Nie ma monotonii, mimo że melancholia zalewa z każdym utworem – recenzja „High as Hope”!

Wojtek Kułaga
Wojtek Kułaga
Kategoria muzyka · 27 lipca 2018

Po pierwszym sukcesie myślałam, że do pisania piosenek niezbędny jest alkohol. Takie słowa padły miesiąc przed wydaniem High as Hope, nowej płyty Florence and The Machine. Wywiad, który pojawił się na łamach The Telegraph, był najlepszą z możliwych zapowiedzi płyty. Obnażył problemy Florence, która pokazała, że nie boi się grząskich tematów wykraczających poza muzykę. Przyznała, że wreszcie znalazła siebie, wyszła z nałogu i zaczęła żyć na nowo. Taka zapowiedź pozwoliła nieco skosztować nastroju płyty. Muzyki jako wizji czystego katharsis w wydaniu Florence. High as Hope nabrał tym samym mocnych cech – jako pierwszy trzeźwy album artystki i ten, w którym pokazuje muzyczny świat po walce samej ze sobą.

 

 

Florence Welch znalazła siebie na nowo. Ubrała w dźwięki kolejną cząstkę siebie i wylała wewnętrzne problemy. To naprawdę czuć. Wraz z pierwszym utworem June – kosztujemy tej rozpoznawalnej tajemniczości Florence, którą kreowała latami. Odczułem jednak, że coś w tej tajemniczości się zmieniło.

 

Nie ma monotonii, mimo że melancholia zalewa z każdym utworem. To naprawdę ciężkie w muzyce. Wydaje mi się, że dużą rolę odgrywają w tym przypadku teksty Florence. High as Hope to kolejny wymagający krążek artystki, który wymaga czasu, przemyśleń, powtórnego przesłuchania utworu, analizy tekstu, zamknięcia oczu. Niesamowite jest to, jak Florence buduje fundament za pomocą warstwy tekstowej. W XXI wieku raczej bazuje się na muzyce. To ona ma zachęcać słuchacza. Sam tekst w większości przypadków pozostawia wiele do życzenia. High as Hope jest ogromnym przykładem na to, że do przekazania emocji potrzebne są odpowiednio zaśpiewane wersy. Brytyjka zadbała o każdy detal piosenki, zestawiła różne brzmienia i uplotła warstwę muzyczną, która nasila się zgodnie z emocjami. Nie każdy zwraca na to uwagę. A wystarczy tylko zamknąć oczy i kierować się głosem Florence.

 

Po ujawnieniu pierwszego singla promującego materiał – Hunger – byłem naprawdę pozytywnie zaskoczony. To szczególna kompozycja. Zestawienie smutnego, nostalgicznego tekstu i szybkiej muzyki jest czymś naprawdę oryginalnym. To wręcz przyciąga słuchacza. Florence tym samym potwierdza, że jest świetnym kompozytorem.

 

 

High as Hope przedstawia tak naprawdę dziesięć odrębnych problemów ukazanych za pomocą muzyki w oryginalnej oprawie charakterystycznej dla Florence and the Machine. Muszę przyznać, że płyta ta nie ma żadnego aspektu, który nie przypadłby mi do gustu. Jest muzycznie nieszablonowa i ambitna. Ma to coś. Efemeryczność, ból, łzy, walkę ze sobą, uśmiech, taniec, rozpacz, nostalgię. A wszystko to spaja tajemniczy i dramatyczny głos Florence, który jak lustro odbija emocje. Idealne prowadzi słuchacza przez wszystkie etapy płyty.

 

High as Hope jest bardzo egzystencjalne, przemyślane i dojrzałe. To muzyczna sztuka, która wymaga chwili zastanowienia i interakcji ze strony odbiorcy. Muzyczne arcydzieło, które pokazuje różne muzyczne odcienie i emocje. Wydaje mi się, że na mój odbiór albumu ogromny wpływ miał również wywiad Florence, który nadał tekstom i całej muzyce wyrazistości i prawdziwości. High as Hope to prawdziwa i ambitna przygoda z muzyką. Oby więcej takich płyt.

 

                                       Z czystym sumieniem przyznaję mu 5 złotych WYWROTEK

 

 

 

 

Za możliwość zapoznania się z materiałem dziękuję Universal Music Polska.