Obróbka echa - notatki o „Odach odbitych”

Jakub Antolak
Jakub Antolak
Kategoria nisza krytycznoliteracka · 21 kwietnia 2012

Niepisana zasada decorum zostaje mimowolnie zachowana: niekompletny obraz oddaje się za pomocą wytrąconego z rytmu języka, który niejako się z nim zespaja i zyskuje na autoteliczności; jest po części metajęzykiem, sam zwraca na siebie uwagę.

Eksperyment polifoniczny


1.

 

Strategia wypowiedzi, zastosowana w Odach odbitych jest nader ciekawa, aby jednak móc ją zanalizować, należy dokładniej określić, „kto mówi” w tych wierszach. Będę stosował nazwę podmiotu mówiącego lub – wymiennie – poety (niekoniecznie jednak konkretnego poety-Karola Maliszewskiego).

 

2.

 

Zaciekawia przymiotnik w tytule zbioru - „odbite”. Zostawmy na razie ody, mówmy - „wiersze odbite”. Dlaczego odbite?

 

Przedstawmy sobie sytuację poety. Otoczony hałasem, uniemożliwiającym mu dokładne przyjrzenie się rzeczywistości, aby móc ją zbadać, musi uciec się do specyficznego eksperymentu. Przebiwszy się – choćby po części – przez wszędobylski strumień informacji, komunikatów i dźwięków, zostaje w końcu – dzięki sile indywidualności:

 

          Dopiero za którymś razem
          dopuszczony do głosu,
          a spośród głosów
          któryś z kolei (...)

 

          („Oda do szumu”)

 

Dopuszczony do głosu, a więc mogący go wreszcie z siebie wydobyć i to z siłą wystarczającą, by mógł przebić się przez hałas, a przebiwszy się, odbić od rzeczy „takich, jakimi są” – powiedziałby hermeneuta. Ten głos – głos wypuszczony – nazywam głosem nieautotelicznym. Jest on póki co bardziej kompletnym narzędziem, sondą, mającą zebrać próbki, niż właściwą dykcją poetycką.

 

Powraca – odbity właśnie – w formie niedoskonałej, niosąc ze sobą obraz odłamka rzeczywistości. Niedoskonałość nie jest jednak wadą. Niepisana zasada decorum zostaje mimowolnie zachowana: niekompletny obraz oddaje się za pomocą wytrąconego z rytmu języka, który niejako się z nim zespaja i zyskuje na autoteliczności; jest po części metajęzykiem, sam zwraca na siebie uwagę. Dobrze odwzierciedla to dalszy ciąg wiersza:

 

          odcedzony, odbity od powierzchni,
          czczy, wydawał się trafiać w istotę
          i odwrotnie;

 

          pośród tego szumu przyszło się wysłowić,
          opowiadać po stronie,
          samotnieć w jazgocie.

 

Wiersze odbite są więc efektem „obróbki echa”, pracy nad tym, co przyniósł odbity od rzeczy głos, puszczony, wśród nieustannego jazgotu, wszechobecnego i wszędobylskiego strumienia informacji, jak bumerang. Przy czym akt wypuszczenia ma w sobie więcej niezamierzonego wandalizmu, niż precyzji.

 


Czy na pewno oda?


3.

 

Jest z tym ogromny kłopot. O większości utworów w książce można powiedzieć zarówno to, że są odami, jak i to, że nimi nie są. Wydaje się, że przynależność gatunkową określa zdecydowana tematyzacja wiersza (do szumu, do znaczenia, itd.); utwory zawarte w częściach drugiej i trzeciej (Wierszach pisanych i Moim bracie Hiobie) nie są tak rygorystycznie określone. W ostatnim wierszu czytamy zaś:

 

          pora poezji
          odmówić

 

          zbieraj się, szmato

 

– trzeba więc stwierdzić, że elementu pochwalnego, tak charakterystycznego dla ody, brak. To byłby argument przeciwko zdecydowanej klasyfikacji gatunkowej wszystkich wierszy.

 

          Zacznie się od ody, twarde prawo,
          lecz prawo, a reszta może nawet być
          elegią z tych glos, glosolalią
          żarliwą, pokrętną. I naszą.

 

-– mówi z kolei utwór otwierający zbiór. Weźmy więc te słowa – po omacku – za klucz do definiowania: mamy część pierwszą, ody, i całą resztę – glosy, dopiski, glosolalię, żarliwą - miejscami owszem; pokrętną – z pewnością. I naszą – ich, jego, poety, czytelniczą? Możliwości odczytania jest wiele, w każdym razie jednak glosolalię na pewno autentyczną.

 

 

4.

 

Skoro więc – pobieżnie – oddzieliliśmy to, co odą jest, od tego, co nią nie jest, należy zapytać: na czym polega ody „odowatość”? Na pewno nie na podobieństwie do antycznego wzorca. Oda Maliszewskiego jest „odbita” także pod względem poetyki. Brak w niej podmiotu zbiorowego, brak wzniosłego, patetycznego stylu, brak wreszcie wersyfikacyjnej regularności. Wątpliwości można mieć – o czym już wspomnieliśmy – co do niezbyt widocznego lub wręcz nieobecnego elementu pochwalnego. Chyba że spojrzeć na rzecz ironicznie i potraktować te wiersze jako anty-ody. Poeta opiewa, mówiąc podniośle, już biorąc za temat. Wartościowanie nie jest istotne. Ironia jest wszechobecna. Podmiot – parafrazując określenie Mefistofelesa z Fausta Goethego – chcąc dobrze, czyni źle.

 

Czy aby na pewno źle?

 

 

Jakub Antolak

 

 


Ody odbite, Karol Maliszewski

Fundacja na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza

Wrocław 2012