Kraków to wasze pierwsze miejsce, wasz pierwszy przystanek na trasie Tales from the Whale's belly. Jak się czujecie po pierwszym koncercie? Jakie wrażenia?
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Tak jak mówiliśmy ze sceny, jesteśmy niesamowicie podekscytowani. To jest pierwszy koncert, na którym możemy pokazać fizyczną postać naszego nowego albumu, spotkać się z ludźmi, podzielić się nowymi utworami. Grało nam się świetnie i był to wymarzony początek trasy.
Wczoraj premierę miała wasza druga w karierze płyta Tales from the Whale's belly. Czemu akurat wieloryb? Czemu zdecydowaliście się na taki symbol płyty?
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Wieloryb to dla nas symbol czegoś tajemniczego, czegoś niedookreślonego, takiej sfery nieświadomej, z której wypływają pomysły na naszą muzykę. Ten wieloryb istniał w naszych głowach na długo przed tym, zanim powstała okładka. Cieszymy się też, że osiągnął taką postać graficzną, jaką ma obecnie i jaka jest spójna z naszym wyobrażeniem.
A skąd pomysł na całą płytę? Skąd pomysł na teksty, na warstwę tekstową, na muzykę, na wszystkie aranżacje, na dynamikę waszej muzyki, na te częste zmiany w melodiach?
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Wiesz co, może ja powiem o warstwie lirycznej, a kolega dookreśli warstwę muzyczną. Myślę, że te teksty dotyczą tematów bardzo niedookreślonych, w których przypadku nie do końca można wyznaczyć linię graniczną, ponieważ przede wszystkim chodzi tu o specyficzne stany emocjonalne. A w takim przypadku ciężko jest mówić o takich rzeczach wprost, bo właściwie wtedy byłby to banał. Uciekamy się więc do pewnej symboliki, metafor, porównań i każdy z tych tekstów jest swoistego rodzaju historią, którą znaleźliśmy właśnie w trzewiach takiego wielkiego ssaka.
A w jakim stopniu te teksty są bliskie tobie? Bo ty jesteś za nie w pełni odpowiedzialny.
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Są mi bardzo bliskie. Czasami myślę, czy nie za bardzo, ale w moim odczuciu można pisać tylko w ten sposób, tylko to, co się czuje, bo w momencie, w którym zaczynasz cenzurować to, co z ciebie wypływa, przekaz przestaje być szczery. Masz wtedy poczucie pewnego rodzaju sztuczności, więc myślę, że każdy, kto tworzy, wyraża po prostu siebie. To oczywiście mogą być historie zainspirowane doświadczeniami innych osób, ale zawsze wypływa to z tej niezbadanej sfery nieświadomej. Często teksty te powstają w dużym stopniu w podświadomości, ja ich do końca nie rozumiem, ale wiem, że to powinien być właśnie taki przekaz. Wytłumaczenie logiczne przychodzi np. po pół roku.
A warstwa muzyczna?
Michał Sepioło: Warstwa muzyczna jest bardzo dobrym tłem dla sfery lirycznej naszej nowej płyty. Bardzo się rozwinęliśmy muzycznie przez ostatnie dwa lata. Poszerzyliśmy nasze instrumentarium. Pamiętam, że jak zaczynaliśmy grać wspólnie, na początku 2014 roku, mieliśmy w składzie cajon, gitarę i kontrabas elektryczny. Teraz tych instrumentów jest dużo więcej, dołączyło banjo, ukulele, pianino. Staramy się, żeby warstwa muzyczna była również wynikiem spotykania się naszych emocji.
Znalazłem na wasz temat bardzo ciekawą informację - podobno rejestrujecie płyty gdzieś w drewnianym domku. Czemu decyduje się tam nagrywać? To jest naprawdę niespotykany pomysł.
Michał Sepioło: To jest nasze naturalne środowisko. Staramy się przekazywać na scenie nasze naturalne stany emocjonalne, nie odgrywamy niczego. Nie zakładamy masek, nie jesteśmy aktorami. Jesteśmy ludźmi, którzy starają się coś przekazać swoim słuchaczom i w takich warunkach po prostu czujemy się najlepiej - tam się nam najlepiej próbuje, nagrywa, tworzy materiał. Źle byśmy się czuli, gdybyśmy musieli zamknąć się w czterech ścianach studia z bijącym za plecami licznikiem - wtedy bylibyśmy wyjęci z tego naszego naturalnego środowiska, z takiej niszy, w której najlepiej nam się tworzy.
