle stan satysfakcji, spełnienia dobrego obowiązku. Chrześcijaństwo jednak; nie te w polityczno-dogmatycznym słowa znaczeniu, na tle globalnej reprezentacji, ukazuje zupełnie nową jakość.
Wyznawca Chrystusa, w świetle nauk Biblii, nie musi jeździć autokarami, modlić się przez lata wierszem o powodzenie, zdrowie i opiekę, nie potrzebuje wieszać sobie w domu obrazków czy krzyżyka, bowiem zdaje sobie sprawę, że nie ma w tym żadnej siły sprawczej poza demoniczną. Dla chrześcijanina najważniejsza jest wiara w to, że Jezus jest w stanie każdego za darmo, z łaski powołać ponownie do życia, podobnie jak uczynił to z Łazarzem. Jedna z najpiękniejszych, sztandarowych prawd chrześcijaństwa wybrzmiewa: „Łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się, kto nie chlubił.” (List do Efezjan 2.8)
Bóg jest miłością, miłość pobudza, go do wybawienia nas z tego wszystkiego, czego doświadczamy w obecnym życiu, ale nic na siłę, tego przecież musimy sami chcieć, każdemu wedle wiary się stanie. Tragicznym jest to, że ludzie gardzą tym, co mają za darmo, pragną w głowie i w sercu mieć bóstwa, którym trzeba płacić rozmaitego typu haraczami; obrzędami które owszem mają dużo do czynienia z religiami, ale nie z prawdziwą wiarą w Boga, który rządzi się zupełnie innymi kryteriami i logiką niż ludziom na ogół się wydaje. Nie próbujmy Boga przekupić swoimi uczynkami, bo w jeden dzień jesteśmy dobrzy, a w drugi skażeni złem.
Lider zespołu rockowego „Kult” Kazik Staszewski w jednym z utworów, pt.: ”Lśnij potęgo kościołów”, zaznaczył ten problem tymi słowy „I nawet ta myśl nie przyjdzie im do głowy, by wniwecz o łaskę poprosić”. Czym chcemy przekupić Boga maszerowaniem...?