A gdzie jest ten domek? Możecie zdradzić?
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Nie będziemy tego zdradzać, bo wtedy to już nie byłaby nasza samotnia. Możemy tylko powiedzieć, że jest to miejsce odludne, w którym mamy możliwość bycia w bliskości z naturą. To może brzmieć tandetnie, ale dla nas jest to naprawdę ważne. A i może jeszcze dodam do tego, co Michał powiedział, że drewniany dom ma też swoje charakterystyczne brzmienie. Wierzymy bardzo, że to charakterystyczne brzmienie jest zawarte również w naszych utworach. Gdybyśmy nagrali materiał w studio, to pewnie przesiąkłby brzmieniem studia.
Dużo czasu tam spędzacie?
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Dużo czasu spędzamy wtedy, kiedy nagrywamy, kiedy spotykamy się na próby. Natomiast teraz zaczynamy ten etap, na którym dzielimy się muzyką, więc oczywiście więcej czasu spędzamy w trasie.
Powiedzcie mi, który utwór jest wam najbliższy?
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Wszystkie są nam bardzo bliskie, natomiast na obecną chwilę dla mnie takim najistotniejszym numerem jest Taiga. *wchodzi Maciek* O, Maciek, przyszedłeś?
Maciej Rozwadowski: Dzień dobry.
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Jaki utwór jest ci najbliższy teraz?
Maciej Rozwadowski: Mi? Parallel.
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Czyli dziesiąty numer na płycie...
Maciej Rozwadowski: Tak!
A czemu?
Maciej Rozwadowski: Piękne zwieńczenie albumu. Uważam, że zagrałem tam super prostą, ale również ciekawą partię.
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Na początku trochę w niego nie wierzyliśmy.
Maciej Rozwadowski: Tak, trochę w niego nie wierzyliśmy a stał się taką… perłą! *śmiech Wawrzyńca*
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: I jeszcze Michał...
Michał Sepioło: Ja z kolei bardzo lubię Loneliness in Nevada. Udało nam się zrealizować do niego w listopadzie zeszłego roku klimatyczny teledysk wraz z ekipą Soundriver, którą tutaj serdecznie pozdrawiamy. Nagrywaliśmy w przepięknym miejscu – Niebowie, w takim pięknym, wiejskim siedlisku.
A jakie są wasze plany na przyszłość? Teraz koncerty, dużo koncertów - nie tylko w Polsce... A potem?
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Nie myślimy o tym jeszcze w tej chwili. Jesteśmy świeżo co po wydaniu albumu i to jest ten moment, w którym wyszliśmy z brzucha naszego wieloryba, z takiego miejsca, w którym przez dwa lata skupialiśmy się na pracy. Wreszcie mamy okazję, żeby tą muzyką się podzielić. A później? Niech się samo tworzy, co ma się tworzyć …
Maciej Rozwadowski: Może znajdziemy sobie nowy brzuch...
Albo nowe zwierzę...
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Zobaczymy, co się stanie. To jest największa niewiadoma i niespodzianka. Kto wie, może trzeci album będzie w zupełnie innej konwencji...
Ciekawi mnie to, że Henry David to twój pseudonim, tak?
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Si.
A skąd wziął się ten GUN?
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: To jest trochę takie puszczenie oka. Lubimy myśleć o tym w ten sposób, że GUN to spluwa idei Henry'ego Davida Thoreau, od którego mój pseudonim się wziął. Thoreau napisał książkę Walden, czyli życie w lesie i przeprowadził swoistego rodzaju eksperyment. Przez dwa lata mieszkał w takiej chatce nad jeziorem w Stanach. Wydaje nam się, że to, co zawieramy warstwie lirycznej i muzycznej jest spójne z jego ideą.
A co was motywuje do działania, do tworzenia?
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Pewien wewnętrzny kompas, taka nienazwana potrzeba. Wiemy, że chcemy coś stworzyć i wtedy jesteśmy pełni zapału.
Maciej Rozwadowski: To jest też pewnego rodzaju uzależnienie. Instrument jest jak narkotyk, im bardziej zaczynasz go poznawać, tym bardziej cię wchłania. Myślę, że z komponowaniem jest tak samo, jak z jazdą na rowerze, nigdy tego nie zapomnisz. Możesz się raz przewrócić, zbić sobie kolano bądź jeszcze sobie gorsze rzeczy zrobić, ale i tak będziesz do tego roweru wracał, bo nawet jeśli się zrazisz na pół roku, to pasja pozostanie. Tak samo jak ze sportami ekstremalnymi, tatuowaniem i tym podobnymi rzeczami. Instrument to jest narkotyk, im głębiej w niego wchodzisz, tym bardziej cię pochłania.
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: To jest nasz sport ekstremalny.
A jeśli nie występowanie, to...
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Ja bym siedział na ganku, patrzył w niebo...
Maciej Rozwadowski: Na zasiłku.
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Być może też. Patrzył w niebo i bosą stopą głaskał psa.
*śmiech*
Maciej Rozwadowski: Wiesz co, trudno stwierdzić. Mam jeszcze jakieś inne fajne rzeczy, które gdzieś kiedyś mi się podobały. Myślę, że gdybym nie grał muzyki, to próbowałbym dalej sił w swoim wyuczonym zawodzie, czyli w rzeźbiarstwie. To jest takie drugie takie medium, które gdzieś tam mnie zawsze kręciło, za którym powoli zaczynam tęsknić, bo minęło kilka lat od zrobienia dyplomu. To się nazywa zespół niespokojnych rąk: coś się musi robić. Więc tak samo jak Wawa by głaskał niespokojnymi nogami psa, to ja moimi niespokojnymi rękami, pewnie też bosymi, głaskałbym drewno albo glinę.
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: A pies głaskałby nas.
A pamiętacie swój pierwszy występ?
Maciej Rozwadowski: Ale wspólny, czy...
Wspólny, wspólny.
Maciej Rozwadowski: Pamiętamy.
Michał Sepioło: Pamiętamy.
Maciej Rozwadowski: Warszawa, Skwer. To był 17 sierpnia....
Michał Sepioło: … 2014 roku.
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: To był nasz pierwszy wspólny występ, koncert plenerowy na warszawskim skwerze Hoovera. I to było wyzwanie, bo było naprawdę dużo osób.
Maciej Rozwadowski: Było też zimno jak cholera, a my wymyśliliśmy sobie taki dress code w stylu vintage i pamiętam, że owiało nas tam konkretnie. Graliśmy wtedy z zespołem Stardust Memories, który serdecznie pozdrawiamy.
A jak wygląda u was proces tworzenia utworów? To wszystko, tak jak mówiliście, dzieje się w domu... Jak to wszystko się rozwija?
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Wiesz co, to się zmieniło, bo pierwsza płyta powstawała w większym stopniu tak, że ja przynosiłem pewne kompozycje i wspólnie je aranżowaliśmy i mniej więcej połowa płyty powstała w ten sposób, a później zaczęliśmy pracować wspólnie. Natomiast przy kolejnej płycie właściwie wszystko już piszemy razem. Najczęściej zaczynamy wspólnie coś improwizować, tworzyć jakieś szkice i z takiego troszkę bezwładnego poszukiwania wypływa nagle coś, co nas interesuje. Dajemy temu szansę, a później ostatnim etapem jest pisanie tekstu.
Maciej Rozwadowski: Jak to mówią rzeźbiarze - od ogółu do szczegółu.
Idealnym wręcz zakończeniem byłoby, gdybyście powiedzieli mi, jaki tak naprawdę jest Henry David's GUN...
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Hmm... To jest strasznie trudne pytanie.
Michał Sepioło: Właściwie jest proste...
Maciej Rozwadowski: Eklektyczne.
Michał Sepioło: Odpowiedź jest najprostsza z możliwych. Jest taki, jakim go widzisz i jakim go słyszysz.
Maciej Rozwadowski: Filozof.
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: Bardzo mi się podoba to, co powiedziałeś.
Jeszcze raz, naprawdę dziękuję wam za wywiad. Miło było was poznać.
Wawrzyniec Jan Dąbrowski: To my dziękujemy.